niedziela, 3 listopada 2019

Mąż na kanapie

Spojrzała na swoje męża tak, jak nie powinna nigdy patrzeć na męża żona. Jakby na chwilę
zapomniała o wspólnych wypadach do kina, przejażdżkach samochodem do parku, gdzie w zaparowanym
od oddechów aucie oddawała mu, nie całe, bo całego nie byłaby w stanie, ale fragmentarycznie, swoje
ciało. Przez kilka sekund, nagle rozciągniętych w minuty, zapomniała o dorosłych synach, którzy nie byli
dziećmi przypadku czy pękniętej prezerwatywy a świadomego wyboru. Zapomniała o wspólnym
mieszkaniu, na którym ciążył równie wspólny kredyt we frankach. I tych miłych chwilach, których
przecież było całkiem sporo, tylko nagle wyleciały jej z głowy.
Położyła dłonie na twarzy, a potem, jakby chciała zetrzeć z siebie ten dziwny wzrok zatopiony w
nagłej niepamięci o życiu, które wiodła, przesunęła je w dół. Skórę miała lekko wilgotną od kremu i
nawet całkiem gładką jak na swoje pięćdziesiąt parę lat. Gdyby miała od razu określić swój wiek, nie
byłaby w stanie tego uczynić. Zapamiętała swoje trzydzieste urodziny jako te ostatnie. Potem przestała liczyć.
– Może już wstaniesz? – powiedziała zbyt cicho, by mógł ją usłyszeć, a potem poszła do kuchnio bierać ziemniaki.
***
Stanęła przed drzwiami. Klatka schodowa wypełniona była oddechami mieszkań. Niektóre z nich
spały i te miały woń lekko słodką. Inne wypełnione były zapachem alkoholu, awantury o rzeczy błahe
oraz te istotne, szybkiego seksu i pieczonej kaczki.
Zaczęła szukać w torebce kluczy, ale jej ręka natrafiła na coś zupełnie innego. Cofnęła dłoń
zdumiona chłodem metalu i dziwacznym kształtem przypominającym korkociąg. Nie mogła sobie
przypomnieć, kiedy kupiła kastet. Czy w ogóle mogła coś takiego zrobić? Ona, przykładna żona i matka.
Z poukładanym aż do przesady życiem. Tak mocno poukładanym, że przesunięcie jednego elementu
mogłoby zaburzyć całą jego konstrukcję? Patrzyła na czarny, spiczasty przedmiot i coraz silniej zaciskała
wargi, jakby próbowała zatrzymać w ustach słowa, które miały zamiar z nich wyjść. Ale przecież nie
mogłaby im na to pozwolić. Te słowa nie mogły należeć do niej, przecież ona miała dobre życie, nie
miała na co narzekać, a tym bardziej przeklinać.

***
Po raz kolejny przyłapała się na wpatrywaniu w leżącego na kanapie męża.
– Wstań wreszcie – powiedziała dość stanowczym głosem. Ale mężczyzna nawet nie drgnął.

***
Rozwieszając pranie zauważyła na swojej bluzce plamę. Czerwoną jak od wina, a przecież od dawna nie miała w ustach alkoholu. Więc skąd ten czerwony ślad? Przymknęła powieki. Próbowała
przyciągnąć do siebie jakiś obraz. Odległy, niezrozumiały, pocięty na kawałki, ale jej uciekł. Wzięła więc
trochę płynu, którym zwykle szorowała toalety i wtarła go w tkaninę. Teraz plama była po prostu biała.
***
Otworzyła lodówkę, ale to nie z niej. Sprawdziła wszystkie szafki kuchenne, toaletę i sypialnię.
Ale nie potrafiła zlokalizować zapachu. Smrodu rozkładającego się mięsa.
– Wstań i znajdź tego szczura, który gnije pod podłogą – krzyknęła w stronę kanapy, ale jej mąż
nie zareagował pogrążony w tej swojej drzemce, która zawsze doprowadzała ją do szału.
Bo kobieta nie lubiła bezczynności. Akceptowała, z braku wyboru, konieczność snu, ale na tym jej tolerancja wobec
odpoczynku się kończyła. Tak została wychowana. Babka i matka zawsze jej powtarzały, że dobry
mężczyzna to nie ten, który ma długiego penisa, ale ten który potrafi działać. Więc żyła w przekonaniu,
że trzeba cały czas czymś się zajmować. Od bezruchu ludzie umierali. A ona chciała żyć.

***
Tego dnia sąsiedzi zawiadomili policję. Jeden z mundurowych wygiął jej ręce do tyłu tłumacząc, że ma
prawo do zachowania milczenia. A przecież ona cały czas milczała. Prawie nigdy nic nie mówiła. I dlatego tak bardzo było jej źle. Bo nie potrafiła powiedzieć głośno o swoich myślach i uczuciach.

– Czy wie pani za co jest aresztowana?
Kiwnęła przecząco głową.
– Naprawdę pani nie wie?
Spojrzała na niego niepewnie. Czy wiedziała co zrobiła?
Odwróciła głowę i po raz ostatni spojrzała na kanapę, na której leżało zmasakrowane ciało jej męża.
– Ja go tylko chciałam obudzić – odparła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz