Przerzuciła
swoją głowę przez barierkę i przez chwilę kołysała się jak
nietoperz na gałęzi, tyle że zamiast drewna czuła na skórze
zimny oddech metalowej rury trzepaka. Zamknęła oczy i próbowała
sobie wyobrazić, że jest kimś zupełnie innym, w innym mieście z
innymi ludźmi, ale jakoś nie bardzo jej snucie tej wizji
wychodziło, więc skrzywiła się tylko, a potem otworzyła oczy i
splunęła. Biała plwocina rozprysnęła się na ziemi, a potem
zastygła pianą.
-
Wczoraj ojciec uderzył matkę i poleciała na kafelki w kuchni.
Plasnęła dupą z takim trzaskiem jakby pierdziała, ale zamiast
smrodu wypuściła z siebie stróżkę krwi – powiedziała, a może
jedynie pomyślała i nawet uśmiechnęła się, że tak jej ta
opowieść poetycko wyszła. - Co będziemy robić? - dodała po
chwili cicho. Gdyż metal zbyt natarczywie wpił się w jej talię
odbierając oddech.
Białe
włosy, z których kolor spełzł pewnego dnia do umywalki i popłynął
gdzieś daleko, może do Warty, a potem nawet do Bałtyku i dlatego
teraz tak wiele ryb ma czarne płetwy, poruszyły się i przez chwilę
można było ujrzeć zaczerwienioną zwisem twarz dziewczyny. Może
nawet całkiem miłą i sympatyczną, gdyby nie dwie zmarszczki
spływające od jej nosa aż do ust niczym u teatralnej marionetki,
tak bardzo kontrastujące z jej prawdopodobnie jeszcze zbyt młodym
wiekiem, przez co sprawiała wrażenie zepsutej albo źle wykonanej.
Jak owoc, którego skórka zaczyna się marszczyć chociaż jeszcze
nawet nie spadł on z drzewa.
-
A co byś chciała?
-
Kurde, nie wiem właśnie, dlatego się pytam, Ajsztajnie – odparła
i jeszcze raz splunęła, ale nie trafiła w poprzednią plamę, tak
więc teraz leżały obie obok siebie czekając na wiatr, który by
mógł je zmazać, unieważnić.
-
No to chodź mała, wbijemy do mnie na chatę.
Uniosła
głowę i wzięła głęboki oddech. Zupełnie jakby musiała się
dopompować, wrzucić w swoje szczupłe ciało powietrze, by znowu
nabrało odpowiednich kształtów. Rozmazany, granatowy tusz do rzęs
znaczył drobne plamki wokół jej oczu. Przetarła palcem linię
wokół powiek. Niebieski osad przylepił się teraz do jej opuszka,
więc wtarła do w spodnie.
-
Ciotka do mnei przyjechała, więc i tak nic nie będzie z tego o
czym myślisz.
-
A niby o czym myślę, mała? - chłopak podszedł do dziewczyny i
ucapił w dużej dłoni orzeszkowaty pośladek dziewczyny.
-
No i widzisz, tylko jedno ci w głowie a mnie burczy w brzuchu –
odsunęła go delikatnie od siebie i skrzywiła się próbując
pokazać jeszcze większe niezadowolenie. Tego uczyła ją jej matka.
Przechyliła
się w kierunku lustra jakby chciała do niego wejść albo była
krótkowidzem i zaczęła mazać czerwoną szminką usta.
Horyzontalnie, z zachowaniem koniecznych nierówności nadanych przez
pofalowane wargi. A potem cmoknęła dwa razy i nadmiar kredki
wcałowała w chusteczkę higieniczną.
–
Nigdy nie pozwól, żeby jakiś fagas miał nad tobą przewagę,
córcia – powiedziała przechylając głowę w różnych kierunkach
dla kontroli czy aby na pewno makijaż zasłonił to co powinien był
zasłonić i nie widać już żadnej nieporządanej zmarszczki,
żadnej nierówności, która mogłaby sugerować, że ma więcej niż
dwadzieścia lat. – Musisz być kapryśna i wybredna. Oni srają w
gacie przed naszymi humorami, więc zrobią wszystko bylebyśmy miały
dobry nastrój. Bo kobieta uśmiechnięta też jest potem bardziej
chętka do dupczenia. Wiem co mówię – uśmiechnęła się, a
potem zaraz skrzywiła, gdyż zęby, które już dawno temu przestały
być białe na tle czerwonej szminki nabrały jakby dodatkowego,
kremowego odcienia. Włożyła palec do buzi i próbowała zetrzeć
owe wrażenie, ale było ono niewzruszone, więc w końcu wypuściła
z siebie krótkie „puf” i machnęła na wszystko ręką. „I tak
nikt nie zobaczy”, mruknęła.
-
A jeżeli się zakocham, mamo? - zapytała blond kopia kobiety, która
stała za jej oparciem krzesła i przyglądała się matce
zachłannie, zupełnie jakby chciała wessać w siebie każdy
matczyny gest, każde skrzywienie, mrugnięcie, tik.
-
Głupia jesteś jeżeli szukasz po prostu miłości. Uczucia są
całkiem fajne, ale tylko kiedy oglądasz pieprzony amerykański
film. Wiesz, córcia, te takie romantyczne komedie, na których
zawsze wszystko się kończy buzi buzi, ołtarz ślub. Wmawiają
idioci wszystkim, że życie polega na zaciągnięciu faceta do
ślubu... No i może faktycznie czasami warto, ale kurwa, spójrz na
przykład na mnie. Czy znasz swojego tatusia?
Dziewczyna
pokręciła przecząco głową.
-
I masz dziecko szczęście, że byłam z nim tylko tę jedną noc.
Mówię ci, córcia, że gdybym chciała się z nim bzykać
zaobrączkowana to teraz byśmy miały co chwilę w domu rzekę
wymiocin i faceta, który tylko je, śpi, chrapie i po dupie się
drapie – zaśmiała się ze swojego dowcipu, który tak często
powtarzała córce, w tak różnych konfiguracjach słownych, że aż
sama uwierzyła, że ojciec Basi nie był wart nawet splunięcia. W
rzeczywistości nie miała bladego pojęcia kim był i dlaczego
odszedł, chociaż w przeciwieństwie do chłopaków z jej dzielnicy
Miasta ładnie pachniał i miał gładkie dłonie. - Faceci po ślubie
zamieniają się w pijaków – dodała dla pewności, że córka
zrozumie o co jej chodzi. - Ale dopóki trzymasz go trochę w
niepewności, dopóki dajesz tylko czasami, takie fromtajmtutajm mu
urządzasz to gotowy nawet ci coś kupić.
Basia
już chciała powiedzieć, że jednak czasami mężczyzna w domu to
nic złego, bo i na jedzenie się dorzuci, do kina zabierze i takie
tam różne drobne sprawy ułoży po swojemu, po męsku, ale dla
kobiety przyjemnie, jednak tylko skinęła głową i nic nie
powiedziała. Nie chciała matce robić przykrości, bo przecież
widziała jak godzinami stroi się i pudruje tylko po to by ustrzelić
jakiegoś takiego, o którym mówiła potem przez kilka miesięcy, że
jest darmozjadem, a jednak cieszyła się jego męskim towarzystwem.
I nawet sprawiała wrażenie szczęśliwej, do czasu pierwszej,
trzeciej, piątej awantury, po której mężczyzna lądował na ulicy
nierzadko w samych gaciach albo podkoszulku, z pustą walizką, w
którą było zapakowane „Mo tu więcej kurwa nie wracaj”.
-
Byś mnie zabrał na pizzę albo kebaba kupił – jęknęła i
spojrzała na chłopaka kiwając lekko głową i uśmiechając się
delikatnie. Pozycję tę ćwiczyła wcześniej przed lustrem tak
długo, aż uznała, że może przynieść pozytywne efekty.
-
Jakby mnie kurwa chłopaki zobaczyły, że się z tobą po kebabach
szlajam to bym miał opinię. Ale wymyśliłaś. A może chcesz
chodzić do Turka, bo ci jakiś w oko wpadł, co?
-
Weź, Misiu, nie wygłupiaj się. Czy jakiś ciemny mógłby mieć
taką fajną klatę jak ty?
Chłopak
napiął lekko biceps, a potem i triceps, dla lepszego efektu. A
potem kiwnął głową unosząc brodę w górę jakby stanowiła ona
część palca wskazującego, więc dziewczyna leniwie, zupełnie
jakby jej ciało zostało nagle wyrwane z odrętwienia, wiszącego
lenistwa, ruszyła w kierunku wyznaczonym przez męski podbródek.