tag:blogger.com,1999:blog-17592628652218898722024-03-13T06:39:47.365-07:00Na skrawku papieru. Natalia GilickaPisane prozą... Któż to wie co mi w duszy tak gra i nuci, tak uporczywie dźwięczy, skrobie?Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.comBlogger43125tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-34979120373749515452023-12-07T04:58:00.000-08:002023-12-07T04:58:45.169-08:00Mary<p>Napierają.
Przez chwilę próbuję stawiać opór, ale szybko dociera do mnie,
że jestem na przegranej pozycji, że próbuję zatamować przeciek
gumą do żucia. Więc zamykam oczy i pozwalam im działać. Nie
krzyczę, nie protestuję, kiedy chwytają moją głowę i zaczynają
szeptać słowa, z których połowy nie rozumiem. Zaraz sobie pójdą,
muszę tylko być cierpliwa, myślę, a jednak wciąż pojawiają się
nowe i kiedy jedna z Mar w końcu mnie puszcza czuję uścisk
kolejnej.</p>
<p style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Czego ode mnie
chcecie? Pytam, chociaż moje usta są nieruchome, a słowa zamiast
na zewnątrz płyną do środka mnie. Czego chcecie?</p>
<p style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">One jednak milczą i
tylko silniej chwytają mnie w swoje utkane ze snów ramiona. Czuję
łagodne kołysanie, pozwalam by Mary uniosły mnie na chwilę w
górę. To tylko sen, powtarzam, a mężczyzna siedzący na fotelu
obok łóżka uśmiecha się i odgarnia włosy z mojego czoła. Jego
ciemne spojrzenie rozchodzi się po mnie wibracją i zaczynam mieć
nadzieję, że tak już zostanie, że mogę zakotwiczyć się w tym
spojrzeniu, w tych brązowych oczach przypominających wypalone
ogniem drewno. Że tak już będzie zawsze, bo ten jego wzrok jest
moim ratunkiem, ale on kręci głową, jakby czytał w moich myślach
i zabiera rękę, a wówczas Mary kładą się na mnie, dociskają do
prześcieradła swoim bezszelestnym Byciem i już wiem że za chwilę
zapomnę. O sobie, o tych piwnych oczach, o tym co mogłoby mnie
uratować. A potem przychodzą do mnie Słowa, że...</p>
<p style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">…. Nikt nie jest z
na na zawsze. Jesteśmy chwilowi, może nie tak bardzo jak dmuchawce,
może nie tak chwilowi jak lewkonie, które mają tylko rok na to, by
przeżyć całe swoje życie. Nie tak delikatni jak jętki, które
żyją do zachodu słońca, a jednak i my jesteśmy tymczasowi. Nasza
skóra nie ochroni nas przed starością, nasz umysł kiedyś
znajdzie się w czasie dokonanym i być może tylko dusza, ta ukryta
przed wzrokiem, negowana przez jednych, wychwalana przez innych, ta
dziwna cząstka będąca jednocześnie całością, pozostanie w
niezachwianym trwaniu. Tyle że już nie w tej postaci, którą
oswajamy patrząc każdego dnia w lustro…</p>
<p style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Otwieram oczy. Nocna
lampka rozświetla jedynie fragment pokoju, tak że tylko część
pomieszczenia zyskuje kolor, reszta pozostaje ukryta pod szarością.
Mąż leży obok mnie i delikatnie posapuje, nie widzę jego ciemnych
oczu, ale wiem, że są, schowane pod powiekami. Chciałabym go
obudzić, ale nie robię tego. Ostatnia z Mar, ta bardziej
ślamazarna, macha mi na pożegnanie a potem znika, jakby nigdy nie
istniała. Dom oddycha nocnym powietrzem. Idę po szklankę wody, by
nabrać sił przed kolejnym zapadnięciem w sen.
</p><p style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"><br /></p>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0YR-mQ6xpgcZGApqjLMbxzp1QSAi9dbKxcN-KNlJaSp7PeLh70j-XLBASVNlWWYR4MQ1zSKwHGsF5H5VH2GYkjELuuGZwjwy8Y0ZiXzpdkhqMETdBNZpYwbfHIVhI49EBE58YwTnL7B3_riYGOFZ8d-42u3oXABM5-9dllJQ4PtJaxYf51C-__jfTRh4/s2480/mary.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1865" data-original-width="2480" height="274" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0YR-mQ6xpgcZGApqjLMbxzp1QSAi9dbKxcN-KNlJaSp7PeLh70j-XLBASVNlWWYR4MQ1zSKwHGsF5H5VH2GYkjELuuGZwjwy8Y0ZiXzpdkhqMETdBNZpYwbfHIVhI49EBE58YwTnL7B3_riYGOFZ8d-42u3oXABM5-9dllJQ4PtJaxYf51C-__jfTRh4/w364-h274/mary.jpg" width="364" /></a></div><br /><p style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"><br /></p>Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-67111694718840118762023-10-01T04:46:00.002-07:002023-10-01T04:56:47.967-07:00Pływanie<p>Unoszę się swobodnie</p><p>Nie zahaczam piętą </p><p>O to co zaprzeszłe,</p><p>To co było </p><p>Nie krępuje więcej </p><p>Moich myśli. </p><p>Dryfuję </p><p>W moim Tu i Teraz.</p><p>Ja -</p><p>Plastikowy korek</p><p>Po szampanie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhp8GG-24i7mQUP7cp9BNBjsSf095bD04WTaOt8NC8Hf-dFh5-ghDV025kyDve5RN6jir8_RVHnEAUvGP9zXQ36l5Wtbl1a5BBZ1DW6dOVeEjJDVly7Ft7eNOQ338B_2ZooXhaC-iC5nLtA9l3bOxDe1782fHxCxXxzmnobFix40ANcIn04R4MeQtc-xQQ/s4000/20231001_134002.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhp8GG-24i7mQUP7cp9BNBjsSf095bD04WTaOt8NC8Hf-dFh5-ghDV025kyDve5RN6jir8_RVHnEAUvGP9zXQ36l5Wtbl1a5BBZ1DW6dOVeEjJDVly7Ft7eNOQ338B_2ZooXhaC-iC5nLtA9l3bOxDe1782fHxCxXxzmnobFix40ANcIn04R4MeQtc-xQQ/s320/20231001_134002.jpg" width="240" /></a></div><br /><p>***</p><p>Pozwól mi</p><p>Na chwilę czułości,</p><p>Na pieszczotę</p><p>Punktowy dotyk.</p><p><br /></p><p>Pozwól mi</p><p>Przeciąć Twoją skórę,</p><p>Bym mógł napełnić </p><p>Się Twoim smakiem.</p><p><br /></p><p>Pozwól mi -</p><p>Jestem tylko</p><p>Głodnym komarem.</p>Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-76909974863380059842023-01-22T11:05:00.005-08:002023-01-22T11:32:46.296-08:00Dziura<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPhGp92uS-nCK_t7iExkGWCxeslMOjv2nJmfBrCYBEmtB5zQ3bxCBqHdkzZbQznVpE44a8VfXGYGRGzZdyXWk89pYTG_Mo3VzFj3dGqJUt9BHsujYgUGbydREoilyQwBz8h5e_8z4qi-Pehx3kCuFmIQqzSbEPyWb5_tO-QcYJYNmv6GnvraiAKwwh/s1080/deszcz2.jpg" style="display: block; padding: 1em 0px; text-align: center;"><img alt="" border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPhGp92uS-nCK_t7iExkGWCxeslMOjv2nJmfBrCYBEmtB5zQ3bxCBqHdkzZbQznVpE44a8VfXGYGRGzZdyXWk89pYTG_Mo3VzFj3dGqJUt9BHsujYgUGbydREoilyQwBz8h5e_8z4qi-Pehx3kCuFmIQqzSbEPyWb5_tO-QcYJYNmv6GnvraiAKwwh/s320/deszcz2.jpg" width="320" /></a></div><p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Spojrzała w lustro i wykrzywiła usta. Wciąż tam była. Tkwiła
uparcie pośrodku jej czoła. Nie mogła jej przesłonić grzywką,
bo ona i tak wciąż ujawniała swoją obecność. Wielka dziura, w
której nie było niczego, żadnej myśli, żadnego wyobrażenia,
słowa, fantazji. Takiej pustki nie można przyklepać pudrem.
Wszystko od niej odpada, nic się na niej nie utrzymuje dłużej od
mrugnięcia czy pojedynczego uderzenia serca. Nie sposób jej
przesłonić, bo ta znajdzie sposób, by się ujawnić. Wyziera spod
włosów, czapki nasuniętej głęboko na czoło, kasku, gogli,
opaski. Manifestuje swoją obecność bezgłośnie, ale za to w
natarczywy sposób. Jest, istnieje, nie można jej zanegować,
spróbować zaprzeczyć, wywinąć się od jej obecności jakimś
skomplikowanym kłamstwem. I dlatego Aniela od jakiegoś czasu
wychodziła z domu tylko wieczorami. Bo tylko noc potrafi stworzyć
iluzję jeszcze wielkiej pustki niż ta, która tkwiła w jej głowie.
Spoglądaliście kiedyś w głębię czarnego nieba? W tę nicość
posoloną gwiazdami? W ten wciąż rozszerzający się Wszechświat?
W obliczu takiej czerni dziura w głowie Anieli traciła swoją siłę.
Stawała się czymś równie nieistotnym co pieprzyk czy znamię.
Poza tym nocą można spotkać wiele osób dotkniętych dziwnymi
przypadłościami, odartych ze wszystkiego, nawet z samych siebie.
Ludzi-Cieni przymykających z daleka od latarń i neonów jakby
światło mogło pozbawić ich resztek istnienia. Osób o skórze
przejrzystej niczym szkło, w których dawno temu tliło się jakieś
życie, a teraz nie ma już nic.
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Neony drżały, z
pewnością nie z zimna, pewnie ze starości albo zwyczajnego
zaniedbania. A może to mruganie miało na celu przykucie jej uwagi?
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Przecież że nie
mojej – pomyślała, być może nawet całkiem głośno, ale Miasto
już spało i nikt nie zwrócił uwagi na mówiącą do siebie
kobietę. - Nie jestem nikim ważnym, to nie o mnie zabiegają te
wszystkie kolorowe szyldy. Nie stać mnie na luksusowe ciuchy, drogie
kolacje, nowoczesne sprzęty.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- A gdyby jednak
były skierowane do ciebie? - posłyszała głos, który był tak
cichy, że wzięła go za szum wiatru.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Nasunęła czapkę
silniej na czoło i nie zważając na kałuże pozostawione przez
wczorajszy deszcz, szła przed siebie mocząc nogawki spodni.
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- A jeżeli jesteś
ważna? Może nie w ten sposób, o jakim marzysz, a jednak. Ważna dla mnie - głos był coraz bardziej wyraźny. Nie mogła go
zignorować, uznać za iluzję czy przypadek. Przystanęła więc i
zaczęła się rozglądać, ale ulica była pusta.<br /></p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Jezu, mam początki
schizofrenii…</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Na pewno nie
jestem Jezu, wypraszam sobie. Może Jezu ma piękną buźkę, do której wzdycha cała rzesza ludzi niezależnie od płci, ale z pewnością nie jestem tak zarozumiały, żeby nazywać siebie Jego synem – odparł Głos i Aniela zamarła z przerażenia, bo
zdawał się być realny i bliski, a jednak wciąż nie
potrafiła ustalić skąd dochodzi.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Mam omamy
słuchowe?</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Nie. Jesteś
normalna. Może nie tak całkiem, bo jednak masz dziurę w głowie,
ale względnie. W każdym razie to nie schizofrenia. Ja tu jestem.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Ale gdzie? -
rozejrzała się nerwowo, ale ulica była pusta.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Jak będziesz
gotowa to mnie zobaczysz, nie jestem piękny, można powiedzieć
nawet że szkaradny, więc chciałbym mieć pewność, że nie
zaczniesz krzyczeć.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Bez przesady. Nie
jestem tak wrażliwa – odparła, a potem otworzyła szeroko oczy.
Bardzo szeroko. - O, matko jedyna, ty naprawdę jesteś wstrętny.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Dziękuję.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Mógłbyś służyć
za dowód na nieistnienie Boga, serio, bo gdyby Bóg istniał to by
nie pozwolił na coś takiego!</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Tak, słusznie.
Właściwie masz rację, zasadniczo to się już nie raz spierałem z
Nim na ten temat, ale, rozumiesz, z Nim się nie da wygrać.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Jak to z Nim?
Mówisz o Bogu?</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Tak jakby.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Aniela spojrzała na
stwora niepewnie. Wyglądał jak zlepek różnych pomysłów na
szkaradną podstać. Nogi miał galaretowate w kolorze zgniłej
zieleni, ciało przesadnie wielkie, rozdęte jak u nadmuchanej
ropuchy, a twarz, jeżeli można było tak nazwać ten ulepek
okropności, była niesymetryczna i jakby źle posklejana. Oczy, z
popękanymi białkami tkwiły w brodzie, nos był w miejscu, gdzie
powinny być uszy, a ust nie potrafiła w ogóle zlokalizować.
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Kim albo czym ty w
ogóle jesteś?</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Możesz mnie
nazwać wysłannikiem. Ludzie mówią o nas anioły.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Anioł? - przez
głowę Anieli przemknęło kilka obrazów z wizerunkami słodkich
cherubinów oraz dostojnego Gabriela. To nie miało sensu. Wysłannik
Boga jako poczwarka? Istota niedokończona?
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- No tak, wiem,
myślisz sobie, że to nie może być prawda, bo powinienem być
piękny. Ale nie jestem. Nigdy nie byłem. Powiedzmy, że jestem tym
co powinno było wylądować w koszu, ale skoro otrzymałem duszę to
nie mógł mnie po prostu wykasować. Więc zostawił sobie na
pamiątkę pierwszych prób. W końcu uczymy się na błędach,
prawda? - zaśmiał się, ale w tym jego śmiechu słychać było
smutek i żal.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Wolałbyś nie
być?</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- O tak, właśnie.
Dlatego ciebie odnalazłem. Pomożemy sobie wzajemnie.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Nie potrzebuję
pomocy – stwierdziła.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Masz dziurę w
głowię – przypomniał nieśmiało.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- No tak… ale to
beznadziejny przypadek. Próbowałam już wszystkiego. Nic nie może
jej zalepić, zakryć, ukryć. Po prostu we mnie jest.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Zapominasz że
jestem aniołem, mogę więcej niż ty.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Aniela zerknęła na
stwora. Był brzydki, śmierdział padliną i zdecydowanie musiał
być patologicznym kłamcą, a jednak od dawna nie czuła w sobie
takiego spokoju. Jakby coś jej szeptało do ucha, że tym razem coś
się zmieni.
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- To jak chcesz to
zrobić?</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Stwór, była pewna,
że się uśmiechnął, chociaż wciąż nie mogła wypatrzeć jego
ust.
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Musimy iść do
ciebie.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Żartujesz, mam
wpuścić dobrowolnie do domu kogoś kto przypomina zlepek ofiar Kuby
rozpruwacza?</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- A chcesz pośrodku
Miasta położyć się w kałuży i wpychać mnie do swojej głowy?</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">W mieszkaniu było
ciepło, może nawet za gorąco i dlatego stwór, który nazywał
siebie aniołem zostawiał na podłodze, wilgotne, zielonkawe ślady.
Skrzywiła usta. Będzie sporo sprzątania po tej całej operacji
łatania dziury, ale może warto? W końcu nie będzie już
wybrakowana, zostanie scalona, uzupełniona. Będzie mogła swobodnie
poruszać się komunikacją miejską, ba, może nawet wreszcie
zafunduje sobie wakacje z hotelem, plażą i drinkami z palemką.
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Połóż się, bez
strachu, o tak, bardzo dobrze, zamknij oczy. Kiedy wejdę do Twojej
dziury zamknę ją od tamtej strony, mnie pochłonie nicość a Ty
zostaniesz od niej uwolniona. Brzmi dobrze, prawda? Miałaś mieć
zamknięte oczy. Teraz lepiej. Pomyśl o czymś przyjemnym, ale
nie aż tak. Wyobraź sobie miejsce,</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Miejsce, które
jest twoim azylem, w którym czujesz się dobrze sama ze sobą. To
może być pokój, dom albo jakaś zielona polana, może plaża pełna
miękkiego piasku. Jesteś tam. Słyszysz jak woda delikatnie faluje
i szumi. A ty leżysz na kocu z rękoma rozrzuconymi na boki i
palcami dotykasz piasku. To przyjemne uczucie. Piasek jest suchy i
ciepły. Twoje ciało też jest przyjemnie ciepłe. Jest ci dobrze
samej ze sobą i z tą przestrzenią wokół. A teraz otwórz oczy.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Aniela zamrugała.
Siedzący naprzeciwko mężczyzna miał pogodną, przystojną twarz.
Nie przypominał w niczym stwora podającego się za anioła.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- I jak się
czujesz, Anielo? Może opowiesz mi o swoich wrażeniach.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Dziewczyna
przełknęła ślinę. Gabinet, w którym leżała nie był zbyt
wielki, ale całkiem nowoczesny i przytulny.
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Ale… Jak to w
ogóle możliwe… - powiedziała cicho. - Przecież byłam u siebie
w domu…</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Zatem twoim azylem
jest twój dom? To bardzo dobrze.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Chodzi mi o to… - urwała. Jej wzrok zatrzymał się na regale z książkami.
Na okładce jednej z nich rozpoznała stwora, którego spotkała
tamtego deszczowego dnia na ulicy. - To wszystko rozegrało się
tylko w mojej głowie tak intensywnie… Czy mogę skorzystać z
toalety?</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">- Ależ oczywiście
– odparł terapeuta zakładając nogę na nogę.</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Obmyła twarz zimną
wodą i spojrzała w lustro. Nie było śladu dziury, czoło miała
gładkie i pozbawione zmarszczek, zupełnie jakby przeszła botox.
Została scalona, a może nigdy niczego jej nie brakowało, a dziura,
która teraz zdawała się czymś nieprawdziwym, była tylko
fragmentem niezbyt udanej sesji terapeutycznej. Nigdy jej nie było.
Tak jak nie istniał brzydki anioł, Bóg i cała reszta
niewytłumaczalnych metafizycznych przypadków. Świat jest całkiem
zwyczajny.
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">Przeczesała włosy
palcami. I wówczas poczuła, że ma na skórze coś lepkiego.
Spojrzała na swoje ręce. Zielona, galaretowata maź widniała na
jej palcach. Przez chwilę przestała oddychać, dopiero po chwili
uświadomiła sobie, że nie spłukała mydła.
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-83450310140356215132020-07-21T12:13:00.001-07:002020-07-21T12:18:22.017-07:00W butelce. Alternatywne zakończenie opowiadania znalezione na strychu pod kocem przez pana W.(Opowiadanie to zostało napisane przez mojego znajomego. Witku, jeżeli jeszcze Tobie nie podziękowałam, to z pewnością zrobię to wkrótce;) )<br />
<br />
<br />
"Niespodzianka"<br />
<br />
Czarno..., szaro..., mgła przed oczyma, więc chyba jednak przeżyłam.<br />
Kocham życie, czy trzeba umrzeć żeby to stwierdzić? Eksperyment Ewa
chyba się udał, teraz już z górki, ciekawe co mnie czeka, myślę, że
będzie ciekawie.<br />
- hej ty w butelce, wyłaź prędko.<br />
To chyba do mnie, mało uprzejmie, spróbuję się wydostać, ale tu ślizko,
to pewnie ta substancja, w której mnie zakonserwowano. No wreszcie,
chodzić jeszcze się nie da.<br />
- podczołgaj się do tej sadzawki i trochę ogarnij, potem możesz odpocząć.<br />
- kim jesteś?<br />
- Dżesika<br />
Jakaś blachara, co ona robi w laboratorium?<br />
- jestem Ewa, sorry Aniela, też z eksperymentu?<br />
- a jak, zachciało mi się łatwych pieniędzy, to wpadłam w to gówno<br />
- co eksperyment się nie udał?<br />
- udał, jak cholera!<br />
- to o co chodzi?, długo tu jesteś?<br />
- wystarczająco aby co nieco skumać<br />
- gdzie jesteśmy?<br />
- rozejrzyj się księżniczko, poidełko z wodą, dozownik z pokarmem,
basenik do kąpieli, malutki kibelek i nawet coś w rodzaju ruchomej
bieżni.<br />
- taka klatka dla zwierząt doświadczalnych?<br />
- nie, pierdolone akwarium!!!<br />
- raczej terrarium, tu nie ma wody<br />
- ale bystra, jesteśmy jak złote rybki zamknięte tu dla fanu tych, co
nas kupili, zostałyśmy zapakowane do butelek, zakonserwowane, uśpione i
wysłane chuj wie gdzie. Zwierzątka z innej planety.<br />
- o Boże!<br />
- nie wiem jak ty, ale ja się stąd wydostanę i jeszcze im tu zrobię "jesień średniowiecza"<br />
- jestem z tobą, nabiorę trochę sił i działamy, razem łatwiej, nie powinni zadzierać z ziemskimi zwierzątkami.<br />
- już cię lubię Aniela czy Ewa?<br />
- jak chcą Ewę to będą ją mieli, a ty będziesz Dżes, Dżesiki nie trawkę.<br />
- jak sobie życzysz księżniczko.<br />
<br />
W.M. Eleven<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-EwdAG_Veiv8/Xxc-PESUyLI/AAAAAAAARSs/44trZEnGzN0QEOXUIw_mJyAsN6UrPBTVQCLcBGAsYHQ/s1600/rybio%2Bmi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1333" data-original-width="1600" height="332" src="https://1.bp.blogspot.com/-EwdAG_Veiv8/Xxc-PESUyLI/AAAAAAAARSs/44trZEnGzN0QEOXUIw_mJyAsN6UrPBTVQCLcBGAsYHQ/s400/rybio%2Bmi.jpg" width="400" /></a></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-87849276177039654722020-04-14T07:13:00.001-07:002020-04-14T07:13:11.002-07:00W butelce #opowiedanienaczaspidemii <div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Tkwię w butelce. Szklane ściany ciasno przytulają moje ciało.
Szkło oddaje mi moje własne ciepło. Dotyk przeroczystości jest
zaskakująco przyjemny. Nie za śliski. Raczej matowy. Kiedy zbliżam
swoją twarz do jednej ze ścian wyglądam jak małpa płaskonosa.
Moje rysy uległy pewnemu rozmazaniu i zniekształceniu. Nie jestem
już nawet pewna czy to wciąż jestem już ja. Chciałabym
delektować się tym stanem izolacji, gdyby nie to, że powierza
starczy mi jeszcze na kilka godzin. Zdecydowanie za mało, żebym
mogła tak trwać, aż w końcu ktoś mnie wyciągnie. Tyle, że
pomoc nie może nadejść. Wiem, że nie nadejdzie. To część
planu. Wkrótce nałożą korek na ten ostatni otwór ratunku i
wówczas umrę. Albo transformuję do innej formy życia. Tak nam
mówiono. Kiedy podpisywałam papiery wyrażając zgodę na
eksperyment, nie miałam pojęcia na czym on będzie polegał. Ale
nie miałam wyboru.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Wkrótce po tym
jak wybuchła epidemia przez jakiś czas pracowałam zdalnie. Potem
firma, dla której wykonywałam zlecenia upadła. A ja wraz z nią.
Wynajęte mieszkanie nagle było zbyt luksusowe, bo żyłam wygodnie,
w dwóch pokojach a nie kawalerce. Przez jakiś czas szukałam pokoju
pod wynajem, ale kiedy pytano mnie gdzie pracuję, nagle pokój
okazywał się jednak do remontu, albo już zarezerwowany.
Przeszukiwałam ogłoszenia o pracę z takim samym niepokojem z jakim
czytałam wiadomości na temat wirusa. Wysyłałam swoje CV nawet w
takie miejsca, o których nigdy wcześniej nie sądziłam, że
istnieją a co dopiero, że będę próbowała tam pracować. Ale
moja skrzynka mailowa wciąż była pusta. Jakbym nie zasługiwała
na kolejną szansę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Pewnego dnia mój
wzrok przykuł artykuł o eksperymencie. Oferowali sporą kwotę za
dołączenie. A przede wszystkim pisali o spokoju. „Zaopiekujemy
się tobą”, widniał napis na samym dole, a ja niczego innego nie
pragnęłam. Więc zadzwoniłam pod podany w ogłoszeniu numer. Czyjś
sympatyczny głos sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego.
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Och, pani Anielo, to wspaniałe,
że chciałaby pani poznać naszą firmę. Czy ma pani jak do nas
dojechać? Możemy podesłać samochód. Tak będzie bezpieczniej.
Każdy nasz pojazd jest dezynfekowany i w pełni samoobsługowy.
Oczywiście za nic nie musi pani płacić. Wszelkie koszty po naszej
stronie – szczebiotała recepcjonistka, a ja uległam jej
miękkiemu, łagodnemu głosowi, który głaskał mnie po głowie i
poklepywał pocieszająco po ramieniu.</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Budynek Firmy był
nowoczesny, niesamowicie wysoki i pełen dziwnej aparatury, która
wodziła za mną szklanymi oczyma. Jak tylko weszłam zmierzono mi
puls, ciśnienie, temperaturę, obliczono moje IBM oraz saturację.
Potem dostałam ciepły posiłek i jakiś napój o smaku gorzkiej
czekolady zmieszanej z rabarbarem.
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Może być dziwny w smaku, ale
zapewniam panią, że ten koktajl doda pani sił. A teraz przecież
siły są potrzebne. Bez nich wirus zrobi z nami co zechce.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
To prawda – odparłam i mój
głos zabrzmiał dziwnie obco. Jakby już cząstka mnie zaczęła
się oddalać od mojej osoby. Ale wówczas nie zwróciłam na to
uwagi. Pomyślałam tylko, że to pewnie złudzenie, gdyż dawno z
nikim nie rozmawiałam.
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Drzwi prowadzące
do gabinetu były niebieskie. W szklanym, nowoczesnym budynku,
niebieskie, drewniane drzwi. Powinnam była wówczas zawrócić.
Powiedzieć, że rezygnuję, że wolę zaryzykować zakażenie i
walkę o przetrwanie, ale głos kobiety, która szła przy mnie lekko
popychając moje nagle tak bezwładne i w pełni podporządkowane
ciało, nie pozwolił mi na opór.
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Może bym... – wyszeptałam, ale
kobieta jedynie spojrzała na mnie z pobłażaniem. Takim samym, z
jakim część kobiet patrzy na małe dzieci, które rozlały soczek
zbyt szybko wbijając w niego słomkę. A potem delikatnie popchnęła
mnie w kierunku drzwi.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Śmiało – powiedziała.
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Pokój był
przytulny i zupełnie nie przypominał pomieszczenia w instytucie
naukowym. Pluszowe misie siedziały na małych krzesełkach, a na
kolorowym dywanie siedział mężczyzna i układał klocki lego.
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Proszę usiąść obok mnie –
powiedział.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Mam wrażenie, że zaszła
pomyłka.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Ależ nie. Wszystko pasuje do
siebie idealnie. Widzi pani? – Uniósł w górę zbudowany z
klocków kwadrat i wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Pani, Ewo,
również pasuje do tego miejsca.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Anielo. Mam na imię Aniela.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Lekarz spojrzał na stojącą obok
mnie kobietę. Byłam pewna, że wymieniają między sobą jakieś
znaki, chociaż każde z nich trwało nieruchomo.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Proszę usiąść – powiedziała
po chwili kobieta, a ja usiadłam, bo nagle nie byłam w stanie
stawiać żadnego oporu. Miałam wrażenie, iż gdyby kazała mi
wyskoczyć przez okno też bym to uczyniła. Być może dlatego,
kiedy po raz kolejny lekarz powiedział do mnie „Ewo”, kiwnęłam
tylko głową.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Ewa – wyszeptałam i przez
chwilę mieliłam między wargami to krótkie imię, które nagle
zaczęło nabierać dla mnie nowego sensu, jakbym stawała się
prekursorką. Za chwilę podejdę do drzewa i zerwę jabłko, a
potem świat ulegnie przemianie.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Każdy z nas ma swoje miejsce w
tej machnie, jaką jest ludzkie życie i naturalny cykl przemian –
powiedział lekarz, a ja mimowolnie wykrzywiłam usta, gdyż nigdy
nie lubiłam frazesów. Górnolotne słowa zwykle pięknie brzmiały,
ale dopiero praktyka miała znaczenie. Można pięknie mówić, ale
dopóki człowiek nie zacznie działać, jego słowa nie mają
najmniejszego znaczenia. – Proszę nie patrzeć tak na mnie.
Bierze pani udział w czymś niesamowitym. Cieszy mnie, iż
zechciała pani dołączyć do naszego eksperymentu. Chociaż...
Może nie nazywajmy tego eksperymentem. Wiem, że w papierach, które
pani podpisała widniało takie hasło, ale my już dawno wyszliśmy
z fazy prób i błędów. Obecnie idziemy o krok na przód. Dokona
się...</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Hghm – chrząknęła kobieta i
mężczyzna urwał w połowie zdania. – Najlepiej będzie jak po
prostu zaprowadzę panią Ewę do naszego laboratorium.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Doskonały pomysł. Nie ma sensu
mówić o czymś co można przecież zobaczyć i poczuć.
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Było mi duszno i
gorąco. Moje ciało szło za kobietą, a ja cały czas myślałam o
tym, że nie mam pojęcia dlaczego idę. Odwróciłam głowę.
Chciałam spojrzeć na niebieskie drzwi. Ale ich nie było. Nigdy nie
byłam w pomieszczeniu za drewnianymi drzwiami. Nie spotkałam
żadnego lekarza. To moja głowa zaczęła produkować jakieś
obrazy, które miały mnie zmylić. A może zbyt ciemny korytarz nie
pozwalał zajrzeć w jego głębiny, a niebieskie drzwi jednak tam
tkwiły?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Szłam przed
siebie. Bezwolna kukła. Moja bierność jednocześnie mnie
fascynowała i przerażała. Do czego jestem zdolna? Czemu nie
próbuję walczyć?
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Tutaj – powiedziała kobieta i
pchnęła, tym razem szklane, drzwi. Znowu wszystko było idealne.
Sterylne. Puzzle wskoczyły na swoje miejsce. – Proszę ściągnąć
ubrania i rzucić je na podłogę – dodała z uśmiechem i
wepchnęła mnie do szklanego pomieszczenia.
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Przez chwilę
stałam w odrętwieniu. Potem jednak zaczęłam się rozglądać. Z
każdej strony otaczało mnie grube, załamujące silnie światło,
szkło. „Jakbym była w słoiku”, pomyślałam i nagle przeraziła
mnie ta myśl. Kiedy jednak chciałam podejść do drzwi ściany
pomieszczenia zaczęły zbliżać się w moim kierunku.
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Proszę oddychać i zachować
spokój – usłyszałam metaliczny głos nad swoją głową. –
Zalecamy ściągniecie wszystkiego, także kolczyków. Każdy
pozostawiony na sobie element garderoby może zakłócić Proces.</div>
<ul><ul><div style="margin-bottom: 0cm; page-break-before: auto;">
Spojrzałam w górę. Niebieskie oko kamery mrugało raz po raz,
jakby ktoś robił mi zdjęcia.
</div>
</ul>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zsunęłam z siebie ubrania, obierałam
swoje ciało z bawełnianej skórki, która teraz leżała na
podłodze. Już nie moja a obca. Kim miałam się stać?</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Proszę położyć ręce w okolicy
szyi i przybliżyć łokcie do żeber.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie chcę, proszę to przerwać,
wycofuję swoją zgodę! – krzyknęłam bez przekonania, być może
po raz ostatni dopuszczając do głosu zanikającą we mnie Anielę.
</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Zalecamy zamknięcie oczu –
usłyszałam, a potem przez chwilę nie było niczego. Ani
pomieszczenia, ani mnie samej. Istniałam i nie istniałam
jednocześnie.
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Kiedy otworzyłam
oczy szklane ściany słoika ciasno przylegały do mojego ciała.
</div>
<ul><div style="margin-bottom: 0cm;">
Uniosłam wzrok. Nad moją głową
wisiała szeroka rura, przez którą stopniowo zaczął wpływać do
słoika płyn.
</div>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Nie miałam czym
oddychać. Miękka, gęsta maź zalewała mi oczy i gardło.
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Niech się pani nie broni. Proszę
się temu poddać – usłyszałam po raz ostatni.</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
Za chwilę
zakorkują butelkę, napiszą na niej numer i przeniosą ją w głąb,
do magazynu, w którym trzymają inne Ewy. Żyjemy. Żadna z nas nie
umarła. Na razie. Powoli jednak zanika w nas myślenie, możliwość
analizowania, odczuwania. Moje łokcie dotykają czegoś, co się
rozszerza i zwęża. Jakbym miała skrzela. Ale to może być jedynie
złudzenie. Równie dobrze tkwię ponownie w wodach płodowych.
Przeistaczam się. Tylko w kogo? Albo w co? Czym będę pod koniec
Procesu? Chciałabym zapamiętać tę chwilę. Chwytam ją w myślach
i ugniatam w kulkę. Włożę ją w jakiś zakamarek swojego umysłu
i przechowam. Taką mam nadzieję. Że coś, czym zaczynam być,
kiedyś przypomni sobie o mnie. Wciąż będę człowiekiem.
Wystarczy, że ta nowa Ewa znajdzie tę jedną ukrytą myśl. Że
jestem... Byłam. Miałam ludzkie życie. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-z2cop2cZi84/XpXE4bUTDwI/AAAAAAAAPtY/Ud2ksAbQysgowO5PGkbLpzJVgU9mTq0IgCLcBGAsYHQ/s1600/w%2Bbutelce.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1132" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-z2cop2cZi84/XpXE4bUTDwI/AAAAAAAAPtY/Ud2ksAbQysgowO5PGkbLpzJVgU9mTq0IgCLcBGAsYHQ/s320/w%2Bbutelce.jpg" width="226" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.35cm;">
<br />
</div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-45541777508002448842020-01-09T23:52:00.000-08:002020-01-09T23:54:23.093-08:00Królewna Śnieżka. Apokryf. Odnaleziony strzęp zapisków Obserwatora Zdarzeń <br />
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Widząc martwe ciało Śnieżki, Książę unosi brwi myśląc, że Los sobie z niego zakpił, a on przecież nie lubi, kiedy ktokolwiek się z niego wyśmiewa. Nawet ktoś tak potężny jak Los. Potem jednak myśli Księcia wykonują szybki zwrot na pięcie i zaczynają wędrować w zupełnie innym kierunku. Twarz mężczyzny mogłoby się wydać, że rozbłyska w zadowoleniu, jest to jednak złudzenie wywołane słońcem, dużą ilością blachy i polerką. Zupełny przypadek. Książę jednak nie ufa przypadkom. Dla niego to Znak.</span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Wyciąga więc ze swojej sakwy gumowe rękawiczki i zaczyna dokładnie badać zwłoki Śnieżki. Cieszy go myśl o rozpruciu jasnej skóry. Wie jak wykonać precyzyjne cięcie. Od dziecka trenował. Wpierw na starych, słomianych lalkach, ale potem Los przyprowadzał mu poddanych, ktorzy byli skazani na stracenie. W ten sposób Książę poznawał anatomię ludzkiego ciała. W sposób dogłębny. </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;"><br /></span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Naciska delikatnie skórę w miejcu, w którym wieczorem, jak juz przewiezie zwłoki do lochów, wbije ostrze. I wowczas Śnieżka zaczyna kaszleć. Książę przez chwilę próbuje wcisnąć jej do gardła zatrute jabłko. Jego język nie ma jednak takiej siły, a woli nie ryzykować. Z daleka musi wyglądać jakby to był pocałunek. </span><br />
<span style="font-size: 1,00em;">- Ja p** niech to **f i zeby k**f pomiedzy **f musiala *f*f - przeklina w myslach, kiedy dociera do niego, ze Śnieżka bedzie żyć. - Teraz będę musiał się z nią ożenić. </span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-iE5Pcg9Xy5Q/XhgqgTRBfKI/AAAAAAAANfg/Cr-kw1xbkuoBTHQLRZjGW7V0DitrdHMVgCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20200110_083953.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1493" data-original-width="1600" height="298" src="https://1.bp.blogspot.com/-iE5Pcg9Xy5Q/XhgqgTRBfKI/AAAAAAAANfg/Cr-kw1xbkuoBTHQLRZjGW7V0DitrdHMVgCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200110_083953.jpg" width="320" /></a></div>
<br />Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-47345508281295566172019-11-17T07:40:00.003-08:002019-11-17T07:40:26.062-08:009.00 rano<br />
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Sobota. 9.00 rano. Woda w kalużach odbija echa piątkowej imprezy. Zapamiętała stopy w szpilkach i te na slupkach. Plaskie obuwie zna zbyt dobrze. Nie zawraca sobie nim głowy. To co powtarzalne nie jest tak pociągające. A woda w kaluzach marzyla kiedys o byciu tancerką. Śnila o lekkości kroku baletnicy. Ale to tylko krople deszczu delikatnie wpadaly w jej objęcia.</span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Miasto o poranku pełne jest dnia wczorajszego. Porozrzucane papierki. Butelki po piwie i wódce pochowane w naroznikach sklepowych witryn. Jakby ktoś chciał, by patrzyly szklistymi oczyma na poukladane na półkach towary. Mali strażnicy. Niezbyt jednak groźni. I moze dlatego nikt się nimi nie przejmuje. </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Tego smoka wczoraj tam jeszcze nie było. A może to moje oczy dopiero </span><span style="font-size: 1,00em;">dzisiaj</span><span style="font-size: 1,00em;"> dojrzaly do tego, by go zobaczyć? W kazdym razie jest. A moze raczej byl, gdyz nabity na iglicę nigdzie juz nie poleci. </span><br />
<span style="font-size: 1,00em;">Jakim Czasem okreslic martwego smoka? Terazniejszym, bo wciaz tkwi w miejscu czy tez przeszłym, gdyż umarlbyl zanim zdołał wydac z siebie pierwszy smoczy ryk? </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Panie w kawiarni uśmiechają się niepewnie. Muszą sobie przypomnieć, każdego dnia na nowo, że chcą pracowac, że to miejsce to tylko na jakis czas, punkt odbicia. Kolejny etap w stawaniu się kims innym. </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Niedziela</span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">W niedzielę o 9.00 miasto jest trochę bardziej brudne. Zniknęły kałuże. Komus musiało się to nie podobac, że nagle chodniki sa tak matowe, więc postanowil nabłyszczyc je swoja śliną. Efekt marny. Byc może miał chore płuca albo cierpial na jakąś inna przypadłość. </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Pod szyldem, zapraszajacym na pyszną, ciemną czekoladę, ktos zrobił kupę. Musial byc bardzo zazdrosny o to ze innych stać na gorący napój a jego nie. A moze wypił i mu nie smakowało i to wszystko w akcie protestu? </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Stojacy na parapecie plastikowy kufel wyglada podejrzanie. Jego właściciel ma problemy z nerkami. Albo nawet wątroba. </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Ciekawa jestem czy palacze, wyrzucajac na ulicę pety, myślą o tym jaki je potem spotka los. Czy wpadną pod koła pędzącego samochodu, czy tez w kratkę kanalizacyjną splukane z chodnika deszczem? Większość petow odnajduje jakąś szczelinę. Chowają się w niej. I siedzą. Nie mogą z niej wyczesać nawet zadziorne miotly ekipy sprzatajacej. </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Czytalam że smutne melodie mogą niektorym osobom poprawić nastrój. Slucham Fall in love. Moje cynamonowe cappuccino stygnie. Muszę potrzasnac głową, żeby odegnać od siebie nagle zbyt nostalgiczne myśli. </span><br />
<span style="font-size: 1,00em;">Obok przy stoliku siedzi kobieta z mężczyzną. Nie patrzą na siebie. Ekran telefonu jest bardziej atrakcyjny. </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Sobotnia impreza musiala byc bardziej szalona od tej piątkowej. Miasto przyjmuje to jednak ze spokojem. Jego nic nie zaskoczy. Nawet to, że liście z drzew przy glownej alei również pozostawiły po sobie zolto-brunatny ślad. Ja jednak jestem zmuszona do uniakania tuneli i arkad. Pod nimi w niedzielę rano jest ciemniej niż zwykle. I dziwnie mokro. </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;">Nie podoba mi sie takie miasto. W nieładzie, z podkrazonymi oczyma. Na pytanie skąd jestem wolę odpowiedzieć, że z Pimpililistanu albo innej zmyslonej krainy. </span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;"><br /></span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-size: 1,00em;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2mW8hXYVolg/XdFpmbZGBkI/AAAAAAAAL2Y/2CMAfUTYIyoOxFC87Ppgi70UN5Q078FMgCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20191117_163742.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1443" data-original-width="1600" height="180" src="https://1.bp.blogspot.com/-2mW8hXYVolg/XdFpmbZGBkI/AAAAAAAAL2Y/2CMAfUTYIyoOxFC87Ppgi70UN5Q078FMgCLcBGAsYHQ/s200/IMG_20191117_163742.jpg" width="200" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-I1w8mRnJ_QM/XdFpliQoRdI/AAAAAAAAL2Q/UHZUgUgbkycpg_0I5qL2qtph3B5KqBODQCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20191117_163758.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-I1w8mRnJ_QM/XdFpliQoRdI/AAAAAAAAL2Q/UHZUgUgbkycpg_0I5qL2qtph3B5KqBODQCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20191117_163758.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-JpvKxec45I8/XdFpmaPBXgI/AAAAAAAAL2U/-1zsZFBCj2wPuLzlWpR1rIqbJWKpiDbfwCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20191117_163816.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-JpvKxec45I8/XdFpmaPBXgI/AAAAAAAAL2U/-1zsZFBCj2wPuLzlWpR1rIqbJWKpiDbfwCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20191117_163816.jpg" width="240" /></a></div>
<br />Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-38626606776151893252019-11-14T01:38:00.002-08:002019-11-14T01:39:33.418-08:00Listy do... Odnalezione na strychu skrawki pamiętnika Alicji<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Obudziłam się wtulona w Twoją pachę. Przez chwilę byłam
mniejsza od pchły.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
***</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Też masz czasami to dziwne uczucie, że wszystko jest ze sobą
powiązane? Że każda nasza myśl zahacza o następną, a
wypowiedziane słowa przeskakują z jednej osoby do drugiej, a potem
krążą po wieczność wśród ludzi, gdyż nic w przyrodzie nie
ginie?
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Całkiem prawdopodobne, że kiedy jeszcze świat nie był podzielony
na kontynenty, wszyscy ludzie mieli taki sam kolor skóry, oczu i
włosów, oddychali w tym samym tempie, a ich serca wybijały jeden
rytm. Myśli też mieli wspólne, a mimo to ludzie byli szczęśliwi.
Jeżeli czujesz to samo co druga osoba, nie przyjdzie Ci do głowy,
żeby ją skrzywdzić. Pierwsi ludzie, zadowalając innych,
uszczęśliwiali samych siebie.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
A potem bogowie postanowili rozbić Prajednię. Była zbyt nudna, by
możną ją było oglądać z góry przez całą wieczność.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Do dzisiaj jednak fruwają w powietrzu pradawne powiązania.
Niektórzy potrafią ich nawet dotknąć.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
***</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Mam trzydzieści pięć lat, może ciut więcej albo dużo więcej,
to jednak nie ma żadnego znaczenia. Ludzie patrzą na mnie ze
zdziwieniem, „Wyglądasz młodo”, uśmiechają się, a ja
zgrzytam zębami. Tymi ukrytymi głęboko we mnie i niemającymi nic
wspólnego z bielą porcelany. Bo przecież wcale nie wyglądam.
Znaczy nie tyle wyglądam co jestem. Mam świadomość, że właśnie
tkwię w połowie swojej drogi. Ale wciąż po tej młodszej stronie.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Zresztą, nigdy nie będę stara. Moje kruczoczarne włosy też nie.
Taką mamy rodzinną tradycję. Unikamy starości. Nie mamy pojęcia
co to siwe włosy, chwiejny krok i rozedrgane dłonie. Do Końca
jesteśmy dziarscy, szczupli i pełni energii. Jedni z nas dlatego,
że zdrowo się odżywiają, drudzy po prostu umierają przed czasem.
Zresztą, to od zawsze był najlepszy sposób na zachowanie młodości
– umrzeć w wieku dwudziestu, trzydziestu lat i pozostać w cudzych
wspomnieniach kimś niemal niedojrzałym. Z gładką cerą i brakiem
codziennych zmartwień.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Ty masz trochę więcej lat niż ja, trochę więcej doświadczeń i
kurze łapki wokół oczu. Nikt nie dosypał Tobie genu wiecznej
młodości, ale to nie szkodzi. Mężczyźni, nie wiedzieć czemu,
całkiem niesprawiedliwie, starzeją się dużo przyjemniej niż
kobiety. I dlatego traktują zmarszczki w ten sam sposób co kobiety
biżuterię – nie przyszłoby im do głowy zapudrowywanie tych
drobnych oznak doskonałości.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
***</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Zastanawiałeś się kiedyś na ile już zostałeś pochłonięty
przez smolistą materię codzienności? Jak głęboko wniknąłeś w
tę czarną masę, która początkowo łapie tylko za pięty
wywołując łaskotki? I może dlatego człowiek zwykle traci
czujność, bo przecież łaskotanie jest przyjemne. A kiedy otwiera
oczy, jest już za późno, całe ciało ma pokryte strzępami
homogenicznej substancji. I nie potrafi jej z siebie zrzucić.
Czasami po prostu nie wie, że tkwi ona przyklejona do niego, tworząc
rodzaj drugiej skóry, przez którą rzeczywistość dociera jedynie
fragmentarycznie albo wcale. Pamiętasz? Niedawno sam mi mówiłeś,
że to przez skórę oddychamy, czujemy, odkrywamy świat. A kiedy
jest ona pokryta ciemną mazią możemy jedynie udawać, że
prowadzimy prawdziwe życie. Tak naprawdę to niemal umarliśmy. I
słowo „niemal” jest tu kluczowe, gdyż wciąż możemy niemal
wszystko. Tylko zachwyt nad błahostkami gdzieś ucieka. Nie ma
uścisku w brzuchu na widok wielkiej góry piasku, kolorowej waty na
patyku czy słońca, które ogrzało kamień tak mocno, że teraz to
on niemal świeci jakimś zaczarowanym blaskiem.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Co w Tobie wciąż wywołuje zachwyt?
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
***</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Nigdy nie wyszłam za Ciebie za mąż. Odmówiłam. Nie byłam gotowa
na pierścionek z diamentem i zobowiązanie do końca życia. A
jednak też nigdy od ciebie nie odeszłam, chociaż tyle razy w
myślach pakowałam swoje albo Twoje walizki.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Może to mi wystarczyło? Ta wiedza, że mogę w każdej chwili
wyjść. Że nie trzyma mnie przy Tobie sakramentalne „tak”,
tylko moje własne pragnienie. Dobrowolne i budowane od nowa za
każdym razem, kiedy otwieram oczy.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
***</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Przyszedłeś do mnie w nocy. Rozbudziłeś, chociaż wcale budzić
nie chciałeś, a tym bardziej rozbudzić. Czasami wolisz leżeć
obok kłody pokrytej miękkim mchem koszuli nocnej. Niczego więcej
nie potrzebujesz, by zasnąć. Nie mam nic przeciwko. Nie można
rozkoszować się swoimi ciałami każdej nocy, nikt nie ma na to ani
czasu, ani energii. Chyba że jest prostytutką. Wówczas musi. Być
może jednak udawana rozkosz męczy mniej od tej prawdziwej.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Tej nocy jednak, odwróciłam się w Twoją stronę, ale Ty już
spałeś mrucząc pod nosem jedną z tych pierwotnych, niedźwiedzich
kołysanek.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Co można zrobić z rozkoszą, która nie nadeszła?
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Czasami trzeba ją schować pod poduszkę, wówczas śnią się
rzeczy niepojęte. Słonie z kilkoma trąbami, pociągi jeżdżące
po schodach, skoki z mostu na wielkie palmy, wyścigi pokrytymi
błotem limuzynami.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Czasami można zapić ją ciepłym mlekiem pokrytym delikatnością
kożucha. Wówczas skrzywisz się ściągając białą skórkę i ta
czynność obierania cieczy ze skóry tak Cię rozbawi, że może
zapomnisz dlaczego wstałeś w środku nocy i poszedłeś do kuchni.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Czasami można taką rozkosz schować do słoika. I hodować niczym
miniaturowy las. Dokładając od czasu do czasu nowe drzewka. Może
to być jednak niebezpieczne. Rzadko kiedy zwracamy uwagę na rzeczy
małe. Niewielka rysa nikogo nie zaniepokoi. Łatwo ją przegapić. I
dopiero, kiedy słoik rozpadnie się na kawałki i będzie za późno,
dopiero wówczas nasza pamięć wyłowi tę delikatną skazę na
szle. Zupełnie niepotrzebne wspomnienie skoro nagle w pokoju
wyrośnie prawdziwy las zabierając każdy skrawek wolnej dotąd
przestrzeni. Z takim lasem niewiele można zrobić. Drzew powyżej
dziesięciu metrów ścinać nie wolno. Nawet kiedy rosną pośrodku
domu.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Ja moją rozbudzoną rozkosz zwykle wyrzucam do zsypu. Musi się czuć
strasznie lecąc z siódmego piętra gardłem metalowej rury, tej
samej, która połyka zwykle resztki z obiadu i ścinki z kolacji.
Leży potem w brzuchu pełnego śmieci kontenera i umiera powoli.
Bywa, że znajdzie ją jakiś bezdomny kot i połknie, sądząc, że
to po prostu przerośnięta mysz.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Wolę nie myśleć, co się potem dzieje z kotem. Słyszałam tylko,
że w piwnicy żyje ich już całe stado, rozmnażając się
nieustannie. Może to jest ta tajemnica dlaczego kotów jest na
świecie zawsze o jednego za dużo. Powinnam ostrzec innych, by nie
wyrzucali swojej niedoszłej rozkoszy do kosza na śmieci. Aż strach
pomyśleć co by się mogło wydarzyć, gdyby właściciel owej
rokoszy mieszkał w pobliżu lasu, w którym jest dużo dzików.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
***</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; page-break-before: auto; text-indent: 1.4cm;">
Mam, na ile można posiadać cokolwiek, małe mieszkanie w bloku na
siódmym piętrze, z którego okna lubię wyrzucać swoje fantazje.
Widzę wówczas jak wznoszą się górę. Kolorowe baloniki. A potem
pikują w dół, zahaczają o rękawy pospiesznie idących po szarych
chodnikach ludzi. Zaczepieni w ten sposób przechodnie reagują
wzdrygnięciem. Rzadko który chwyci balon za sznurek i będzie niósł
go ze sobą do pracy czy sklepu. Większość ludzi jednak w ogóle
nie czuje, że cokolwiek dotknęło ich skóry. Nie wiedzą co tracą.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
***</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
Nasłuchiwałeś kiedyś szeptów klatki schodowej? Głosy, krzyki,
chrząknięcia, wszystkie te ludzkie odgłosy wydobywają się przez
szczeliny w drzwiach mieszkań i zaczynają pląsać ze sobą.
Zagubione chochliki. Słowa Pani A zostają wymieszane z tym co mówił
B. Krzyk rozkoszy młodej dziewczyny z ostatniego piętra połączył
się z okrzykiem starszej pani, która znalazła w pudełku z
ciastkami zdechłą mysz. Zmieszana ze sobą rozkosz i strach
zakiełkowały nowym dźwiękiem. Odtąd ludzie wieczorami nie mogą
spać, gdyż ciągle czują dziwnie rozkoszny niepokój.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
***</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
Znowu nasze pragnienia minęły się o kilka centymetrów. Siedziałeś
na kanapie z laptopem na kolanach i powili znikałeś w świecie,
którego nie potrafię zrozumieć. Być może dlatego, że nie mam na
to ochoty. W każdym razie podeszłam do Ciebie i pogładziłam Twoje
oszronione Czasem włosy, ale Ty nie zareagowałeś. Mój dotyk był
zbyt delikatny. Nie zdołał wyrwać Cię z rzeczywistości, w której
tkwiłeś. Coś tam, w głębi komputera jest dla Ciebie dużo
przyjemniejsze od obecności drugiego człowieka. Nie wiem tylko co.
Nigdy nie zdołałam odnaleźć w wirtualnym świecie tej magicznej
miękkości. Może dla mnie jej już zabrakło? A może za mało się
staram, z obawy, żeby nie zniknąć.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
<br /></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
***</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
Wczoraj biegłam na tramwaj, spóźniona jak zwykle o parę sekund.
Myślałam, że mam szybkie nogi i zdążę. I pewnie dałabym radę.
Gdyby ktoś inny siedział za kierownicą. Ale to byłeś Ty. Zawsze
lubiłeś dawać nauczkę osobom, które łamią przepisy. Więc i
teraz Twoje stopa nie zwolniła pedału gazu. A moja pechowo,
zupełnie przypadkiem, zahaczyła o nierówność w asfalcie.
Upadając poczułam strach. Potem przyszedł ból i odebrał mi
możliwość myślenia. Moje ciało rozpadło się na kawałki. Tylko
dusza została cała. I ta dusza widziała jak w końcu zatrzymałeś
auto, ale nie potrafiłeś już z niego wysiąść. Przesłoniłeś
dłońmi oczy, jak małe dziecko, które sądzi, że tyle wystarczy,
by uciec przed strachem. Ale to nic nie dało. Powoli wpadałeś do
środka samego siebie. Ty, zwykle taki wysoki i wyprostowany,
skurczyłeś się do wielkości małego orzeszka. Być może
dlatego, kiedy nadjechała policja nie znalazła sprawcy wypadku.
Nikt nie zwrócił uwagi na leżący na fotelu kierowcy orzech
włoski. Tylko ja podeszłam, nie podchodząc wcale, bo przecież nie
miałam już nóg, wzięłam Cię w moje nie-dłonie i teraz
wędrujemy. Razem. Pogrążeni w wiecznym milczeniu. Wreszcie
całkowicie zgodni.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Y-tGd2lkBhs/Xc0dnvV2azI/AAAAAAAAL1s/3L02b4VEPm4xXkcDoOuktt5lxmupN0Z4wCKgBGAsYHg/s1600/DSCN2648.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="480" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-Y-tGd2lkBhs/Xc0dnvV2azI/AAAAAAAAL1s/3L02b4VEPm4xXkcDoOuktt5lxmupN0Z4wCKgBGAsYHg/s320/DSCN2648.JPG" width="240" /></a></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
<br /></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-60863563322995646122019-11-03T05:41:00.003-08:002019-11-03T05:41:37.199-08:00Wierszem o milczeniuNie mam pomysłu na tytuł. Może nie jest potrzebny?<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
Milczymy<br />wspólnie<br />Chociaż<br />Każde w swoim pokoju<br />Więc<br />bardzo prywatnie<br />niemal wykwintnie</div>
<div style="text-align: center;">
<br />Takie milczenie<br />może ugryźć<br />w kostkę<br />albo w nos</div>
<div style="text-align: center;">
<br />Może też zostawić ślad<br />w jakimś niewidocznym miejscu<br />tak bardzo niewidocznym<br />że aż nieprawdziwym</div>
<div style="text-align: center;">
<br />Lepiej byłoby coś powiedzieć<br />Ale to wymaga odwagi</div>
<div style="text-align: center;">
<br />Przełamać ciszę<br />to jak stwierdzić<br />że nie miało się racji</div>
<div style="text-align: center;">
<br />Więc musimy<br />milczeć wspólnie<br />chociaż przedzieleni ścianą<br />o grubości<br />ciszy</div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-30778209860075239742019-11-03T05:39:00.001-08:002019-11-03T14:23:55.568-08:00Mąż na kanapie Spojrzała na swoje męża tak, jak nie powinna nigdy patrzeć na męża żona. Jakby na chwilę<br />
zapomniała o wspólnych wypadach do kina, przejażdżkach samochodem do parku, gdzie w zaparowanym<br />
od oddechów aucie oddawała mu, nie całe, bo całego nie byłaby w stanie, ale fragmentarycznie, swoje<br />
ciało. Przez kilka sekund, nagle rozciągniętych w minuty, zapomniała o dorosłych synach, którzy nie byli<br />
dziećmi przypadku czy pękniętej prezerwatywy a świadomego wyboru. Zapomniała o wspólnym<br />
mieszkaniu, na którym ciążył równie wspólny kredyt we frankach. I tych miłych chwilach, których<br />
przecież było całkiem sporo, tylko nagle wyleciały jej z głowy.<br />
Położyła dłonie na twarzy, a potem, jakby chciała zetrzeć z siebie ten dziwny wzrok zatopiony w<br />
nagłej niepamięci o życiu, które wiodła, przesunęła je w dół. Skórę miała lekko wilgotną od kremu i<br />
nawet całkiem gładką jak na swoje pięćdziesiąt parę lat. Gdyby miała od razu określić swój wiek, nie<br />
byłaby w stanie tego uczynić. Zapamiętała swoje trzydzieste urodziny jako te ostatnie. Potem przestała liczyć.<br />
– Może już wstaniesz? – powiedziała zbyt cicho, by mógł ją usłyszeć, a potem poszła do kuchnio bierać ziemniaki.<br />
***<br />
Stanęła przed drzwiami. Klatka schodowa wypełniona była oddechami mieszkań. Niektóre z nich<br />
spały i te miały woń lekko słodką. Inne wypełnione były zapachem alkoholu, awantury o rzeczy błahe<br />
oraz te istotne, szybkiego seksu i pieczonej kaczki.<br />
Zaczęła szukać w torebce kluczy, ale jej ręka natrafiła na coś zupełnie innego. Cofnęła dłoń<br />
zdumiona chłodem metalu i dziwacznym kształtem przypominającym korkociąg. Nie mogła sobie<br />
przypomnieć, kiedy kupiła kastet. Czy w ogóle mogła coś takiego zrobić? Ona, przykładna żona i matka.<br />
Z poukładanym aż do przesady życiem. Tak mocno poukładanym, że przesunięcie jednego elementu<br />
mogłoby zaburzyć całą jego konstrukcję? Patrzyła na czarny, spiczasty przedmiot i coraz silniej zaciskała<br />
wargi, jakby próbowała zatrzymać w ustach słowa, które miały zamiar z nich wyjść. Ale przecież nie<br />
mogłaby im na to pozwolić. Te słowa nie mogły należeć do niej, przecież ona miała dobre życie, nie<br />
miała na co narzekać, a tym bardziej przeklinać.<br />
<br />
***<br />
Po raz kolejny przyłapała się na wpatrywaniu w leżącego na kanapie męża.<br />
– Wstań wreszcie – powiedziała dość stanowczym głosem. Ale mężczyzna nawet nie drgnął.<br />
<br />
***<br />
Rozwieszając pranie zauważyła na swojej bluzce plamę. Czerwoną jak od wina, a przecież od dawna nie miała w ustach alkoholu. Więc skąd ten czerwony ślad? Przymknęła powieki. Próbowała<br />
przyciągnąć do siebie jakiś obraz. Odległy, niezrozumiały, pocięty na kawałki, ale jej uciekł. Wzięła więc<br />
trochę płynu, którym zwykle szorowała toalety i wtarła go w tkaninę. Teraz plama była po prostu biała.<br />
***<br />
Otworzyła lodówkę, ale to nie z niej. Sprawdziła wszystkie szafki kuchenne, toaletę i sypialnię.<br />
Ale nie potrafiła zlokalizować zapachu. Smrodu rozkładającego się mięsa.<br />
– Wstań i znajdź tego szczura, który gnije pod podłogą – krzyknęła w stronę kanapy, ale jej mąż<br />
nie zareagował pogrążony w tej swojej drzemce, która zawsze doprowadzała ją do szału.<br />
Bo kobieta nie lubiła bezczynności. Akceptowała, z braku wyboru, konieczność snu, ale na tym jej tolerancja wobec<br />
odpoczynku się kończyła. Tak została wychowana. Babka i matka zawsze jej powtarzały, że dobry<br />
mężczyzna to nie ten, który ma długiego penisa, ale ten który potrafi działać. Więc żyła w przekonaniu,<br />
że trzeba cały czas czymś się zajmować. Od bezruchu ludzie umierali. A ona chciała żyć.<br />
<br />
***<br />
Tego dnia sąsiedzi zawiadomili policję. Jeden z mundurowych wygiął jej ręce do tyłu tłumacząc, że ma<br />
prawo do zachowania milczenia. A przecież ona cały czas milczała. Prawie nigdy nic nie mówiła. I dlatego tak bardzo było jej źle. Bo nie potrafiła powiedzieć głośno o swoich myślach i uczuciach.<br />
<br />
– Czy wie pani za co jest aresztowana?<br />
Kiwnęła przecząco głową.<br />
– Naprawdę pani nie wie?<br />
Spojrzała na niego niepewnie. Czy wiedziała co zrobiła?<br />
Odwróciła głowę i po raz ostatni spojrzała na kanapę, na której leżało zmasakrowane ciało jej męża.<br />
– Ja go tylko chciałam obudzić – odparła.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-XI8HzH4gMAs/Xb7YlUdYKGI/AAAAAAAAL0c/KJdAGN-Zoww2Y97eeqlmz3Sk6q3qATl9gCLcBGAsYHQ/s1600/facet%2Bna%2Bkanapie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1251" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-XI8HzH4gMAs/Xb7YlUdYKGI/AAAAAAAAL0c/KJdAGN-Zoww2Y97eeqlmz3Sk6q3qATl9gCLcBGAsYHQ/s320/facet%2Bna%2Bkanapie.jpg" width="250" /></a></div>
<br />Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-67011069052866813982019-10-20T13:42:00.003-07:002019-10-25T14:04:07.614-07:00Opowieści Kolistego Czasu, My. <div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CLO9Kp-oIM0/XazGRku9GjI/AAAAAAAALzY/TkEV3ubK_jg_oWGxtPUWnw_FZX1qU7ejwCLcBGAsYHQ/s1600/oni%2Bw%2Bba%25C5%2584kach.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1543" data-original-width="1600" height="308" src="https://1.bp.blogspot.com/-CLO9Kp-oIM0/XazGRku9GjI/AAAAAAAALzY/TkEV3ubK_jg_oWGxtPUWnw_FZX1qU7ejwCLcBGAsYHQ/s320/oni%2Bw%2Bba%25C5%2584kach.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nasze światy
stykają się ze sobą opuszkami palców wskazujących. Ucisk jest
delikatny, powierzchnia dość wąska. Ale jak dotąd tyle nam
wystarczało, żeby żyć razem i razem ulegać wpływom Kolistego
Czasu. Bo Czas nie jest linią prostą. Ci z ludzi, którzy ulegli
namowom gnających naprzód dat, zdaniom naukowców i pomniejszej
wagi mówców, żyją wedle prostych reguł, cały czas biegnąć
przed siebie. Nie wiedzą, że jest to bieg daremny, że każdego
dnia wracają do tego samego puntu co dzień wcześniej. Zaślepieni
linearnością czasu nie dopuszczają do siebie szeptów, wyłażących
z różnych zakamarków dnia, które podpowiadają, że Czasu nie
można zmierzyć za pomocą kalendarza. Zerkają na zegarki,
pozbawione, dla zmyłki, okrągłych tarcz i tylko wzruszają
ramionami.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Bywa jednak, że
ktoś nagle zatrzyma się pod wieżą kościelną, spojrzy na
krągłość ogromnego cyferblatu, zmarszczy brwi i nagle dotrze do
niego, że Czas biegnie w zupełnie inny sposób niż sądził do tej
pory. Jak to jest poczuć, że jest się jedynie małym kamykiem
uczepionym ogromnej kuli? Kamykiem, który zmienia delikatnie, jednakże nie zanadto, chociaż uporczywie trajektorię tejże kuli?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nasze światy
stykają się ze sobą opuszkami palców wskazujących. Żyjemy razem
ulegając wpływom Kolistego Czasu jednocześnie zmieniając jego
bieg. Czasami przykładamy do siebie całe dłonie. Wówczas nasza
miłość zaczyna kwitnąć. Owocem złączonych dłoni są mydlane
bańki. Tańczą i wirują w powietrzu wprawiając nas w zadowolenie.
Powierzchnia baniek jest lekko błyszcząca, bywa więc, że możemy
ujrzeć w nich nas samych. Nie wiedzieć czemu to nas zachwyca. Im
więcej nas w bańce, tym bardziej mamy ochotę sprawić, by bańka
nabrała konkretnych kształtów. Dopóki bańki są małe i
delikatne, robimy wszystko, żeby je chronić. Przekładamy fragmenty
nas samych - te małe cegiełki stworzone przez nasze myśli,
umiejętności, potrzeby - umacniając strukturę bańki, także w
końcu staje się ona zupełnie samodzielnym, niezależnym bytem.
Wówczas nasze dłonie oddalają się od siebie. Jakby płoszyła nas
możliwość dalszego trwania w tej dziwnej jedności i zadowoleniu.
I to jest zwykle początek klęski. Zaczynamy zapominać, że Czas
jest kolisty. Więc budząc się co niedzielę w tym samym łóżku,
z tą samą obok osobą, z tymi samymi szmerami, które wydobywają
się ze śpiącego jeszcze domu, zaczynamy wpadać w panikę. „Znowu
to samo”, myślimy i zaczynamy drżeć. Gdzieś w zakamarkach
naszej głowy zaczyna kiełkować poczucie winy, jakbyśmy byli
odpowiedzialni za to, że tydzień ma siedem dni, a my żyjemy w jego
ramach i nie potrafimy przeskoczyć do dnia ósmego, do tego
śmiesznego ósmka, który uciekł Bogu, kiedy Ten stwarzał świat.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nasze światy
stykają się opuszkami palców. Żyjemy razem ulegając razem
wpływom Kolistego Czasu. Kiedyś zachwycała nas możliwość snucia
własnej bajki w ramach tej wspólnej. Ale potem nadszedł dzień,
kiedy nasze palce przestały się dotykać. Na jedną chwilkę
utraciliśmy ze sobą kontakt. Coś uległo zmianie. Pewnego dnia
znowu zaczynamy mówić do siebie per „pan” i „pani”.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nasze światy
przestały się stykać ze sobą opuszkami palców. Wciąż toczymy
razem nasze obok-życia, ale już nie jesteśmy pewni ani tego kim
jesteśmy, ani tym bardziej kim jest osoba, która tak uparcie
wędruje tym samym szlakiem co my. Każdego dnia budzi nas ten sam
dźwięk telefonu, ale nie próbujemy zmienić melodii na nową, nie
widzimy sensu takiej zmiany. Przywykliśmy zarówno do melodii jak i
do codziennego „dzień dobry”, wymawianego mechanicznie, nie
wiadomo nawet w którą stronę.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nasze światy są
zupełnie obcymi światami. Zjadamy śniadanie siedząc przy wspólnym
stole, ale każde z nas myśli o czymś zupełnie innym zatopione w
swoim prywatnym ekranie pełnym niejednokrotnie fałszywych
informacji.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Jeden ze światów
przystanął. Drugi świat nie zauważył nieobecności tego
pierwszego i toczył się dalej. Pierwszy świat zapomniał jak
wprawić samego siebie w dalszy ciąg zdarzeń i wyrzucony z
możliwości ruchu pomału umierał. Drugi, zupełnie
przypadkiem, natknął się na kolejny świat i odtąd</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
nasze światy
stykają się opuszkami palców wskazujących. Ulegamy wpływom
Kolistego Czasu i wędrujemy razem, zadowoleni i szczęśliwi. Nasz
uścisk jest delikatny, a przestrzeń styku wąska. Ale tyle
wystarcza. Musi wystarczyć. Nie ma innej możliwości. W każdym
razie my nie mamy o niej pojęcia. </div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CLO9Kp-oIM0/XazGRku9GjI/AAAAAAAALzY/uRvxV4PATSsLVtE1yHZue621F6xnJYnBwCEwYBhgL/s1600/oni%2Bw%2Bba%25C5%2584kach.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1543" data-original-width="1600" height="308" src="https://1.bp.blogspot.com/-CLO9Kp-oIM0/XazGRku9GjI/AAAAAAAALzY/uRvxV4PATSsLVtE1yHZue621F6xnJYnBwCEwYBhgL/s320/oni%2Bw%2Bba%25C5%2584kach.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grafika Nathalie Gile Art</td></tr>
</tbody></table>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-39784674609229727872018-08-26T06:15:00.000-07:002018-08-28T01:23:35.327-07:00Falochron (opowiadanie właściwe) #falochron #nurkowanie<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Lubię nurkować. Zaglądać do tego świata, który zwykle jest taki
rozmazany i niemal nieprawdziwy. Nakładam maskę, sprawdzam butlę.
Czarne płetwy wyglądają jakbym chciał udawać, że jestem jakąś
wielką żabą. Potworem z błonami między palcami, który
postanowił szpiegować morskie dno. Bawi mnie ta myśl i kiedy
rzucam swoje ciało za burtę rybackiego kutra, który zwykle
pożyczam od ojca, żeby móc ponurkować, jestem w bardzo dobrym
nastroju.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Kolorowe muszle, roślinność, której zieleń potrzebowałaby
dodatkowych nazw, by chociaż spróbować zrozumieć jej
różnorodność. Wszystko tu jest inne. Powolne, ze słońcem w
wiecznym stanie rozproszenia.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Pływam zwykle dość powolnie, żeby nie zakłócać rytmu tego
podwodnego świata, w którym jestem intruzem. Moje oczy chłoną
całą tą wilgotną przestrzeń. To jest mój relaks. Zresztą wolę
nurkowanie od spotykania się z chłopakami w moim wieku, którzy
albo mówią o grach komputerowych, albo o dziewczynach. A mnie nie
interesuje ani jedno, ani drugie. Nie rozumiem chęci przebywania w
cyberprzestrzeni, tak jak oni nie wiedzą co mnie tak fascynuje w
nurkowaniu. Co do dziewczyn mam dość mieszane uczucia. Coś tam w
moim ciele mówi mi, że ich obecność może być całkiem
przyjemna. Ale musiałbym wpierw przebrnąć przez randki, słuchanie
tego o czym mówią. A ja wolę milczeć. Wypuszczanie słów przez
otwór gębowy jest dla mnie stratą czasu. Czasami żałuję, że
nie urodziłem się pozbawiony możliwości wydawania z siebie słów
tak jak moja nie ma siostra. Może wówczas wszyscy daliby mi święty
spokój.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Płetwy falują, kiedy nurkuję głębiej. Mam wrażenie, że mój
skafander uległ skurczeniu, ale wiem, że to tylko ciśnienie.
Ułuda. Wszystko jest tak, jak powinno być.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Kątem oka dostrzegam jakiś błysk. Za moimi plecami. Odwracam
głowę. Cień łodzi wciąż faluje poza taflą wody. Nic nie uległo
zmianie. A jednak zaczynam odczuwać strach. Nie mam pojęcia
dlaczego. Pod wodą zwykle mam poczucie bezpieczeństwa. Tu nie ma
głupich słów i złośliwych odpowiedzi. Wszystko jest spokojem.
Próbuję unormować oddech, ale to nie pomaga. Strach przysiadł na
moim karku jak kałamarnica i nie ma zamiaru puścić. Nie mam więc
wyboru. Chcę płynąć w górę. Ale nie mogę. Moja noga utknęła.
Zielone wodorosty zawiązały na niej swoje ciała. I wówczas czuję
obecność kogoś jeszcze. Nie jestem sam. Nerwowo rozglądam się na
boki. Panika jest czymś na co nurek nigdy nie powinien sobie
pozwolić. Zamykam oczy i przywołuję w myślach spokojną taflę
morza. To mnie uspokaja. Kiedy otwieram powieki widzę przed sobą
oczy. Zielone, błyszczące oczy patrzą na mnie, a czyjeś blade
ręce dotykają moich ramion, a potem nóg. Mam ochotę krzyczeć,
ale przecież jestem pod wodą. Tu nie ma dźwięków. Odpycham od
siebie postać i zaczynam silniej uderzać płetwami o wodę.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Kiedy wynurzam głowę na powierzchnię jest mi gorąco i ledwo
oddycham. Może popłynąłem za głęboko i miałem halucynację?
Łapię za burtę i wpadam na pokład kutra. Zrzucam z siebie sprzęt
i leżę przez jakiś czas na deskach łodzi oddychając ciężko. Co
to było? Co to do jasnej cholery było?</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Dzień pomału zaczyna zachodzić, kiedy w końcu wstaję i
zapuszczam silnik. Wieczorna bryza powiewa od strony lądu. Delikatny
wiatr łagodnie gładzi taflę wody. Pod włos. Mam wrażenie, że
powstające wybrzuszenia to pomruki zadowolenia. Morze lubi takie
pieszczoty. W oddali dostrzegam światła latarek. Kilka albo nawet
kilkanaście osób przeczesuje wodę smugami światła. Podpływam
bliżej.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– To on! – ktoś krzyczy na mój widok.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Jezu, całe szczęście.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Gdzieś ty do cholery był? – pyta mnie ojciec a potem, wbrew
szorstkości własnych słów przysuwa do siebie.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Tato, przestań – mówię uwalniając się spod czułości. –
Przecież wiesz, że każdego dnia idę nurkować.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Nie było cię dwa dni! – krzyczy. – Dwa cholerne dni!</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– To niemożliwe, przecież wypłynąłem… – urywam. Bo nie mam
już pewności ile czasu minęło. Może zasnąłem na łodzi i nie
zauważyłem, że czas wcale nie spał ze mną? – Przepraszam. Nie
wiem jak to się stało.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Najważniejsze, że jesteś cały. A gdzie Mary?</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Mary?</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Była z tobą.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Pływałem sam – mówię. – Byłem sam na łodzi! – niemal
krzyczę chcąc zagłuszyć jakieś skrobanie, które drapie moje
myśli, że był ktoś jeszcze.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br />
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Tej nocy nie mogę zasnąć. Wałkuję łóżko wzdłuż i wszerz, w
końcu siadam na jego brzegu i zsuwam z siebie kołdrę. Chłodne
powietrze gładzi moje nagie ciało.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Mary – mówię cicho. Jedyna dziewczyna, z którą potrafię
rozmawiać, a raczej milczeć. Bo Mary zawsze jest cicha. Idealnie
pozbawiona dźwięków. Czasami zabieram ją ze sobą i nurkujemy w
tej przyjemnej ciszy braku słów. Jedynie morze wciąż szumi i
mlaska jęzorem oblizując burtę kutra. Ale przecież tym razem
wypłynąłem sam.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Pokłóciliśmy się. O coś co nie miało znaczenia. I na moje
pytanie czy płynie ze mną pokręciła przecząco głową. Ale
potem… Wstaję i podchodzę do okna. Dwa księżyce. Jeden szarpany
wiatrem faluje na tafli wody. Jakby chciał się uwolnić, ale nie
potrafi. Drugi zerka na niego z góry. Wyniosły i zimny. I wówczas
znowu widzę zielone oczy. Patrzą na mnie szklistym odbiciem w
szybie. Odwracam głowę. Ale pokój jest pusty. Nikogo nie ma. Kręcę
głową. Chcę z niej strzepnąć to wrażenie obecności.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Mary? – pytam, bo przecież dobrze wiem do kogo należą
zielone oczy. Nikt mi jednak nie odpowiada. „Ona umarła”, słyszę
w swojej głowie własny szept i zaczynam płakać, chociaż
mężczyźni, nawet ci bardzo młodzi, nie płaczą, nie wolno im. Od
dziecka dostają podprogowe informacje, że łzy narażają ich
męskość, jakby faktycznie penis mógł się kurczyć z powodu
kilku słonych kropli.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br />
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Wkładam spodnie i wychodzę z domu. Wieczorne powietrze jest lepkie
i chłodne. Siadam na pomoście.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Ja też za nią tęsknię. Czasami zapominam… – słyszę głos
ojca.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Wiem, tato – mówię. – Mnie też jej bardzo brakuje.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Mam wrażenie jakby ona nas nie opuściła.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– To my jej nie potrafimy uwolnić. Dręczymy jej duszę. Trzymamy
w tym miejscu, bo jesteśmy egoistami.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Powinniśmy wreszcie ją pochować.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
– Tak – przytakuję.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
<br />
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Nigdy nie odnaleźliśmy jej ciała. Utonęła pięć lat temu.
Poszła z koleżankami popływać. Z tymi, których tak nie lubię,
bo są piskliwe i głośne. Ale Mary, która od dziecka nie potrafiła
mówić, uwielbiała ich towarzystwo. Może właśnie dlatego, że
ona nie potrafiła tworzyć takiego hałasu co one. A może
zwyczajnie lubiła ludzi. Niezależnie od tego czy mieli coś
wartościowego do powiedzenia, czy nie.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Nie wiem która z nich wpadła na pomysł, by nurkować przy
falochronie. Woda była spokojna, ale przecież Mary wiedziała, że
to są tylko pozory. Pod granatową powierzchnią kryły się
niewidzialne prądy. A jednak ta wiedza jej nie powstrzymała.
Wskoczyła do morza. I to był jej ostatni w życiu skok. Szukaliśmy
jej przez wiele dni, ale czasami morze nie wyrzuca swoich ofiar na
brzeg. Chowa je. Pod kamieniem, w zagłębieniu skały, przechowuje
niczym drogocenny skarb. Rozbiera do kości. Liże i pieści szczątki
upodobniając je do muszli. W moich rejonach jest taka legenda. Mówi
ona dziewczynie, która została porwana przez morze, gdyż jej oczy
były tak samo zielone jak wodorosty pokrywające morskie dno. A
ponieważ była bardzo dobra, nie umarła tylko zamieniła się w
opiekunkę morskiej trawy. Od tego dnia, jeżeli jakiś nurek
zaplącze nogę o te miękkie zielone sieci, ona wyplątuje go
stamtąd, gdyż nie chce by ludzkie zwłoki okaleczyły piękno
wodorostów.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.6cm;">
Czasami mam wrażenie, że ta legenda opowiada o mojej siostrze.
Chciałbym, żeby tak było.
</div>
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.4cm;">
</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-HkAtmlkeAnU/W4Knx_Hh-KI/AAAAAAAALF8/-GxnRCB1YeQlUImE4yFjHjckoDbDbCf3QCLcBGAs/s1600/lodka1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="961" data-original-width="1600" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-HkAtmlkeAnU/W4Knx_Hh-KI/AAAAAAAALF8/-GxnRCB1YeQlUImE4yFjHjckoDbDbCf3QCLcBGAs/s400/lodka1.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-20468638875782464092018-08-14T04:16:00.004-07:002018-08-17T03:31:48.997-07:00Wędrówka (opowiadanie, wydłużone)
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Czasami mam wrażenie
jakbym był obok. Obok sytuacji, w którą wdepnąłem jak w psie
gówno leżące na chodniku; obok swojej żony, która nagle jest
jakaś odległa i niemal zamazana, chociaż właśnie trwamy w
uścisku zbliżającym i ciasnym; obok własnego ciała, którego
czasami nie rozumiem, bo ono działa automatycznie i zanim w ogóle
powstanie we mnie ochota, by gdzieś pójść, ono już tam dawno
przebywa. Jestem obok własnych myśli, które obserwuję niczym
zjawiska atmosferyczne – z fascynacją i lekkim przerażeniem.
Miałbym ochotę wysnuć teorię o nieistnieniu własnego ja, ale to
już chyba zbyt daleko idące wnioski. Zresztą wnioski zwykle mają
chude, patykowate nogi, na których ledwo trzymają cały korpus
przypuszczeń i analiz. Są więc raczej powolne i niekoniecznie
skłonne do odległych wędrówek.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wczoraj widziałem
ducha. Wszedłem do łazienki, w której wcześniej kąpała się
żona. Ciepła para przycupnęła na moich ramionach i włosach.
Przez chwilę odczuwałem pokusę, by na tym zakończyć swoją
bytność pod prysznicem, zostałem w końcu otoczony oparami mydła
i wody, co dawało skąpe poczucie czystości, w końcu jednak
doszedłem do wniosku, że lenistwo jest czymś niegodziwym, więc w
ramach walki z jego przejawami otworzyłem plastikową kabinę. I
wówczas ujrzałem mężczyznę. Całkiem podobnego do mnie, chociaż
być może z lepiej rozbudowanym torsem. Całą resztę również
miał bardziej wydatną, ale nie obudziło to we mnie zadawnionych
kompleksów, w końcu wiem, że nie jest ważne nasze ciało, z
pewnością to nie o nie w życiu chodzi. W każdym razie patrzyłem
na nagiego mężczyznę stojącego w mojej własnej łazience i przez
chwilę zacząłem podejrzewać swoją ukochaną o romans, ale po
chwili dotarło do mnie, iż nie byłoby to możliwe z racji tego, iż
cały dzień byłem w domu. Chrząknąłem znacząco, gdyż nie
miałem pojęcia co w takiej sytuacji należy powiedzieć, mężczyzna
jednak pozostał obojętny na moje wdychania i charkoty. W końcu
wyrzuciłem z siebie krótkie zdanie w stylu: To nie jest pańska
kabina. Ale nagi osobnik ani drgnął. Zdobywszy się na odwagę
wyciągnąłem przed siebie rękę. Nie napotkała na żaden opór i
może bardzo dobrze, gdyż celowaniem na oślep. W łazience byłem
sam. Mężczyzna zniknął. I kiedy później opowiadałem o
zdarzeniu swojej małżonce, ta powiedziała tylko: Ojej, lepiej
zbudowany od ciebie? A potem spuściła głowę, jakby miała coś z
tym wszystkim wspólnego.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Męczy mnie osobliwa
myśl, iż oto byłem świadkiem cudzej fantazji, która została
porzucona, niepotrzebna i zużyta, a jednak wystarczająco
intensywna, by mogła przetrwać bez głowy, która ją stworzyła.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
To nie był jedyny
raz, kiedy ujrzałem coś osobliwego. Jakiś czas temu, teraz sobie
przypominam, spotkałem pewną staruszkę. Jej kościste palce
chwyciły moją dłoń i trzymały jak w szponach. Coś do mnie
mówiła, ale nie mogłem niczego zrozumieć, gdyż jej głos był
zbyt cichy albo to ja w głowie wcisnąłem „mute”. W każdym
razie patrzyła na mnie w taki sposób, który mnie przerażał. I
gdyby nie ten silny uścisk byłbym przekonany, że oto mam przed
sobą ducha o czarnych włosach i pomarszczonej jak kuchenna ścierka
twarzy. Coś mi dała. Jakiś zeszyt, który wyglądał na równie
stary co ona. Jej usta wypowiadały szybko jakieś słowa, ale ja
wciąż nie mogłem nic usłyszeć. W końcu kobieta zwolniła
uścisk, a ja odszedłem do swoich spraw. Zeszyt wyrzuciłem do
śmietnika za rogiem. I więcej o nim i kobiecie nie myślałem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Pracuję w małej
firmie, która oferuje równie małe zarobki. Tuż po studiach miałem
wielkie aspiracje, fantastyczne plany i nierealne pomysły, jednak
zmuszony przez życie i okoliczności, stopniowo z nich rezygnowałem.
Odzierałem je z pierza. Skubałem, a na końcu opaliłem jak
kurczaka i zjadłem. Chciałbym w jakiś sposób wyróżnić się
ponad przeciętność, pokazać swoje intelektualne możliwości i
zawiłości umysłu, ale brakuje mi odwagi. Bo musiałbym wszystko
rzucić. Marny, ale realny i stały etat oraz pewność, że
pieniędzy starczy do kolejnej wypłaty, a w razie wypadku będę
miał opłacony pobyt w szpitalu. I te dogodności mnie krępują,
związują moje pragnienia, ciskają je w kąt i mówią, żeby nie
próbowały nawet unieść głowę. Nie wolno im na mnie patrzeć. W
końcu mam żonę, która, jak większość kobiet, nosi w torebce
hasło „poczucie bezpieczeństwa”, którym w razie konieczności
może pomachać mi przed nosem. Są też dzieci. Dwójka. Wciąż
małe i niezbyt samodzielne. Zapatrzone w tablet czy komórkę,
dzieci nowej generacji, które urodziły się z palcami zdolnymi do
przesuwania wirtualnych ikon. Czasami, kiedy patrzę na moich synów
odnoszę wrażenie, iż siedzą oni za jakąś szybą, że są w
zupełnie inne przestrzeni niż ja, a postęp technologii sprawia, że
nie dam rady ich dogonić.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Jedziemy nad morze.
Trasa dość długa i żmudna. Zaintonowałem więc jakąś piosenkę
zapamiętaną z czasów, gdy miałem dziesięć lat i chodziłem do
harcerstwa, z czasów, w których pistolety robiło się z patyków,
a trzepak nie był zardzewiałym chochołem a drążkiem
gimnastycznym, na którym spędzało się połowę wolnego czasu.
Drugą trzeba było podzielić między sen a lekcje. W każdym razie
zacząłem śpiewać, a głos mam całkiem dobry, niski, niepasujący
do mojego trochę zbyt wątłego ciała. Moja żona podciągnęła
kąciki ust w górę, zadowolona, rozmarzona, znowu młoda.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Lubię jak
śpiewasz, Mikołaju – powiedziała klaszcząc w dłonie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Tylko chłopcy nagle
się skrzywili i powiedzieli, żebym przestał, że to już niemodne
tak nucić, że to im przeszkadza i nie mogą przeze mnie grać. Więc
umilkłem. Zerknąłem w lusterko wsteczne i zobaczyłem cyber-synów
z palcami mknącymi po błyszczących ekranach i poczułem, że
przestaję pasować. Odstaję. Jeżeli świat zmierza w kierunku
wirtualnej rzeczywistości, tacy jak ja, wcale nie starej daty, tylko
Innej, pozostaną poza nim. Wypluci przez komputery, które sami
stworzyliśmy. Odepchnięci przez dzieci, które przecież nie wzięły
się z powietrza. I jak potem to nasze potomstwo, kiedy już osiągnie
pewną dojrzałość (przynajmniej fizyczną, na emocjonalną ciężko
liczyć), poradzi sobie z kreowaniem nowych istot? Takich z krwi i
kości, namacalnych, płaczących nocami i ssącymi wielkie cycki
wypełnione mlekiem? Nagle okaże się, że nie wystarczy klikać
palcem, że trzeba użyć czegoś zupełnie innego, a to oznacza
bliskość, pot, wydzieliny, całą tą odrzuconą dziwaczność.
Więc jak sobie poradzą?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Może byście
pooglądali przestrzeń za oknem – mówię. – Nauczcie się
świata, bo nikt tego za was nie zrobi.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tato, wrzuć na
luz, teraz wszystko można zobaczyć w Internecie, to jest nasze okno
– odparł starszy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Właściwie to
nie bardzo wiem po co musimy chodzić do szkoły – wtrącił
młodszy. – Przecież wystarczy wygooglać jak się czegoś nie wie
i już.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– O Boże –
jęknęła żona, chociaż nie była wierząca.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Moi drodzy –
powiedziałem i zaczerpnąłem głębszy oddech rozpoczynający
przemówienie, ale nie zdążyłem niczego powiedzieć, gdyż nagle
usłyszałem krzyk, a potem nastąpiło uderzenie. Ból wszedł w
moje ciało niczym nóż, którym zwykle kroję chleb na śniadanie.
Przez chwilę miałem wrażenie, że lecę w górę, a potem rozpadam
się na tysiące kawałków tak samo jak przednia szyba, której
okruszki boleśnie uderzyły o moją twarz. Przestałem należeć do
siebie. Byłem jednocześnie z przodu i z tyłu samochodu. Krople
mojej krwi głaskały swoim ciepłem coraz silniej zgniataną
karoserię, a ja powoli osuwałem się w przestrzeń wolną od myśli,
słów, hałasu. Umierałem ratami. Po kawałku. Aż do zgaszenia
światła.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Otwieram oczy.
Jasność jest tak natarczywa, że nie mogę wytrzymać jej
obecności.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Czy pan mnie
słyszy – mówi jakiś anioł o całkiem przyjemnym, aksamitnym
kobiecym głosie. Znałem kiedyś podobny. Byłem wówczas młody, a
moje serce miało całkiem sporą pojemność, więc co chwilę
zakochiwało się w innej dziewczynie. A może miłość była wciąż
ta sama, tylko jej nośniki ulegały wymianie. W każdym razie
pewnego wieczoru poszedłem z kolegą do pubu. Był koncert.
Wokalistka stała z ustami przyciśniętymi do mikrofonu, z wielkim
kapeluszem na głowie zasłaniającym większość jej twarzy, ale to
nie było istotne. Liczył się ten aksamitny śpiew i wydatne usta,
które z miejsca zapragnąłem mieć na własność, gdyż wówczas
jeszcze nie rozumiałem znaczenia słowa „posiadać”. Spędziłem
potem dwa tygodnie w jakimś obskurnym motelu, gdzie piosenkarka
uczyła mnie rzeczy, o których nawet dzisiaj nie byłbym skłonny
mówić na głos. I teraz słyszę ten sam albo bardzo podobny głos.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Wszystko będzie
dobrze – zapewnia kobieta, a jej głos niczym ciepłe ramiona
wyciąga mnie z pustki, w którą znowu zacząłem spadać.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Pokój jest
sterylny. W każdym razie takie wrażenie daje wszech panująca biel.
Niezbyt przyjemna dla dopiero co obudzonych oczu. Przez chwilę
walczę ze wzrokiem, który wszystko spłaszcza i pozbawia konturów.
Jakbym leżał na kartce, a przestrzeń wokół mnie była jedynie
delikatnie naszkicowana ołówkiem.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Umarłem? –
pytam, ale moje słowa są jakieś niezdarne i nie jestem pewien czy
powiedziałem właśnie to słowo.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Biała postać
odkleja się od ściany i podchodzi do monitora, którego obecności
wcześniej nie zarejestrowałem. Czuję zapach krochmalu i lawendy.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Parametry w
normie – mówi bezbarwnie, jakby jej słowa nie były kierowane do
mnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Moje dzieci?
Żona? – charczę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Proszę
sprawdzić jeszcze saturację.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– W normie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mój syn –
mówię, ale już wiem, że nikt mnie nie słyszy. Moje gardło nie
potrafi wydać z siebie odpowiednich dźwięków. Słychać jedynie
skrzekot. Żabi skrzekot, który nie ma żadnego znaczenia. Zapadam w
sen.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Śnię, że jestem
zwinięty w kłębek i leżę w ciepłej, gęstej mazi. Słyszę
miarowe uderzenia, ale nie wiem czy to moje serce, czy kogoś innego.
Jest mi dobrze. Mógłbym żyć w tej bezpiecznej przestrzeni już
zawsze. Wszystko wokół mnie jest jakieś spowolnione i odległe.
Nic mnie nie może dotknąć, skrzywdzić. Próbuję dotknąć ręką
twarzy i ten ruch trwa w nieskończoność. I to jest przyjemne.
Inne. Nie ma pośpiechu. W końcu wkładam do ust kciuk i ssę
zadowolony. Jestem szczęśliwy.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– A kto tu się
obudził? – Słyszę koło ucha czyjeś szczebiotanie. – A
pieluszka pełna. Trzeba ją zmienić mój maleńki.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Chcę protestować,
ale te ręce, takie duże i silne, mają nade mną jakąś dziwną
władzę. Unoszą mnie w górę, a ja wyginam swoje ciało, nagle tak
skurczone, śmiesznie małe. Chcę powiedzieć coś rozsądnego, ale
nie potrafię. Moje usta wypuszczają z siebie jedynie bulgotanie.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jaką masz
rozkoszną pupcię – mówi kobieta, a ja zaczynam wrzeszczeć, bo
dociera do mnie, że ona zaraz zacznie coś z tą rozkoszną pupą
robić. I mam rację. Wilgotna ściereczka zostaje wsunięta pomiędzy
moje skurczone jądra, a potem wędruje dalej, w kierunku odbytu. Drę
się jak opętany, ale kobiety nie obchodzi moje upokorzenie, ona ma
swój cel. Słyszy mnie, a jednak nie dociera do niej, co tak
naprawdę pragnę dać jej do zrozumienia.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– No już tak się
nie rzucaj, maleńki. Już dobrze. Pupcia musi być czysta, inaczej
będzie odparzenie, a to boli. Chyba nie chciałbyś, żeby cię
bolało, prawda?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Milknę. Ma rację,
nie chciałbym, ale nie chcę też, by jakaś obca kobieta pakowała
swoją rękę w moje genitalia.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Ciasno zawinięty w
becik zostaję odłożony do łóżeczka. Gdzie ja do cholery jestem,
dalej śnię?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Kiedy ponownie
otwieram oczy widzę szybę samochodową. Próbuję zasłonić twarz
przed jej odłamkami, ale szkło jest szybsze i jego okruchy wbijają
się w moje gałki oczne. Wrzeszczę.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Miałeś zły
sen? Już wszystko dobrze, jestem przy tobie – słyszę aksamitny
głos i nie protestuję, kiedy jego właścicielka bierze mnie na
ręce. – Chciałbyś zostać ze mną? Ja nie mogę mieć dzieci, ty
jesteś takim bezbronnym okruszkiem. Mogłabym… – nie kończy
zdania. W tle słyszę jakieś głosy. Odkłada mnie na miejsce i
wychodzi. Światło jest zgaszone, ale po zapachu lizolu wnioskuję,
że wciąż jestem w szpitalu. Próbuję wytężyć umysł, ale moje
myśli są jakieś rozproszone. Nie potrafię ich zgarnąć w jedno
miejsce i posegregować. Znowu zasypiam.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tatoooo! –
słyszę i zaczynam płakać, bo wiem, że głos mojego syna jest
zbyt daleko, bym mógł cokolwiek zrobić. Umieramy jednocześnie,
ale ta świadomość wcale nie łagodzi strachu i bólu.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To jak,
zostaniesz ze mną? – aksamitny głos oferuje matczyne ciepło i
bezpieczeństwo, a ja nie marzę teraz o niczym innym. Wyciągam w
górę ręce. Moja pamięć rozpada się. Pocięta przez przednią
szybę przeszłość, umiera. Kim jestem? Gdzie ja jestem? – Będę
twoją mamą, Mikołaju – słyszę i przez chwilę mam wrażenie,
że to samo zdanie powiedziała moja matka czterdzieści lat temu,
kiedy postanowiła mnie adoptować. Zamykam oczy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
przeszedł na drugą stronę ulicy. Jego ruchy były zamaszyste. Za
duże. Nieprzewidywalne. Był długi i tykowaty. Na takich jak on
kobiety nie zawieszały wzroku na dłużej niż na kilka sekund. Ale
jemu to nie przeszkadzało. Nie żył wcale w świecie, który musiał
każdego dnia mijać w drodze do laboratorium. Dla niego liczyły się
tylko liczby. I tylko czasami, kiedy wracał do pustego mieszkania,
zasypiając w pustym łóżku, marzył o czyimś dotyku dającym
przyjemne ciepło. Potem jednak wstawał świt a wraz z nim nowe
myśli, pomysły i Mikołaj zapominał o tym, że człowiek jest
istotą społeczną.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Och, przepraszam
– powiedziała młoda kobieta potrąciwszy go na pasach.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie szkodzi –
mruknął i zaczął iść dalej. W głowie analizował wczorajszy
eksperyment sugerujący, że po podaniu myszom odpowiedniej dawki
ksenofibrilum, te zaczynają wpadać w dziwny letarg. Jakby odnalazły
zupełnie inną przestrzeń. A przecież nie były znarkotyzowane.
Ksenofibrilum nie powinno dawać takich skutków. W przyszłości lek
ten miał leczyć starczą demencję, a nie ją pogłębiać.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mikołaj? –
zapytała kobieta, więc spojrzał na jej ładną, symetrycznie
skonstruowaną twarz, na jej bladą, niemal białą skórę i czarne
włosy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– My się znamy? –
zapytał zupełnie niepotrzebnie, bo najwidoczniej kobieta go
pamiętała i teraz patrzyła na niego w taki sposób jakby ujrzała
ducha.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mój Boże, jak
to możliwe – powiedziała, a jej mała broda wpadła w dziwne
drżenie, którego mężczyzna w pierwszym momencie nie zrozumiał.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Pani chyba mnie
z kimś myli – odparł w końcu, ale kobieta go już nie usłyszała.
Jej delikatne ciało upadło na chodnik. Przykucnął obok niej i
dotknął jej szyi. Puls miarowo wystukiwał dobrze znany rytm.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tu ktoś leży!
– posłyszał. Ludzie zaczęli zbijać się w kłębowisko nóg,
rąk i ciekawych sensacji oczu.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Proszę się
odsunąć, przecież ona potrzebuje tlenu.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Niech ktoś
zadzwoni po pogotowie!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jak się
układało w pozycji bocznej ustalonej? Ktoś może pamięta?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nie mógł wstać.
Tłum trzymał go kurczowo przy kobiecie. I tylko pomiędzy
niektórymi nogami były prześwity, więc na czworaka zaczął się
przedzierać w stronę, gdzie było laboratorium. Nie chciał myśleć
o czarnowłosej dziewczynie. To nie był jego problem. Chyba. Nie
mógł być. Z pewnością go z kimś pomyliła. Z pewnością.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Stała tam.
Następnego dnia, kiedy szedł do pracy, ona znowu stała na
chodniku. Wyglądała jak zjawa i przez chwilę zastanawiał się czy
jest prawdziwa. Może to duch? Próbował zawrócić, ale od razu
rozpoznała jego szczupłą sylwetkę na tle innych, nie tak chudych
i nie tak wysokich. Zaczęła iść w jego kierunku, a on nie miał
pojęcia co zrobić. Nigdy nie lubił rozmów z kobietami, a ta go
przerażała.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mikołaju –
powiedziała, kiedy była już blisko, ale on pokręcił głową
przecząco i wyciągnął rękę przed siebie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie – odparł
tylko, a ona nagle przystanęła. Po jej policzkach zaczęły spływać
krople. „A przecież nie pada”, pomyślał i dopiero wówczas
zrozumiał, że kobieta płacze. – Czego pani ode mnie chce?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ty naprawdę
mnie nie pamiętasz? – zapytała i ten głos, tak delikatny i
aksamitny wydał mu się znajomy. Była w nim jakaś przyjemna
miękkość, którą dobrze znał. Tylko skąd?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie jesteś stąd
– powiedział, a ona pokręciła głową przecząco.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To ty nie jesteś
stąd – odparła. I nic z tego nie zrozumiał, bo przecież w
Mieście żył całe swoje życie. Był tego pewien. Nie pamiętał
żadnego innego miejsca, do którego by wyjeżdżał. Właściwie nie
pamiętał niczego sprzed podjęcia pracy w laboratorium. Kim był?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wyciągnął przed
siebie rękę. Zapragnął dotknąć tych czarnych włosów, które
opadały na jasny policzek kobiety, ale jego dłoń nie napotkała na
żaden opór.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ciebie tu nie ma
– wyszeptał. – Jesteś moim wspomnieniem…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mikołaju –
powiedziała drżącym głosem. – Umarłeś kilka lat temu.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Otwieram oczy. Moje
serce bije jak szalone. Nie mogę go uspokoić. Próbuję unormować
chociaż oddech, ale to i tak nie pomaga. Ból przenika przez moją
klatkę piersiową. Coś jest nie tak. Mam wrażenie, że
rzeczywistość wokół mnie jest jak masa plastelinowa, można ją
dowolnie formować, zmieniać, przekształcać. I to mnie przeraża.
Jakbym cały czas spał.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Dotykam ręką
czoła. Kropelki potu pomału spływają wzdłuż nosa i skroni.
Wycieram je wierzchem dłoni, a potem przykładam do ust. Czuję smak
morza i zapach ludzkiej skóry. Więc jednak żyję. Wciąż
istnieję.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Próbuję usiać,
ale jakoś nie potrafię. Coś mnie przygniata. Jakiś ciężar,
którego nie potrafię rozpoznać. I wówczas dociera do mnie, że
ktoś na mnie leży. Wyciągam rękę i odsuwam czarne włosy z
bladego policzka. Kobieta z mojego snu. Moja żona.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Kiedy ponownie
otwieram oczy jestem w tym samym sterylnym pokoju, w którym,
przeczuwam, że już kiedyś byłem. Moją twarz ściska ciasno biała
przepaska. Bandaż. Coś się wydarzyło. Jakiś wypadek? Nie mogę
sobie przypomnieć. Próbuję ustawić swoje ciało tak, by widzieć
coś więcej, ale mam wrażenie, że jestem za ciężki. Wszystko
wokół mnie jest przytłaczająco ciężkie.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Proszę nie
próbować nic mówić – słyszę czyjś przyjemny głos. Znam go.
Ale skąd?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Śniłem… -
charczę, ale moje słowa są jakieś kalekie i nie jestem pewien czy
kobieta mnie zrozumiała.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Był wypadek...
– mówi pielęgniarka, a przed moimi oczyma zaczyna roztaczać się
wizja odłamków szkła.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Żona? –
pytam. Kobieta kręci głową, a ja nie mam pewności czy dlatego, że
moja żona umarła czy po prostu nigdy nie miałem żony. Zaciskam z
całych sił powieki. Chciałbym odzyskać swoje życie. „Tylko
które?”, pyta jakaś natarczywa myśl, która przepływa przez
moją głowę. Ale myśl jest jak obłok. Ma płaski brzuch i niemal
przezroczyste ciało. Szybko znika.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wstaję. Nie jest to
łatwe. Moje ciało jest jak worek kartofli, który muszę jakoś
udźwignąć, a nigdy nie pracowałem fizycznie. Marny ze mnie
osiłek. W końcu jednak daję radę i idę w stronę łazienki.
Wczoraj ściągnęli mi bandaż z twarzy i chcę zobaczyć co z niej
zostało. Pielęgniarka patrzy na mnie z pewnym zdziwieniem, może
nawet przerażeniem. Dlaczego? Czy odłamki szkła tak bardzo mnie
odmieniły?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Zielone kafelki
straszą wizytą w PRL-u. Wszystko tu jest jakby z zeszłej epoki.
Podchodzę do szklanej tafli. Ktoś musiał wcześniej używać dużo
ciepłej wody, gdyż jest zaparowana. Wycieram ręką białą mgłę.
Z lustra nie patrzy na mnie nikt. Nie mam odbicia. Krzyczę.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Czyjeś ręce
podnoszą mnie z ziemi. Najwidoczniej zemdlałem. Kiedy byłem
dzieckiem bałem się wampirów. Mówiono, że nie mają swojego
odbicia, gdyż istnieją tylko pośrednio. Tak niezupełnie. Tylko
trochę. Czy ja też jestem niekompletny?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie widzę
siebie – szepczę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To może być
szok. Proszę na razie skupić się na odpoczynku. Po południu
przyjdzie do pani psycholog.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Pani? – chcę
zapytać, ale pielęgniarka wlewa coś do moich żył i sen nadchodzi
szybciej niż słowa.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Budzę się
wieczorem. Dotykam ręką włosów. Delikatny meszek łaskocze
opuszki palców. Musieli mnie ogolić. Więc obrażenia nie dotyczyły
jedynie twarzy, ale też tego co mam pod czaszką?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wdycham znajomy już
zapach lizolu. Przynajmniej mam pewność, że to wciąż ten sam
szpital. W pokoju nikogo nie ma. Siadam na łóżku. Moje stopy są
śmiesznie małe. Niemal dziecięce. To samo z łydkami. Szczupłe,
zgrabne. Wędruję wzrokiem w górę. Chwytam koszulę, w której
muszę wyglądać śmiesznie, i zaczynam ją unosić. Brzuch. Z
podłużną blizną u jogo podstawy. Wyrostek? Nie, trochę za długa.
To musiała być bardziej rozległa operacja. Unoszę koszulę ponad
żebra. Okrągłe, zgrabne piersi sterczą z mojej klatki piersiowej.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ja pierdolę –
mówię i próbuję je pomacać, odruch niemal bezwarunkowy. Kto by
nie miał ochoty na dotykanie takich piersi? Tylko dlaczego one tkwią
w moim ciele?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Lepiej się pani
czuje? – pyta czyjś głos a się czuję jak przyłapany na gorącym
uczynku.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Co wyście mi
zrobili?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Pani Aniu, jest
pani w szoku pourazowym. Chciałabym z panią o tym porozmawiać.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mam na imię
Mikołaj.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mikołaj? –
głos kobiety wyraża zdumienie. Wyciąga jakiś notes i zaczyna w
nim coś bazgrać.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Zadam ci kilka
kontrolnych pytań, mogę? Spróbujemy w ten sposób sprawdzić co
się stało.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Kiwam głową, że
się zgadzam i poprawiam koszulę.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Wiesz jakiś
dzisiaj jest dzień? Który rok?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie wiem jak
długo tu leżę, ale ostatnie co pamiętam to sierpień 2018.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Dwa-ty-sią-ce-o-siem-na-sty? – powtarza cedząc każdą sylabę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tak.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Kobieta pochyla się
w moją stronę. Czuję teraz jej oddech. Niezbyt świeży.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ile masz lat?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Czterdzieści.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To się akurat
zgadza – mówi. – Czy wiesz dlaczego przebywasz w szpitalu?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Miałem wypadek
samochodowy – odpowiadam. – Jechałem z żoną i synami nad morze
i nagle coś w nas uderzyło.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nagle?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tak.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie widziałaś
co to było?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie… – mówię
i nagle uświadamiam sobie, że nie mam pojęcia czy to ja w coś
wjechałem, czy może inne auto wpadło na nas. Moje wspomnienia są
wyraźne, a jednak nie mam pojęcia jak doszło do wypadku. Jakbym
wjechał w ścianę. – Ale tam nic nie mogło stać. Droga była
pusta.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– I nie jest dla
ciebie dziwne, że coś się pojawiło tak nagle? Jesteś kiepskim
kierowcą? Byłaś pijana?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie. Zawsze
prowadzę auto ze sporą rozwagą, nie rozumiem…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– A jeżeli na
drodze niczego nie było?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Słucham?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Bo nie było
żadnej drogi.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– O czym pani
mówi? – pytam, a mój głos brzmi kobieco, niemal aksamitnie.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– W czasie
operacji, którą przeprowadzaliśmy doszło do awarii. Być może,
to takie moje przypuszczenie, doszło do stymulacji obszaru
odpowiedzialnego za poczucie czasu.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jakiej operacji?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Anno, od dziecka
przebywasz w tym szpitalu. Jedna z pielęgniarek była dla ciebie jak
matka. Ale jakiś czas temu zmarła, a ty nie mogłaś znieść tej
straty. Męczyłaś się. Pierwszy raz w swoim życiu krzyczałaś.
Cały czas musiałaś być na prochach, powoli umierałaś. Lekarz
zdecydował więc, że spróbujemy nowatorskiej metody…
Otworzyliśmy twoją czaszkę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie – mówię
i wstaję z łóżka.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Stymulowaliśmy
różne ośrodki twojego mózgu. Pobudzaliśmy go do pracy…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie –
powtarzam i podchodzę do drzwi. Szarpię za klamkę. Zamknięte.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Musisz sobie
przypomnieć… Anno, spróbuj…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mam na imię
Mikołaj – odpowiadam bez przekonania. – Mikołaj – mówię a
po moich policzkach zaczynają spływać łzy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wiosenne świtało
jest natarczywe. Jakby słońce chciało pobudzić do życia nie
tylko zieleń, ale i oczy oraz skórę osób, które wyszły z domu.
Opierając się na lasce kobieta rusza przed siebie. Świat wygląda
inaczej. Jej pamięć zatarła pisk opon i ten pośpiech, który
towarzyszy krokom przechodniów. Ona idzie wolno. Delektuje się
wolnością. Po tylu latach, wreszcie pozwolono jej wyjść. Nie
dlatego, że uznali, że jej stan jest stabilny, ale dlatego, że o
niej zapomnieli. Przez ostatnich czterdzieści lat istniała obok
wszystkiego, w zawieszeniu. Leki mąciły jej myśli, ale ona miała
swój sekretny dziennik, w którym wszystko spisywała. I teraz szła
ulicą, którą, była przekonana, kiedyś chodziła do pracy, a jej
serce biło jak szalone. W końcu miała go spotkać. Odda mu swoje
notatki. Mikołaj musi zrozumieć. Tylko on może przerwać to
wszystko.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mikołaj –
powiedziała i wygięła usta w rodzaj uśmiechu. W szpitalu nie
pozwalano jej wypowiadać tego imienia. Było na liście słów
zakazanych. Ale ona je pielęgnowała, podlewała i karmiła swoimi
myślami.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
I nagle przypomniała
sobie, że kiedyś już do niego poszła, kiedy była jeszcze młoda.
A może to nie była ona. Może coś jej się pomyliło.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Przycisnęła
dziennik do pomarszczonej piersi.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Szedł ulicą
zapatrzony w telefon komórkowy. Serce kobiety zaczęło bić jak
szalone. Wyglądał niemal tak samo jak go zapamiętała. Tyle razy
spoglądała na tę twarz w lustrze. Ale to było dawno temu.
Wyciągnęła rękę i chwyciła mężczyznę za nadgarstek. Spojrzał
na nią zdziwiony.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Musi pan to
przeczytać. – Podała mu dziennik. – To bardzo ważne. Niech pan
nie jedzie z żoną na wakacje. Nie teraz. Teraz jest niebezpiecznie.
W tym zeszycie wszystko opisałam. Mikołaju, musisz mi uwierzyć, to
uratuje i ciebie, i mnie. Błagam. Przeczytaj nasze notatki. Kiedy
wszystko zrozumiesz… Czy czas wróci na właściwie tory?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna wziął
zeszyt.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Przez jakiś czas
kobieta stała na chodniku wpatrując się w dal.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Wszystko jest
płynne – wyszeptała opadając w ciemność.
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-OKKthmtO3gg/W3K4_yQsf_I/AAAAAAAALEs/d4O0_8RbdSUpgR6zOAAHz4RiXjMUVOj6ACLcBGAs/s1600/zbita%2Bszyba.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="308" data-original-width="550" height="179" src="https://2.bp.blogspot.com/-OKKthmtO3gg/W3K4_yQsf_I/AAAAAAAALEs/d4O0_8RbdSUpgR6zOAAHz4RiXjMUVOj6ACLcBGAs/s320/zbita%2Bszyba.jpg" width="320" /></a></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-81860832009237920482018-08-12T11:00:00.000-07:002018-08-12T11:00:01.487-07:00Podrugiej stronie, ja (cz.III, ostatnia)<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Kobieta podnosi
głowę i zerka w stronę okna. Poranna mgła napiera mlekiem na
szyby. Słońce jeszcze jest schowane za górskimi szczytami. Trochę
czasu minie zanim je zdobędzie i rozświetli przestrzeń na żółto.
Do tego czasu świat będzie tkwił w dziwnej niepewności. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Masz ochotę
na spacer?</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Pies porusza
ogonem i zaczyna szczekać. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Ciii –
upomina go kobieta. – Jeszcze obudzisz chmury, a ja dzisiaj mam
ochotę na błękitne niebo.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Błagam, już dość – mówię i próbuję zasłonić dłońmi
oczy, ale ktoś chwyta moje ręce.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Patrz co jej zrobiłaś! – krzyczy ten, którego głos wydawał mi
się początkowo seksowny. Teraz jednak zmieniłam zdanie. Każde
jego słowo jest jak ślina, którą chciałby mnie opluć. I ta
nienawiść. I czym ja sobie zasłużyłam? Przecież nigdy nie byłam
w żadnej górskiej chacie.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Nigdy nie byłam… – zaczynam mówić, ale urywam w połowie
zdania. Bo już wiem, że jednak byłam. Tak, byłam i widziałam
kobietę o czarnych włosach, ale wówczas sprawiała ona wrażenie
całkiem żywej. Zdecydowanie żywej i pełnej tego zapału
charakterystycznego dla kobiet, które zasila jakaś pieprzona
energia słoneczna.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Ależ proszę,
niech pani wejdzie – mówi i wykonuje ręką gest zapraszający.
Ubrana na czarno kobieta przez chwilę stoi w miejscu, jakby nie była
pewna czy ma ochotę na przekroczenie progu, ale potem robi krok do
przodu.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Ma pani
piękny dom.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Dziękuję.
Mów do mnie Anna – wyciąga szczupłą dłoń, która prawie
niknie w tej drugiej, szerokiej i szorstkiej.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Ja też mam
na imię Ania – odpowiada kobieta.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>A to jest
Budrys. – Bernardyn staje pośrodku salonu i obnaża swoje sporej
wielkości zęby. – Proszę się go nie obawiać, jest łagodny jak
baranek.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Sprawia
wrażenie groźnego.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Budrys,
leżeć, co ty wyprawiasz? Przecież nie tak witamy gości! –
upomina go, ale pies wciąż stoi na lekko ugiętych łapach, gotowy
do skoku.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
To był przypadek – mówię i czuję, że moje słowa brzmią
fałszywie.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Przypadek?</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Nie powinnam była zaglądać do jej laptopa. Popełniłam błąd…
Ale nie mogę sobie przypomnieć co zobaczyłam! Nie pamiętam!</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Jeżeli
przeszkadzam, to przyjdę później.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Ależ nie!
Przyjemnie raz na jakiś czas kogoś gościć. Żyję tutaj trochę
jak pustelnica.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Uśmiecha się,
ale w jej śmiechu nie ma radości. – Kiedy jestem w trakcie
pisania powieści zapominam o całym świecie, a przecież nie
powinnam, bo on istnieje i dopomina się o moją osobę w ten czy
inny sposób. Towarzystwo psa nie zastąpi tego ludzkiego, chociaż
czasami mam wrażenie, że Budrys dobrze wie o czym mówię. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>A o czym
piszesz, jeżeli to nie tajemnica?</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>To kryminał.
Napijesz się czegoś ciepłego?</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Z
przyjemnością.</i></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Ciepło napiera na
moją skórę, a potem wychodzi spod niej w formie wilgotnych
kropelek.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Co takiego
przeczytałaś? – mężczyzna niemal krzyczy a ja zyskuję pewność,
że nie jest policjantem, że musi być w jakiś sposób zaangażowany
emocjonalnie w całą sprawę. Może to były kochanek, który
uświadomił sobie utraconą szansę, bo chyba nie miała męża. Nie
mogła mieć. W końcu mieszkała sama z psem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Słodzisz? –
zapytał głos z kuchni.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Dwie łyżeczki
– odparła kobieta i poczuła, że może nie wypada aż tyle. Że w
tym domu, gdzie wszystko miało swoje miejsce, zbyt duża ilość
cukru może okazać się jakąś przeszkodą. Ale było już za późno
na wycofanie swoich słów. „Albo tylko jedną”, zabrzmiałoby
dziwnie przygnębiająco.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Wstała z kanapy
i podeszła do biurka, na którym stał otwarty laptop. Odruchowo
dotknęła touchpada. Ekran pojaśniał. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– „<i>Dwie
łyżeczki” – przeczytała na głos. – „Odparła kobieta i
poczuła, że może nie wypada aż tyle. Że w tym domu, gdzie
wszystko miało swoje miejsce, zbyt duża ilość cukru może okazać
się jakąś przeszkodą. Ale było już za późno na wycofanie
swoich słów. „Albo tylko jedną”, zabrzmiałoby dziwnie
przygnębiająco”-- dokończyła i poczuła, że nie jest w stanie
stać o własnych siłach.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>To mój
komputer. Czytanie tego co tam napisałam jest jak rozrywanie koperty
z prywatną korespondencją – powiedziała kobieta o czarnych
włosach wchodząc do salonu z parującymi herbatą filiżankami.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Nie rozumiem…
Jak mogłaś przewidzieć…</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Niczego nie
przewiduję – kobieta odłożyła tacę. – Ciebie po prostu tutaj
nie ma. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Otwieram oczy. Moje
serce bije jak oszalałe. Przez chwilę nie mam pojęcia ani gdzie
się znajduję, ani nawet kim jestem. Ale po chwili wszystko we mnie
zaczyna łagodnieć. Oddech zwalnia i nabiera pewności, że jestem
bezpieczna. Tylko dlaczego? Dotykam głowy, ale nie wyczuwam krwi czy
guza.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wstaję z łóżka i
wsuwam na nogi ciepłe kapcie. Szurając o drewnianą podłogę idę
do lustra. W powietrzu wyczuwam słodkawy zapach charakterystyczny
dla psich łap. Włączam światło i przez chwilę stoję oniemiała.
Po chwili jednak oddycham z ulgą. Wszystko jest na miejscu.
Odgarniam swoje czarne włosy przez jakiś czas spoglądając z
zadowoleniem na szczupłe dłonie.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Witaj, Anno –
mówię, a kobieta w lustrze kiwa głową jakby posiadała osobne
życie, ale przecież to jestem ja, prawda? To muszę być ja.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-6Ig9qZtsgZc/WJn7QnCXfAI/AAAAAAAAHEo/B1buLIMfXcgH5uIMwasOEJ1kpXQ6aLeMgCPcBGAYYCw/s1600/Zuyd%25C3%25B3wka%2Bkrew.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-6Ig9qZtsgZc/WJn7QnCXfAI/AAAAAAAAHEo/B1buLIMfXcgH5uIMwasOEJ1kpXQ6aLeMgCPcBGAYYCw/s320/Zuyd%25C3%25B3wka%2Bkrew.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-80128928085265115312018-08-10T07:33:00.000-07:002018-08-10T07:49:40.042-07:00Po drugiej stronie, ja (cz.II)<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Kobieta spojrzała
za okno. Wiosenne roztopy odsłoniły kępki pożółkłych traw i
szare labirynty krzaków, które jeszcze nie zdążyły porosnąć
zielenią. Dzikie róże wyglądały teraz dość smutno i ponuro,
pozbawione swoich różowych rumieńców. Strumień spływającej z
gór wody toczył się leniwie po wzgórzu i zakręcał tuż przy
domu, obmywając podmurówkę, którą kobieta dopiero co remontowała
i odgrzybiała. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Bezczelnie
sika mi na podjazd – powiedziała i zaśmiała się na myśl, że
ta wąska rzeka ma w sobie coś z jej psa. Duży łeb bernardyna
nawet nie drgnął. – Budrys, jak możesz tak długo spać?</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Tym razem pies
uniósł głowę i spojrzał na swoją panią wzrokiem oddania i
uwielbienia, a ona wiedziała, że jej puchaty towarzysz oddałby za
nią życie, gdyby tylko go oto poprosiła. Ale nie miała zamiaru.
Zresztą, w tej chacie była bezpieczna. Przynajmniej na razie. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Chodź,
odgrzejemy sobie jakieś smakowite kąski. Wczoraj kupiłam dla
ciebie żeberka.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Pies zamerdał
ogonem. – A ja może zjem kaszę jaglaną z cebulą. Ty byś tego
raczej nie tknął, prawda? </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Budrys jak na
potwierdzenie skinął swoim wielkim łbem. Kobieta wyciągnęła
rękę. Poczuła przyjemną puchatość, którą poklepała po
grzbiecie. Czarny kosmyk włosów opadł jej na policzek, więc
zaczesała go za ucho. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Dość tych
pieszczot, nie samą miłością można żyć – powiedziała z
uśmiechem a pies zaszczekał radośnie po czym pobiegł w stronę
kuchni.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Ból
wszedł w jakiś sposób pod moją czaszkę i coś mu się
najwyraźniej nie spodobało, gdyż próbuje z niej wyjść uderzając
pięściami w kości skroni i potylicy. Jęczę próbując dosięgnąć
głowy i chcąc ocenić czy zimna ciecz, która spływa mi koło ucha
to krew, czy może jednak coś zupełnie innego, ale moje ręce są
związane i nie mogę nimi poruszyć. W panice zaczynam rzucać się
na boki – wieloryb, którego pokonała sieć zastawiona na dużo
mniejsze od niego stworzenia. Po chwili zaczyna do mnie docierać, że
to nie ma sensu, że walka z węzłami, które oplatają moje ręce i
kostki, zrobione nieudolnie ze sznurka lniane bransoletki, nie ma
sensu. Uspokajam oddech i przymykam powieki, chociaż otaczająca
mnie ciemność i tak nie pozwala bym dostrzegła w niej cokolwiek. A
jednak łatwiej skoncentrować się z zamkniętymi oczyma. Więc
wciągam w nozdrza zapach stęchlizny, cementu, starych ziemniaków i
mrocznego chłodu, charakterystycznego dla każdej piwnicy. Jakby
zejście do podziemi namaszczone było znakiem końca. Tylko dlaczego
w przedsionku piekieł jest tak zimno? Wypuszczam oddech przez usta.
Jestem już spokojna. Nasłuchuję. Ale wokół panuje cisza.
Bezdźwięk, który jest nieprzyjemny i ma w sobie coś
nienaturalnego. Może umarłam i teraz czekam w kolejce na ważenie
duszy, która i tak nie ma szans dostać się do nieba, gdyż nie
była skłonna uwierzyć w jego istnienie. Nie. Czuję wyraźnie ból
i bicie własnego serca. Więc żyję. Nawet zaczynam myśleć,
chociaż ciężko o jasność umysłu będąc pogrążonym w mroku.
</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Czyjeś
kroki dochodzą z pomieszczenia, które jest nade mną. Zatem
drewniany strop. Co to za miejsce? Otwieram oczy i próbuję je
przyzwyczaić do ciemności, ale ta jest zbyt gęsta. Dostrzegam
jedynie jakieś cienie, karykatury kątów, może też mebli i
wykrzywiony zarys drzwi. Nie mam pojęcia dlaczego, ale już nie
czuję strachu. Narasta we mnie złość. Mam wrażenie, że ktoś
zamknął mnie tu dla żartu i trzyma, żebym nabrała większej
pokory. Bo przecież w moich powieściach od czasu do czasu
bohaterowie tkwią w pułapkach. Są związani i czują zapach
stęchlizny.
</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Kurwa, ja chyba śnię – syczę, ale moje słowa nie kończą tej
sceny, bo węzły na moich nadgarstkach są prawdziwe.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Pozwalam
Budrysowi, żeby sikał tak długo jak ma na to ochotę. A że jest
sporych rozmiarów psem to zwykle sterczy prawie minutę z uniesioną
w górę nogą. Psi jogin nieświadomy wykonywania własnej wersji
pozycji półksiężyca. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– <i>Możesz
trochę przyspieszyć? Trochę mi zimno – mówię, ale pies ma
własne plany i nie zwraca na mnie uwagi. – Jakbym była w
cholernej piwnicy – dodaję i nie wiem czemu ta myśl wywołuje we
mnie dziwny dreszcz.</i></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Kroki są coraz
bliżej. Po chwili wąski strumień światła wnika do mojej nory i
już wiem, że po mnie przyszli, że za chwilę być może nastąpi
koniec.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Rozwiąż ją.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Ktoś świeci mi
latarką po oczach, więc nie mam pojęcia kim są oprawcy. Ale głos
jednego z nich jest nawet przyjemny. Głęboki, męski, seksowny.
Ktoś taki idealnie pasuje do roli kochanka szepczącego miłe (albo
sprośne) słówka do kobiety, którą ma zamiar przelecieć. Ale ten
tutaj z pewnością nie ma zamiaru uczynić ze mnie swojej nałożnicy.
Pcha mnie w stronę schodów, jakbym nie była kobietą tylko
kawałkiem mięsa. Nie widzi moich sporych rozmiarów cycków, tylko
te dwa pośladki, które nagle i mi zaczynają przeszkadzać.
Chciałabym zniknąć, zamienić się w myszkę i uciec do jakiejś
nory. Pierwszy raz odczuwam niechęć do samej siebie, jakby to
obrzydzenie, z którym jestem popychana weszło we mnie głęboko i
coś tam połamało. Dlaczego nie zaczynam wyć ze złości i żalu?
Powinnam krzyczeć. Ale nie robię nic, tylko idę w milczeniu.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Wejdź tam –
mówi przystojny Głos, a ja bez słowa sprzeciwu wchodzę do pokoju,
w którym stoi biurko, krzesło i lampa wycelowania prosto we mnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Ekran komputera
pojaśniał, kiedy otworzyła jego paszczę. Przez chwilę siedziała
wpatrując się w pustą kartkę L</i><i>i</i><i>breOffice Writera i
dopiero po chwili położyła palce na klawiaturze. Nie musiała
długo czekać, dobrze wiedziała o czym chce napisać. </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Zaszła pomyłka – mówię i czuję sztuczność swojego głosu.
Wolałabym, żeby brzmiał bardziej ponętnie i przekonująco, ale
zaschło mi w gardle, więc wydobywam z siebie rodzaj charkotu.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Pani Anna Wyszkowska?</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Waszkowska – poprawiam mężczyznę. – Wolałabym Wyszkoni, ale
jakoś nie wyszło – dodaję siłując się na żart.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
wstaje i podchodzi do biurka. Zapala papierosa. Cała scena wygląda
jak z filmu opowiadającego o czasach komunizmu, przesłuchań i
racji, która zawsze była po stronie Władzy.
</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Ja tu, proszę pani, nie jestem po to, żeby sobie ucinać zabawne
pogawędki – zaciąga się papierosem po czym pluje mi szarym dymem
w twarz. Lubię zapach tytoniu, ale ten jest jakiś duszący i
natarczywy, więc zaczynam kaszleć. – Ja jestem po to, żeby
dowiedzieć się było naprawdę.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Nie mam pojęcia o czym pan mówi…</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Mówię o kobiecie, którą znaleźliśmy martwą w pani mieszkaniu.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Martwą kobietę? W moim mieszkaniu? Ale… To niemożliwe…</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Proszę spojrzeć – podsuwa mi pod nos zdjęcia, a ja wcale nie mam
ochoty na nie patrzeć, więc odsuwam głowę, ale mężczyzna, który
stał za mną chwyta moją twarz i celuje nią prosto w fotografie. –
Czy to wygląda jak coś, co jest niemożliwe?</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Krew.
Na jej nagim ciele i ścianach. Czy człowiek faktycznie ma w sobie
tyle krwi?
</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
To nie może być moje mieszkanie – mówię po chwili. – Nie mam
zielonego dywanu.</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Mam
wrażenie, że znalazłam się we własnej powieści i ta wizja jest
przerażająca. Próbuję zrozumieć całą sytuację, ale nie mam
pojęcia w co mnie ktoś wrabia. Martwa kobieta, strzęp ludzkiego
ciała, leży z rękoma rozrzuconymi na boki. Czarne włosy są
przylepione do jej policzków i czoła, więc prawie nie widzę jej
twarzy, ale czuję, że musiała być piękna. I zgrabna.
Zdecydowanie jedna z tych szczupłych lalek, która kazdego dnia
katuje się ćwiczeniami i dietą po to tylko, żeby zrobić na złość
takim jak ja, zwyczajnym kobietom, które normalnie miałyby w dupie
brak cellulitu i smukłe biodra. Ale nie mogą mieć, bo zawsze w
okolicy będzie przebywała taka, co nosi ciuchy w rozmiarze XS.
</div>
<div style="font-style: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
–
Dywan można zwinąć i rozwinąć. Proszę spojrzeć tutaj. –
Pokazuje mi inną fotografię. Drewniane, solidne biurko, a na nim
laptop. W tyle obraz przedstawiający jakąś mandalę. Ale nie
jestem pewna, bo pełno na nim krwi. Mam jednak wrażenie, że
faktycznie znam to miejsce. I ta myśl mną wstrząsa, bo przecież
to niemożliwe.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-4UMeK2FctGU/W2lutOi9c_I/AAAAAAAALD0/gNow5w_uCuwaKL5-7D7uy5Lo5BofFaLngCPcBGAYYCw/s1600/LUSTRO2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="889" data-original-width="1600" height="177" src="https://1.bp.blogspot.com/-4UMeK2FctGU/W2lutOi9c_I/AAAAAAAALD0/gNow5w_uCuwaKL5-7D7uy5Lo5BofFaLngCPcBGAYYCw/s320/LUSTRO2.jpg" width="320" /></a></div>
</div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-54693661378823793772018-08-07T03:05:00.000-07:002018-08-07T05:37:02.914-07:00Po drugiej stronie, ja (cześć I) <div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Od jakiegoś czasu
śnię o domku w górach. Drewnianym, z brązowymi okiennicami
przylepionymi po bokach okien. Właściwie nawet nie wiem czy to jest
sen. Po prostu widzę chatę i tę kobietę o czarnych włosach,
które musiała od dziecka kąpać je w nocnym niebie, bo jak inaczej
wytłumaczyć to, że są tak idealnie czarne? Mojej wizji towarzyszy
zapach. Słodkawy i mdlący. Może przypalonego mleka, a może czegoś
zupełnie innego.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Za każdym razem,
kiedy próbuję podejść do pochylonej nad biurkiem kobiety, a ona
zaczyna unosić głowę, żeby na mnie spojrzeć, moja wizja zostaje
przerwana, niczym sen zakończony natarczywością budzika.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Jak często trzeba o
czymś śnić, by zyskać pewność, że to wcale nie jest sen, tylko
strzęp wspomnień? Czy mogłam kiedyś doświadczyć czegoś
podobnego? I dlaczego właśnie teraz to wszystko na mnie napiera,
przyciska, drażni? Mam ochotę uciec, odejść od tego, co mogłoby
przywołać ponownie owo uczucie, że coś jest nie tak, że jakiś
fragment mojej rzeczywistości wymknął się spod kontroli i biegnie
własnym torem, na którego nie mam żadnego wpływu. A przecież
lubię Mieć Wpływ. Zwykle kontroluję sytuację, gdyż właśnie to
jest moje główne zadanie. Sterowanie rzeczywistością. Co prawda
taką zmyśloną, a jednak. Zawód pisarza uprawnia mnie do
zarządzania nawet własnymi snami. Każdą rzecz, którą zobaczę,
o którą przypadkiem się potknę, mogę umieścić na kartach
powieści. Nie raz w ten sposób zabetonowywałam swoich byłych
kochanków, zdradzone przyjaźnie, czy ludzi, których nie byłam w
stanie polubić, gdyż pod przykrywką miłych i serdecznych chowali
nienawiść i dziwną niechęć do człowieczeństwa. Więc
przypinałam ich do kartek, trochę jak martwe motyle, szpilkami
czarnych liter i zdań. A oni nie mogli protestować, gdyż
odbierałam im prawo głosu. Czasami, kiedy byłam w naprawdę złym
nastroju potrafiłam dać im zupełnie nowe życie po to tylko, by po
kilku stronach im je odebrać, aby cierpieli, w swoim przekonaniu,
niewinnie, jak Hiob, chociaż nie zawsze mieli tyle odwagi, żeby
zapytać Boga o to Dlaczego.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Więc zwykle panuję
nad wszystkim. Moi bohaterowie poruszają się po wyznaczonych
wcześniej torach i tylko raz po raz pozwalam, by wyobraźnia porwała
mnie gdzieś dużo dalej i wówczas znikam, oddaję postaciom, tym
ważnym i pomniejszym, władzę nad sobą i to oni dyktują mi
warunki swojego uczestnictwa w grze. Bywa, że rezultat takiej zabawy
nie jest najlepszy i za pomocą klawisza Backspace, magicznego
przycisku, który jest jak gumka do mazania, tyle że nie pozostawia
po sobie szarego, brudnego śladu, unieważniam wszelkie decyzje
moich bohaterów i stwarzam ich na nowo. A oni nie protestują, bo
nie mają pojęcia, że kiedyś w zupełnie inny sposób pokierowali
swoim losem.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Po moich plecach
przebiegł dreszcz. Delikatny i być może nie zwróciłabym na niego
uwagi, gdyby nie strach, który ostatnio sprawia, że wszystko
rejestruję z dużo większą uwagą. Bo strach ma wielkie oczy
narkomana i panoramiczny widok zbyt mocno rozszerzonych źrenic. I
duże uszy, tak, uszy też zaczynają odbierać więcej, tak że
przez chwilę można dosłyszeć skrobanie myszy, która siedzi w
spiżarni sąsiadów dwa piętra niżej.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Potrząsam
ramionami, jakbym chciała zrzucić z siebie chodzące po moich
plecach mrówki, ale one nie są prawdziwe i być może dlatego wciąż
zajmują całą powierzchnię powyżej łopatek. Wstaję od
komputera. Na ekranie miga kursor pozostawiony po ostatniej kropce,
jakby chciał mnie ponaglić bym stworzyła jeszcze jedno zdanie, ale
ja nie mam ochoty. Piszę powieść o kobiecie, która wiedzie
całkiem zwyczajne i pospolite życie do czasu, aż przez przypadek
zostaje wplątana w kryminalną intrygę, która wywraca wszystko do
góry nogami. Kobieta traci mieszkanie, kochanka i przyjaciół, a
przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa, gdyż musi się ukrywać.
Przez większość powieści bohaterka, o imieniu takim samym jak
moje, Anna, żyje w przeświadczeniu, że grozi jej śmiertelne
niebezpieczeństwo. Na razie nie mam pomysłu na ciąg dalszy, muszę
odpocząć od pisania i poszukać inspiracji. Czasem w tym celu
wpadam do sieci i buszuję po Internecie, jakbym była pająkiem
próbującym zwabić jakiegoś smakowitego owada, innym razem ruszam
na podbój miasta. Wówczas zwykle do domu wracam w czyimś
towarzystwie, nie ma znaczenia czy kobiety, czy mężczyzny, w
jednorazowej miłości nie chodzi o płeć tylko o bliskość i
namiętność. W każdym razie po takiej nocy budzę się zdolna do
snucia nowych wątków, opowieści przecierają we mnie swoje zaspane
powieki, a potem zaczynają ze mnie wychodzić. Moje czarno-białe
dzieci. Bo takich z krwi i kości nie posiadam. Nigdy nie korciło
mnie, by założyć rodzinę. Może nie miałam z kim, a może
zwyczajnie zawsze brakowało mi czasu. Zbyt wiele innych rzeczy
zawsze miałam do zrobienia, a przecież nie ma sposobu na
rozciągnięcie godziny, by pomieścić w niej więcej niż
sześćdziesiąt minut. Poza tym od dziecka nosiłam przy sobie
uczucie niedosytu. Wszystkiego pragnęłam skosztować. I zabaw, i
jedzenia. Pewnie dlatego moje ciało jest całkiem okrągłe, chociaż
wciąż mi mało i wieczorami, przed snem, wpakowuję sobie do ust
jeszcze jedną porcję chipsów, gdyż moje podniebienie pragnie
poczuć jak sól i tłuszcz rozpływają się po jego powierzchni.
Przyjemnie i nieprzyjemnie jednocześnie. Mój apetyt jest
niewyczerpany, ale pilnuję go codziennym stawaniem na wadze. Jakbym
była hodowlanym zwierzęciem,które wie, że po przekroczeniu stu
kilogramów czeka je nóż rzeźnicki (czy raczej osadzajace oko tych wszystkich, którzy Ciebie zwyczajnie nie rozumieją). Więc zawsze balansuję w
granicach 98 kilo, co przy moim niskim wzroście i tak daje potężne,
mięsiste uda i dodatkowe fałdy pod brodą jak u indyka. Szkoda tylko ze nie tak pięknie czerwone. Nie musialabym juz nigdy nakladac korali.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Z tym nieposiadaniem
dzieci to też jest tak, że nie wyobrażam sobie zmieniania pieluch
jedną ręką, podczas gdy druga wklepuje słowa do komputera. To by
mnie rozpraszało. I gotowanie obiadów. Jak kobieta zamienia się w
matkę traci swoją niezależność, dobrowolnie, a jednak i nawet
feministki stają wówczas przy garnkach, by przyrządzać delikatne
jarzynki w lekkich sosach, odpowiednie dla małych dzieci, o zapachu,
który może tylko zemdlić. A ja wolę szybkie jedzenie, najlepiej z
dostawą do domu. Pachnące konserwantami pizze i pełne niezdrowego,
ale całkiem smacznego, tłuszczu trans, frytki.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wkładam kurtkę i
wychodzę na dwór. Wieczorne chmury powoli rozczapierzają swoje
ciemne palce nad miastem. Jakby chciały je pochwycić, a potem
wessać do swoich puchatych brzuchów. Ciekawe jakie to byłoby
uczucie zostać zamkniętym w chmurze? Czy można by wówczas
przypomnieć sobie ów stan, kiedy będąc jeszcze małym embrionem
podobnym do kijanki pływało się w wodach płodowych macicy? Czy
raczej byłby to spacer w gęstej mgle, tak gęstej, że aż
zatykającej nozdrza? Z rozmyślań wyrywa mnie pisk. Niezbyt głośny,
a jednak dość natarczywy. Przeszukuję ulicę, ale nie potrafię
zlokalizować źródła dźwięku. Zamykam więc oczy i próbuję
podążać za piskiem jak ślepiec, którego zmysł słuchu i dotyku
jest tak dobry jak u jakiegoś superbohatera z opowieści, które
Marvell z takim upodobaniem pcha ostatnio na ekrany kin. A widzowie
chętnie idą posmakować tego dziwnego świata heroicznych czynów,
gdyż w ich codzienności nie ma niczego ani fantastycznego, ani
bohaterskiego. Codzienność jest pusta jak wydmuszka, więc próbują
ją wypełnić światem Thorów i Wolverinów. Cóż. Może i dobrze,
myślę i zaczynam stąpać wolnym, ślimaczym krokiem w stronę, z
której, jak sądzę, dobiega dźwięk. I wówczas czuję, że ktoś
chwyta mnie od tyłu i zaciska w czymś, co mogłoby być ramionami
żelaznego stwora, ale przecież to są męskie ramiona. Nie ma
nadnaturalnych istot. Więc próbuję przegryźć zaciskające się
na mojej twarzy mięso.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ja pierdolę,
ale ma ostre zęby. – Słyszę czyjś głos, a potem czuję jak coś
ciężkiego opada na moją głowę, a wraz z tym czymś nadchodzi
Ciemność. Pusta, wyzuta z wszelkich myśli, Ciemność.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-4UMeK2FctGU/W2lutOi9c_I/AAAAAAAALDw/5lnIXslZL9UNE66TktZ_RJKqbj3kgea3wCLcBGAs/s1600/LUSTRO2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="889" data-original-width="1600" height="353" src="https://2.bp.blogspot.com/-4UMeK2FctGU/W2lutOi9c_I/AAAAAAAALDw/5lnIXslZL9UNE66TktZ_RJKqbj3kgea3wCLcBGAs/s640/LUSTRO2.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-23641408861686439602018-07-26T11:04:00.001-07:002018-07-26T11:04:44.269-07:00Zasyp mnie po dach. Opowiadanie na upalne dni. Z nutką rozważań o tym dokąd i dlaczego ;)
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Znowu padało. Śnieg
podszedł aż pod okna. Cała ścieżka, którą wczoraj wieczorem w
końcu zdołałam wygrzebać spod białego puchu, teraz przepadła.
Zniknęła. A może to ja oślepłam? Czasami mam wrażenie, że nic
nie widzę, wszędzie tylko biel. Nieskończony ocean bezbarwnych
opowieści. Nie ma przede mną tak naprawdę nic i kiedy wyruszam ze
szpadlem na podwórze tak naprawdę nie idę nigdzie. Stoję
nieruchomo i tylko patrzę w dal. Zahipnotyzowana i pozbawiona
zdolności do poruszenia. Ale przecież to niemożliwe. Wiem, że
odgarniałam ten cholerny śnieg, a on po prostu znowu zasypał moje
drogi i dlatego od kilku dni siedzę w swoim domu. Nie mam dokąd
iść. Nie mam jak. Jestem jak w pułapce. A może nie mam w sobie
wystarczającej ilości samozaparcia? Zbyt słaba, by uwierzyć, że
warto coś w swoim życiu zmienić? Więc tkwię w tej drewnianej
chatce, każdego dnia wykonując te same, żmudne czynności i tylko
łudzę się, że to jest mój cel. Że innego mieć nie mogę. Po
prostu.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wzdycham ciężko,
nie jak lokomotywa, nie przesadzajmy, jestem w końcu szczupła,
pojemność moich płuc starcza na dość wyraźne, a jednak niezbyt
głośne westchnięcie. A potem nakładam na siebie płaszcz i
wychodzę przed dom. Mam wrażenie, że jest dość ciepło. Dlaczego
jest tak gorąco? Mróz powinien mi teraz usiąść na nosie i zacząć
go drapać, do czerwoności, ale nic takiego nie zachodzi. Ściągam
kurtkę i szalik. Nie będą mi potrzebne. Zresztą śnieg też nie
jest przeraźliwie zimny. A może to ja już nie odróżniam tego co
ciepłe od tego co zimne? Zdecydowanie za długo tu już tkwię.
Jakbym nie potrafiła odejść z tego miejsca, a przecież tyle razy
kładąc się spać mówiłam sobie, że następnego dnia spakuję
wszystko co potrzebne, zamknę za sobą drzwi i już więcej tu nie
wrócę. Do tej pustki i samotności. Ale zawsze zwyciężała myśl,
że za ścianą białego lasu jest kolejna, a za nią następna i
jeżeli odejdę to i tak trafię do takiego samego miejsca jak to,
tylko oddalonego o parędziesiąt kilometrów. Więc jaki to ma sens?
Czy ucieczka jest w ogóle możliwa?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Siadam na chodniku,
który wreszcie jest widoczny i przez chwilę cieszę się, że tego
dokonałam. Odgarnęłam śnieg. Teraz mogłabym sobie dokąś pójść,
albo przynajmniej kogoś ugościć. Ale przecież nie mam ochoty na
wędrówki, nikt też tędy nigdy nie przejeżdża. Właśnie, kiedy
ostatni raz widziałam kogoś z kim mogłabym porozmawiać? Kilka dni
temu przebiegł obok mojego domu lis. W każdym razie mam wrażenie,
że to był lis. Rudy z ogonem zakończonym białą kropką. A może
to była tylko czapka, która komuś spadła z głowy… Zaraz,
przecież jakiś czas temu zgubiłam taką. Pomarańczową z białym
pomponem przypominającym ogon lisa. Więc kiedy ostatni raz
widziałam człowieka? No kiedy?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Zasypiam wciąż
rozmyślając o swojej samotności. Coś mnie zaczyna niepokoić, ale
nie do końca wiem co. Jakbym czuła, że otaczająca mnie
rzeczywistość skrywa jakaś przerażającą tajemnicę, którą już
kiedyś nawet odkryłam, ale potem wypadłam. Nie chciałam
zapamiętać tego, że istnieję tylko ja. Że w tej śnieżnej kuli
poza mną nie ma nikogo więcej.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Dziewczynka zerknęła
na mały, drewniany domek zaklęty w szklanej kuli o płaskim dnie i
uśmiechnęła się. Uwielbiała wyobrażać sobie, że w tej chatce
ktoś mieszka. Ktoś podobny do niej, ale silniejszy. O tak, dużo
silniejszy, w końcu każdego dnia musiałby ten ktoś odgarniać
sporą ilość śniegu. A to praca dla osoby wytrwałej. Z pewnością
nie dla dziecka.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Poruszyła kulą.
Śnieg zawirował nad maleńkim domem a potem stopniowo zaczął
opadać na jego dach i na ścieżkę przysypując wszystko grubą
warstwą białego puchu.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-UVXU-gq2etQ/W1oNCqkywwI/AAAAAAAALA0/KfA7Sxdw9mIJadKrGYR3O7OSljodozDFgCLcBGAs/s1600/78205_parasol-dziewczyna-niezyca.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="799" data-original-width="1257" height="203" src="https://4.bp.blogspot.com/-UVXU-gq2etQ/W1oNCqkywwI/AAAAAAAALA0/KfA7Sxdw9mIJadKrGYR3O7OSljodozDFgCLcBGAs/s320/78205_parasol-dziewczyna-niezyca.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-6035916989706989152018-07-22T04:14:00.001-07:002018-07-22T04:14:48.436-07:00#przeznaczenie Opowiadanie
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Położyła książkę
na kolanach. Kiedy czytała świat znikał. W jakiś dziwny sposób
ulegał rozproszeniu, a w zamian otrzymywała inną rzeczywistość.
Bardziej wzruszającą, czasami straszną, pełną labiryntów, w
których można było łatwo się zgubić. Teraz jednak nie mogła
utrzymać koncentracji na tych czarnych literach usypanych w równe
rzędy, jakby zostały zasiane przez wprawnego ogrodnika. Westchnęła
i uniosła głowę.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Młody, przystojny
mężczyzna o brwiach utkanych z nocy, zerkał na nią w taki sposób,
że postanowiła się zaczerwienić. Ale jej cera była zbyt blada
czy może zwyczajnie nie potrafiła siłą woli wywołać na
policzkach tego różu, który jest jak po ukąszeniu komara, więc
tylko przymknęła powieki.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Jeden, dwa, trzy,
cztery, liczyła oddechy, byle nie za szybko oddać mu spojrzenie, bo
wówczas wszystko może przepaść. „Mężczyźni to łowcy”,
mawiała jej babka, „Tacy trochę jak koty. Nie lubią jak
zwierzyna sama wpada w ich łapy, wówczas nie mogą potraktować jej
poważnie. Nigdy nie próbuj być przekąską, zdecydowanie lepiej
zostać daniem głównym”.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Pięć, sześć,
siedem. Uniosła powieki. Wolno i delikatnie. Jakby zupełnie nie
zależało jej na czasie. Ale jego już nie było. Zaczęła nerwowo
rozglądać się na boki, jednak mężczyzna zniknął.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Westchnęła,
założyła nogę na nogę i odwróciła głowę w stronę okna. I
tam go ujrzała. Stał na przystanku z uśmiechem przypiętym do ust
i patrzył na nią, która właśnie odjeżdżała ósemką w stronę
Dworca Głównego.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Cholera –
syknęła pod nosem. Ale nic już nie mogła zrobić. Jej tramwaj z
miarowym turkotem coraz bardziej oddalał się od Przeznaczenia.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nie powinna była
przyjmować tego spadku. Wiedziała, że to zły pomysł. Z Ciotką
nigdy nie miały dobrego kontaktu, właściwie nie miały go wcale.
Widywała ją jedynie będąc jeszcze dzieckiem. Przyjeżdżała
wówczas z matką do tego ponurego domu, w którym zawsze było
więcej kotów niż ludzi i musiała udawać, że jest szczęśliwa,
chociaż dużo bardziej wolała zostać w swoim mieście, ze swoimi
koleżankami. Ale Ciotka zapraszała je każdego roku na tydzień
wakacji, a matka nie potrafiła odmówić własnej siostrze, chociaż
i ona nie przepadała za długą jazdą pociągiem i
czterokilometrowym spacerem pośród niczego. Bo wokół domu Ciotki
nie było ani lasów, ani wsi. Mieszkała na pustkowiu, otoczona
zaschniętymi trawami i zapomnianymi przez rolników polami. Raz na
jakiś czas szła do pobliskiej miejscowości na zakupy. Skromne i
zaspakajające bardziej potrzeby kotów niż jej samej. Ale taka
właśnie była Ciotka. Wolała zwierzęta od ludzi. Gdyby mogła
wybrać zrzuciłaby swoją ludzką powłokę i porosła sierścią.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
A teraz szła w
stronę tego dziwnego domu ze świadomoscią, iż Ciotki już nie ma,
a dom należy do niej.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Cholera –
syknęła, kiedy kamyk wyskoczył pod jej nogą. Zamachała
ramionami, ale powietrze nie potrafi trzymać za rękę, nawet jeżeli
ma na to ochotę, więc poczuła jak jej ciało uderza o polną
drogę, a zaraz po ciele opada na niego świadomość, że wszystko
jest nie takie jak być powinno.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Dlaczego nie
przyjechałam samochodem? – zapytała piasek, a ten odsunął się
od niej, bo nie polubił jej oddechu pełnego pretensji.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Potrzebuje pani
pomocy? – posłyszała czyjś męski, przyjemny głos i szybko w
myślach zrobiła przegląd swojego ubrania, bielizny w razie czego
też.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Szukam złota –
odparła. – Ciotka mówiła, że w okolicy było kiedyś dużo
złota, ale przed wojną ludzie zmieszali je z piaskiem, żeby nikt
im go nie ukradł.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– W takim razie
jestem bardzo bogaty, gdyż wszystko co jest w okolicy należy do
mnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie wszystko –
powiedziała i po raz pierwszy odważyła się unieść głowę, by
spojrzeć na mężczyznę. Miał ciemne włosy i gęste brwi, takie
jak lubiła, chociaż nie była pewna dlaczego. Ubrany był w czarną
koszulkę polo z białym kołnierzykiem i ciemne jeansy lekko zwężane
ku dole, całkiem przyjemnie uwypuklające silne, męskie nogi.
Odruchowo przygładziła swoją elegancką spódnicę, którą
nałożyła tego dnia tylko dlatego, iż wszystkie inne leżały w
koszu na brudy. – Dom Ciotki jest mój.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Schronisko też?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Schronisko? –
zapytała niepewnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Pani nic nie
wie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie byłam tu od
lat. Faktycznie w wyroku jest mowa o dwóch budynkach, ale nie
sądziłam, że Ciotka prowadziła jakieś schronisko.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tak. Prowadziła
– powiedział i spojrzał na nią w taki sposób, w jaki nie wypada
patrzeć na nieznajome.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Pan jej pomagał?
– zapytała po chwili.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ja? – Na jego
usta wskoczył uśmiech. – Właściwie można powiedzieć, że
pomagałem. Na swój sposób. Zaprowadzę panią, znam skrót.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Proszę do mnie
mówić Zuza.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Radek – odparł
i chwycił ją za rękę. Jego dłoń była ciepła i miękka.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Muszę zabrać
walizkę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie martw się o
nią. Nie zginie. Tu nie ma złodziei. Chyba że trzymasz w niej
jakąś kiełbasę – powiedział i zwilżył językiem swoje wargi.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie, co za
pomysł, oczywiście że nie – zaprotestowała.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– W takim razie
jest bezpieczna. Potem kogoś po nią przyślę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Więc w domu
Ciotki mieszka teraz więcej osób? – zapytała, ale nie dosłyszała
odpowiedzi, gdyż Radek puścił się pędem przed siebie i wiatr
rozerwał jego słowa na strzępy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Możemy zwolnić?
– zapytała po jakimś czasie czując jak strużka potu zaczyna
spływać między jej piersiami, bezczelnie liżąc jej skórę,
chociaż wcale nie wyrażała zgody na takie pieszczoty.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jesteśmy prawie
na miejscu – odparł, a ona skinęła głową, gdyż przyjemnie
było czuć jego ciepłą dłoń na swojej.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Obok piętrowego
domu, z tynkiem odpadającym od elewacji, przycupnął mniejszy
budynek. Rodzaj lepianki. Z glinianymi oczodołami, w których tkwiły
drewniane powieki okiennic. Teraz szczelnie zamknięte. Jakby dom
pogrążony był we śnie. Ot, przycupnął, skulił grzbiet i zasnął
pośród wysokich na półtora metra traw. Zuzanna uśmiechnęła się
na ten widok. Nie dlatego, że Schronisko było urodziwe, ale z
powodu nagłego przypływu czułości. Coś jej mówiło, że oto
stoi w miejscu, które należy do niej. A ona do niego. I chociaż
wcześniej deklarowała, że zamieszka w domu Ciotki tylko przez
miesiąc, dopóki wszystkiego nie uporządkuje, teraz nie była już
tego taka pewna.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jakbym należała
do tego miejsca – wyszeptała.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Możesz mieć
rację – powiedział mężczyzna. – Chodź, pokażę ci
zwierzęta.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Pomieszczenie
pachniało świeżym sianem i sierścią. Po chwili jednak doszedł
inny zapach, intensywny i natarczywy. Zmarszczyła nos.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Dawno nikt tu
nie sprzątał – powiedział mężczyzna przepraszająco, a ona
nawet nie próbowała go zapytać dlaczego sam tego wszystkiego nie
zrobił.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Weszli do ciasnego
pokoju. Mężczyzna syknął, a potem włączył światło. Szare i
białe kłębki pochowały się po kątach.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tu są koty. Nie
mogą wychodzić na dwór. Każdy z nich ma jakiś defekt. Ale jak
tylko wyzdrowieją, będziesz mogła je wypuścić. Z pewnością
wybiorą wolność. Przynajmniej niektóre z nich. Chociaż będą
wracać po jedzenie. Czasami. Taka ich natura. Mimowolnie przywiązują
się do miejsca. Nawet takiego, którego nie lubią.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mówisz to w
taki sposób jakbyś i ty musiał tu być.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Trochę tak
jest. To też mój dom.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie bardzo
rozumiem… Jesteśmy jakoś ze sobą spokrewnieni?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Wkrótce
zrozumiesz – odparł i pociągnął ją za sobą do drugiego
pokoju.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tu niczego nie
ma.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Jesteś pewna?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Zerknęła na pustą
kanapę pokrytą cienką warstwą czarnej, kociej sierści. Na bujany
fotel stojący nieruchomo pod oknem, ale nie dostrzegła niczego co
by wskazywało na to, iż mieszka tu jakieś zwierzę. I wówczas coś
czarnego otarło się o jej nogi.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Och, a więc to
twoja siedziba? – zapytała i wzięła na ręce czarnego kocura z
białym kołnierzykiem owiniętym zgrabnie wokół szyi. – Jaki on
słodki – powiedziała w stronę Radka, ale mężczyzny nie było.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Radku? –
powtórzyła.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Kot, którego
trzymała na rękach zamiauczał przeciągle.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ludzie bywają
bardzo dziwni, prawda? – powiedziała do kota, a ten, mogłaby
przysiąc, że skinął głową jakby rozumiał co miała na myśli.
– No nic. Zobaczmy co tu jeszcze mamy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
W ostatnim pokoju
znalazła martwego psa. Stado much siedziało na jego wielkim
cielsku, jakby chciały je unieść w górę i zanieść do Boga czy
innego Stwórcy, ale w ich skrzydełkach nie było tylu sił, więc
tkwiły wciąż na ziemi. Zniewolone własną słabością i
grawitacją.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Biedaku –
powiedziała szeptem, gdyż obecność Śmierci narzuca na głos nie
tylko konieczność powagi, ale i Ciszy. Śmierć jest zatrzymaniem.
Krew staje w tunelach żył, oddech zaczyna być milczący, serce
porzuca na zawsze swój rytm. Wszystko wewnątrz zmarłego jest
Ciszą. A potem ta Cisza zaczyna wyciągać swoje ramiona i zagarnia
coraz większe połacie przestrzeni.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Podeszła na palcach
do zwierzęcia. Jej dłoń dotknęła szorstkiej, brązowej sierści.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Czarny kot otarł
się o jej nogę.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Musimy go gdzieś
pochować, prawda? – powiedziała do zwierzęcia, a ono skoczyło
przed siebie, jakby chciało jej pokazać to miejsce, które od dawna
było przeznaczone dla psa, tylko przez jakiś czas leżało uśpione
i niepotrzebne. – No dobrze, pójdę z tobą – dodała i zaczęła
iść w stronę drzwi prowadzących na tyły domku.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Zazgrzytał skobel.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mój Boże –
powiedziała i zrobiła krok w tył. Na niewielkim polu ogrodzonym
drewnianym płotem stały krzyże. Jeden przy drugim. W ciasnym
uścisku, jakby chciały siebie nawzajem pocieszyć. Wolnym krokiem
podeszła do największego z nich.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– „RADEMEDES,
zwany w skrócie Radkiem,
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
ukochany czarny
kocur z białym kołnierzem” – przeczytała na głos i zadrżała.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wiatr poruszył
okiennicami. Skrzypnęły drzwi. Kobieta zamknęła oczy. </div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-LyGE44V20-Y/W1Rm9f-IirI/AAAAAAAAK_0/no5vDJc_lTkpFI0c5-Tt1jfdxm_oKGEnQCLcBGAs/s1600/m_oczy_02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="174" data-original-width="590" height="94" src="https://4.bp.blogspot.com/-LyGE44V20-Y/W1Rm9f-IirI/AAAAAAAAK_0/no5vDJc_lTkpFI0c5-Tt1jfdxm_oKGEnQCLcBGAs/s320/m_oczy_02.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-20843755744618535572018-07-08T06:37:00.002-07:002018-07-08T06:37:47.860-07:00Stand by me
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wyszła. Nawet na
mnie nie spojrzała, chociaż tak usilnie próbowałem jej
powiedzieć, że wolałbym, żeby została, że nie ma sensu
przekraczać tych drzwi, za którymi nie wiadomo co i nie wiadomo
kto. Ale ona już od jakiegoś czasu nie zwracała na mnie uwagi zajęta przygotowaniem do wyjścia. Jej ruchy były nerwowe,
rwane, trochę jakby próbowała udawać kogoś kim nie jest. Znałem
kiedyś taką kobietę. Zawsze, kiedy do mnie przychodziła
uśmiechała się słodko, przymilnie, a potem, kiedy pozwalałem
jej, by podeszła bliżej, by położyła głowę na moim brzuchu,
ona nagle wbijała swoje palce w moją głowę i jednym gwałtownym
ruchem zadawała mi ból. Nienawidziłem jej za to, a jednocześnie
coś nas łączyło, coś czego nie potrafię wytłumaczyć, więc
każdego dnia powtarzaliśmy nasz bolesny rytuał. To już jednak
przeszłość. Właściwie nie wiem nawet czy prawdziwa, bo pamięć
bywa bardzo wybredna i kapryśna. Plącze zeznania, kojarzy jakieś
odległe fakty, splata rzeczy, które nie mogły wydarzyć się w tym
samym czasie. Pamięć jest jak kłamca, który niby wie, że
powinien mówić prawdę, a jednak nie potrafi. I potem lawiruje
pomiędzy tym, co wyobrażone (i może nawet hipotetycznie możliwe,
a jednak nieprawdziwe), a czymś co faktycznie zaszło. I potem nagle
jest za późno, korekta ucieka w kąt i beczy jak małe dziecko.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Zauważyłem, że
fikcja bardzo chętnie ulega zmieszaniu z rzeczywistością w splocie
makramy i ciężko potem cokolwiek odplątywać. Zresztą nie ma
sensu próbować. I tak wszystko co kiedyś miało miejsce już nie
istnieje. A ja o tym wiem najlepiej. Dla mnie nawet to co było kilka
dni temu nie istnieje. Należę do tych, którzy są zakotwiczeni w
Teraz i łudzę się, że dzięki temu jestem bardziej prawdziwy.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Więc wychodzi,
rzuciwszy przelotne spojrzenie, które wcale nie było wycelowane we
mnie, tylko gdzieś obok. Zatem jakby go nie było. Narasta we mnie
poczucie rozgoryczenia. Bo ja zawsze szukam jej oczu, rąk, dotyku, a
ona bywa taka powściągliwa, niemal zimna. A przecież czuję, jak
ciepło rozpływa się po jej ciele. Czuję każdy czerwony strumyk
przepływający wąskimi kanałami jej żył. Uwielbiam ten szmer, to
ciche kołysanie wewnętrznego ciepła. Kładę wówczas głowę na
jej kolanach i zamykam oczy. Rozpuszczam się pod wpływem jej
dotyku. Jakbym był masłem rzuconym na ciepłą patelnię. I
chciałbym mruczeć z rozkoszy, ale ona wówczas zwykle wstaje i
zaczyna coś robić, przestawiać, maszerować, trochę bez celu,
przypadkowo. Jakby nie miała zamiaru dopuścić do siebie myśli, że
jest mi tak bardzo potrzebna.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
A teraz jestem sam.
Cisza mieszkania jest dość przytłaczająca. Chociaż, właściwie
nie istnieje coś takiego jak cisza. Zawsze jest jakiś pomruk.
Szmer. Skrzypnięcie starej podłogi, buczenie lodówki, jęk
sprężyny, kiedy siadam na kanapie. Zupełnie jakby mieszkanie spało
i delikatnie pochrapywało przez sen. Aż mam ochotę zachowywać się
głośno. Ale nigdy tego nie robię. A może robię? A może biegam,
skaczę i krzyczę coś co nie ma sensu byle tylko nie tkwić w tej
parszywej senności, która powoli ogrania i mnie?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
W końcu siadam w
fotelu, a moja głowa pomału opada coraz niżej i niżej, aż
przestaje należeć do mnie i staje się własnością moich snów.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nie wstaję, kiedy
otwiera drzwi. Chociaż miałem wielką ochotę przywitać ją już w
progu, przecież słyszałem zapowiadający jej wejście zgrzyt
zamka. Wcześniej coś mówiła pod nosem, pewnie nie mogła znaleźć
swoich kluczy w tej przepastnej torebce uczepionej kurczowo jej
ramienia. W końcu jednak zadzwoniły metalowe obietnice otwarcia i
zobaczyłem jak drzwi powoli się uchylają. Właściwie zawsze mam
wrażenie, że drzwi zwykle stawiają lekki opór, jakby wolały
tkwić we framudze. Tam im jest przyjemniej. Otwarte narażone są na
samotność. Ja zresztą też nie lubię samotności, więc idę do
kuchni, gdzie Ona rozpakowuje zakupy. Znowu zrobiła ich za dużo, a
jakby nie kupiła niczego. Bo na co komuś jakieś waciki, kremy i
pończochy? Marnotrawstwo. Lepiej zamieniać pieniądze na jedzenie.
Co w brzuchu to nasze.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Podchodzę bliżej.
Coś jest nie tak. Nie wiem jeszcze co, ale to wyczuwam. Jej twarz ma
dziwny grymas, a dłonie kurczowo trzymają się kuchennego blatu,
jakby pragnęły od niego jakiejś pomocy, ale przecież drewno nie
ma rąk, nie przytrzyma. I kiedy jej ciało zaczyna upadać na
podłogę już rozumiem. Nie ma w nim szumu. Tego ożywczego,
pięknego szumu, który tak kocham. Przez chwilę stoję jak otępiały
i nie wiem co robić, ale trwa to ułamek sekundy, potem już Wiem.
Prawda dociera do mnie z taką samą prędkością z jaką zwykle
łapię w swoje pazury ciepłą mysz. Odbijam się od podłogi. Po
chwili jestem już na blacie. Stąd lepiej widzę to miejsce, które
zwykle tak piękne dudni. Miarowo, równo, niemal mechanicznie. To
miejsce, które teraz jest przerażająco ciche. Biorę głęboki
oddech i skaczę. Rzucam całe swoje ośmiokilogramowe ciało na Jej
klatkę piersiową, bo przecież wiem, że wewnątrz ukryty jest ten
dzwon, którego trzeba obudzić.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Nigdy nie
spotkałem się z czymś takim, jest pani pewna? – mówi pół
godziny później lekarz, kiedy Ona tłumaczy drobne zadrapania na
wysokości serca.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Uratował mnie,
panie doktorze, mój kot mnie uratował – wyciąga rękę i
głaszcze mnie za uchem, a ja jestem szczęśliwy, bo nic więcej dla
mnie się nie liczy. Prócz jej miłości. No i może pełnej miski z
jedzeniem. Tak, jedzenie też jest ważne, ale troszkę mniej. </div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/--2BoPz1zLjY/W0IPUNuE-AI/AAAAAAAAK-c/aaXbbMxhFwg1Cmgj-7XFd7sNGF1EqoXOwCLcBGAs/s1600/ona.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="961" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/--2BoPz1zLjY/W0IPUNuE-AI/AAAAAAAAK-c/aaXbbMxhFwg1Cmgj-7XFd7sNGF1EqoXOwCLcBGAs/s320/ona.jpg" width="192" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-39922824927349173252018-07-02T11:49:00.000-07:002018-07-02T11:56:52.433-07:00Zacisnąć szczęki<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Zagryzam
szczękę. Mam wrażenie, że moje zęby zmieniają się w imadło.
Za chwilę z moich jedynek pozostanie jedynie pył. A potem reszta
zębów również ulegnie zniszczeniu. Ale nie potrafię puścić
tego uścisku. Nie mam pewności czy to ja tak zaciskam szczękę,
czy może ona sama z siebie postanowiła to zrobić. Cichy,
zgrzytający kamieniem seks. Ostatni – jak u modliszki. Tyle że
to moje usta, więc powinienem mieć nad nimi władzę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna wzdycha
ciężko.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Próbuję się
skupić i je otworzyć, ale od tylu lat dążyłem tylko do tego, by
nie mówić prawdy, że teraz już ona nie ma zamiaru wyjść na
wierzch. Moja babka zwykle mawiała, iż lepiej nie trzymać niczego
w sobie, bo to z tego trzymania jakieś bagno wyniknie.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„ – Przez
trzydzieści lat mówiłam mężowi, że go kocham i za każdym razem
kłamałam. I wiesz co? Gdybym mu powiedziała wtedy, kiedy mnie
brał, jako byłam jeszcze niewinno i głupio, że jednak nie chcę,
że to nie dla mnie, to może by on poczekoł i potem byśmy mogli
się normalnie kochać, tak po bożemu a nie z przymusu. Ale nie
powiedziołam. I głupio mnie było potem rzec mu w oczy, żem wcale
nie zakochana, tym bardziej, że już brzuch mi zaczął rosnąć, a
on ożenek zaproponował i wstydu mi tym oszczędził, no to co
miałam robić? Milczołam. I gówno mom tera z tego milczenia. Więc
Karolku, pomiętaj, co by zawsze prosto z trzewiów, nawet jak z tego
się potem przykrość jaka stanie to lepiej, żeby od razu była
przykrość a nie ciągnęła się przez trzydzieści lat.” Ale nie
mogę. Z moich ust nie wydobywa się już żadne słowo, bo wbrew
temu co mówiła moja babcia uważałem, że jednak niekoniecznie
prawda jest słuszna i dobra. Udawałem. Tak jak ona udawała, a
potem moja matka. Moze to już tak jest, ze się kłamstwem jakoś
tak obrasta. Że ono jest już w naszych genach i jak raz w nie
wniknie to już jego nic stamtąd nie wyciągnie.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mówili, że
jestem idealny. Że mój dobrze skrojony garnitur pasuje na mnie
dlatego, ze i ja jestem dobrze skrojony. Niczego za dużo, niczego za
mało. Nienaganne maniery w nienagannym ciele. Nawet mój penis jest
ani za krótki, ani za długi. I kobiety to lubią. Że jestem taki w
sam raz. Że potrafię się wpasować w każdą sytuację i w każdą
dziurkę. A ja nie protestuję, bo czemu miałbym odmawiać?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
A jednak coś we
mnie nie chce tych sytuacji. Coś we mnie pragnie powiedzieć, że
mam dosyć, że chcę czegoś innego. I może gdybym potrafił
zdefiniować swoje potrzeby, może wówczas bym zwyczajnie za nimi
szedł, ale ja nie jestem pewien. Mój cel kołuje na granicy linii
horyzontu – zamglony, szary, trochę nijaki. Takiego celu nie można
ścigać. Nie warto. Z bliska mógłby w ogóle nie przypaść mi do
gustu. Więc milczę. A moja szczęka coraz silniej się zaciska.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wskazuje ręką na
swoje usta. I rzeczywiście. Są zamknięte. Ściśnięte. Zwarte.
Lekko sine.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Milczę także
wtedy, kiedy proszą mnie bym mówił o polityce. Ja swoje wiem. Nie
jestem głupi. Rozumiem kto z kim i dlaczego. Za jakie pieniądze.
Ale nie mam ochoty wszystkim tłumaczyć, że gadają bzdury, że nie
mają pojęcia na czym to wszystko polega, że może coś
przeczuwają, ale to nie wystarcza. Nie należę do ludzi, którzy
chcą kogoś uświadamiać.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Kiedyś próbowałem.
Byłem młody, w głowie kiełkowały mi, jak małe zalążki zbóż,
wzniosłe myśli i piękne idee. Więc wstałem i wypuściłem z ust
jakiś rwący potok, który miał szarpać i zrywać brzegi, ale nie
zrobił nic, bo mój ojciec stuknął pięścią w stół. Powstała
tama. Potok złagodniał. Umierał powoli, jakby niechętnie, bo
ciężko było mu się pogodzić z utratą szerokiego koryta. Ale w
końcu wyschnął. Pozostało kilka kropli, małe, błotniste kałuże,
które nie miały znaczenia. Do dzisiaj pamiętam ów pełen niechęci
wzrok mego ojca. „Nie znasz się gówniarzu, więc milcz”. Tak
mi powiedział. A ja go posłuchałem. Trochę przez przypadek. Bo
przecież nie miałem zamiaru, przecież byłem w wieku, kiedy trzeba
się buntować. Ale ja, zamiast trzasnąć drzwiami i pokazać mu, że
ze mną tak nie wolno, że sobie nie życzę, umilkłem.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„Coś ty taki
markotny, synek”, pytała potem matka. „On to już chybo jakimś
myślicielem został, bo całymi dniami jeno siedzi i wgapio się
ścianę. Co tam jest napisane, co? Moze byś nam jakie dał
streszczenie?”, pytała babka, a ja nie robiłem nic. Prawie nic.
Bo jednak poszedłem na maturę i kiedy zdałem ją na same piątki,
celujących wówczas nie było, człowiek po prostu się uczył, nikt
nie musiał celować w sam środek tarczy, postanowiłem iść dalej.
Więc były studia, wpierw jedne, potem podyplomowe. Jakieś
aplikacje. Pierwsza praca, pierwsza dziewczyna, pierwszy seks.
Pierwsze garnitury.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wykonuje ruch ręką.
Trochę niestosowny, arogancki, niepasujący do jego szarej
marynarki.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie wiem kiedy
zrozumiałem, ze to nie ja. Ze coś mną kieruje, niekoniecznie
dobrego. Żadna tam boska siła. Diabelska też nie. Zresztą uważam,
że nie ma żadnych pozaziemskich istot. To tylko wymysł dla
ukojenia nerwów. Łatwiej żyć z myślą, że tych żyć jest
więcej i jest jakiś Bóg, który czuwa, który pomoże. Chociaż,
może nie łatwiej, bo mnie jakoś to nie przekonuje, bo niby jak On
ma czuwać? Jak harcerz na warcie czy może raczej niczym kot, który
czeka aż wybiegnie z dziury mysz? Wiec nie jest mi potrzebna myśl o
życiu wiecznym. Ja już z tym jednym żywotem jakoś nie mogę sobie
poradzić a co dopiero z wiecznym? To dopiero byłby problem,
rozłożyć swoje marzenia i cele na całą wieczność. Albo na
kolejne żywota, jeżeli brać pod uwagę reinkarnację. Mam więc
nadzieję, że to jest tak, że jeżeli nie wierzysz, to umierasz
zwyczajnie. Pstryk. Gasną światła, ciało kruszeje, myśli
znikają, nie ma nic. Pustka. I tylko wierzący dostają to, czego
tak usilnie pragnęli. Dla nich Bóg jest prawdziwy i może nawet
poklepie ich po ramieniu i powie coś miłego, żeby wchodzili do
nieba uśmiechnięci. Całe życie w smutku to chociaż to wieczne
może będzie bardziej radosne.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Kręci głową. Może
nawet by się uśmiechnął, ale chyba nie potrafi.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie narzekam. To
nie tak, że narzekam. Ja właśnie nie potrafię. I moje szczęki
coraz mocniej napierają na siebie. Właśnie dlatego, że chciałbym
trochę ponarzekać, a nie mogę. Cały jestem milczeniem. Potrafię
tylko milczeć. A we mnie jest tak wiele słów. I one mnie uciskają.
Tak od środka. I powinienem iść w tę stronę, w którą one
gonią, ale jakoś nie potrafię. I dlatego mam wrażenie, że jednak
jestem tylko zwyczajną marionetką. Chociaż to takie oklepane. Już
od czasów Szekspira mówiono, że życie to teatr, nic więcej.
Wolałbym wymyślić coś bardziej oryginalnego, ale może zwyczajnie
nie potrafię.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Skłania głowę.
Przez chwilę w sali panuje cisza. A potem dociera do niego, że
ludzie klaszczą, mocno, natarczywie, jakby spodobało im się to, co
następnego dnia nazwą totalną porażką. Kupą gówna. Stratą
czasu. I może nawet będzie trochę w tym racji, bo nie był to jego
najlepszy występ. Jest już zmęczony. Całe to brzuchomówstwo jest
kurewsko męczące. Ma dość. Od jakiegoś czasu nosi się z
zamiarem porzucenia tego fachu. Ale nie może. Z tego żyje, więc
musi. Każdego dnia musi stawać na scenie i udawać, że zaciska z
całych sił swoje wargi. A potem, kiedy nadejdzie ranek, sprawdzi
portale internetowe i będzie czytał. Chociaż dobrze wie, że to
nie ma sensu, że cały ten hejt wcale nie jest wymierzony w niego,
że tu chodzi o ludzi w ogóle. O tych, którym się lepiej powodzi
albo o tych, którzy nie osiągnęli nic. Że nie wiadomo dlaczego
człowiek człowiekowi wilkiem. Że ludzie gryzą, szarpią i drapią.
Chociaż nie muszą. Nie mają celu. Niczego nie zmienią, nic nie
naprawią, tylko obrzucą śliną, literami, tymi komputerowymi
plwocinami. Bo są anonimowi i mogą. Bo nagle cała ta złość,
złość, którą trzymali jeszcze ich prapradziadowie, złość
życia pod zaborami, złość powstańców, którzy ginęli po nic i
złość tych, którzy wywalczyli wolność w zamian za własną
młodość. Złość pierwszej i drugiej wojny i złość wolności,
która nie była wolnością. Złość na tych co potem dali
prawdziwą wolność, bo nagle okazało się, że ciężko żyć bez
tych, co trzymają za pysk. Złość kobiet w ciąży, dzieci chorych i zdrowych. Złość lewicy i prawicy oraz tych, którzy nie mają pojęcia dlaczego nazywają ich lewakami, chociaż są po prostu kapitalistami. Złość społeczników, wolontariuszy, dziwek, alfonsów, polityków, księży, ludzi niewinnych i winnych. Złość na to co się ma i czego się nie
ma. Złość całych pokoleń. Ta złość wylewała się potem na
portalach i zalewała okoliczne wioski, wsie i miasta. Pojedynczych
ludzi i pojedyncze zdarzenia. Czasami przypadkowo. Złość
przekazana genetycznie, z którą nie można walczyć, bo nie sposób
wycisnąć z samego siebie pamięci, nawet takiej na poziomie
komórkowym. Więc nie powinien czytać, wie o tym, ale jakaś siła
wciąż pcha go i nie pozwala przejść obojętnie. A przecież
zawsze kochał ludzi. Zawsze szukał w nich dobroci. I nawet
znajdował. Tego się będzie trzymał. Jak brzytwy. Bo w ludziach
jest dobro, on o tym doskonale wie. Tylko niektórzy wpierw muszą
nauczyć się, jak żyć z własną złością.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-Wve4-0ga5Xo/Wzpy3UsRawI/AAAAAAAAK90/5eLDaQO2iisgA4KRrGLBI-fLSspZ0dEFgCLcBGAs/s1600/marionetka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="189" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-Wve4-0ga5Xo/Wzpy3UsRawI/AAAAAAAAK90/5eLDaQO2iisgA4KRrGLBI-fLSspZ0dEFgCLcBGAs/s320/marionetka.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">zdj.ze strony: http://www.radiopik.pl/6,37912,marionetki-bei-ihnatowicz-w-toruniu&s=1&si=1&sp=1</td></tr>
</tbody></table>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-81575819312835979522018-06-22T12:50:00.001-07:002018-06-22T12:50:14.063-07:00Umrzeć wcale nie tak bardzo
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Poranek dotknął
jej policzka, a potem delikatnie przesunął się w kierunku powiek.
Poczuła jak jasność wnika do jej wnętrza, ale nie otworzyła
oczu. Tak było lepiej. Wolała leżeć nieruchomo i czuć jak świt
penetruje jej ciało. Było w tym coś erotycznego i zakazanego.
Chociaż w rzeczywistości nic nie zaszło. Po prostu leżała na
łóżku. Pokój był pusty. A może nie był? Posłyszała jakiś
szmer. Czyjś szept (taki sam jak wówczas, kiedy była dzieckiem i
rodzice próbowali ukryć przed nią swoje kłótnie, także te
prowadzące do rozpadu ich małżeństwa), przebiegł obok niej, ale
nie zdołała go pochwycić. Jej głowa była zbyt ciężka. Coś
przyciskało ją do poduszki. Już nie czuła pieszczoty wschodzącego
słońca tylko strach. Wcale nie blady, raczej kościsty i lepki. Jej
skóra stopniowo zaczęła pokrywać się delikatnymi kropelkami. Ale
to nie mógł być pot. Pot jest zbyt przyziemny i zwyczajny, z
pewnością nie tak gęsty i ciężki. A ona wyraźnie czuła ciężar.
Coś ją dociskało do łóżka, wgniatało w pościel i odbierało
oddech.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„Muszę otworzyć
oczy”, pomyślała, ale powieki nie zamierzały jej słuchać.
Leżały martwo na jej gałkach ocznych, po raz pierwszy tak odrębne,
jakby wcale nie stanowiły kawałka jej samej. A przecież to były
jej powieki, powinny robić co im mówi.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Trzeba ją gdzieś
przenieść, nie może tu tak leżeć – posłyszała, tym razem
dość wyraźnie i nagle zapragnęła krzyknąć. Tak, krzyk byłby
wybawieniem. Zawsze jest. Dziecko, kiedy przychodzi na świat też
wpierw krzyczy. Jakby krzyk był oznaką życia, siłą, Wszystkim.
Więc spróbowała otworzyć usta, ale żaden dźwięk nie miał
zamiaru w niej powstać.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Opada jej
szczęka, weź jakiś kawałek szmaty i jej podwiąż, bo to
strasznie wygląda, jakby do nas gadała.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Idiota. Czyś ty
nigdy trupa nie widział?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– No tak, właśnie
że nie widziałem. To moje pierwsze zlecenie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To poczekaj ino
jak puści soki. Albo ręką poruszy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Czemu miałaby
ruszać ręką?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To takie
odruchy. Mięśnie po śmierci tężeją i różne dziwne rzeczy
potem zachodzą. Czasami mam wrażenie, że ktoś mnie chwyta za
dłoń, jakby chciał mnie powstrzymać. Jakby wcale nie umarł…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Weź mnie
człowieku nie strasz. Lepiej zabierzmy się stąd szybko, bo jakoś
tak nieprzyjemnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– No już dobrze,
dobrze, trzeba tylko ją wpierw umyć.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Umyć?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– No przecież.
Wszystko ci trzeba mówić?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Poczuła czyjąś
dłoń na swojej skórze. Ktoś rozpinał jej bluzkę. A jednak wciąż
nie mogła nic zrobić. I tylko leżała nieruchomo, jakby jej ciało
nie należało już do niej, a do kogoś zupełnie innego. Pożyczona
sukienka z tafty, niedopasowana, sztywna i obca.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„Ja żyję”,
powtarzała w myślach, ale myśli mają to do siebie, że zwykle
nikt ich nie może posłyszeć poza nami samymi, więc mężczyźni
nie zwrócili uwagi na tę jej wewnętrzną szarpaninę. „Boże,
pozwól mówić”, błagała, ale Bóg nie zamierzał jej słuchać,
bo go wcale nie było obok niej. Miał swoje sprawy na głowie. Dużo
ważniejsze i nie tak przyziemne jak wydawanie z siebie głosu.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Dobra, teraz weź
gąbkę i wjedź w każdy zakamarek.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To obrzydliwe.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Obrzydliwe jest
zjadanie ślimaka żywcem, a ty masz umyć całkiem ładną lalunię.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jezu, człowieku,
przecież to jest martwa dziewczyna.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ale cycuszki
niczego sobie i zgrabne nogi…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Chyba ci odbiło.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ciało to ciało,
co za różnica czy wciąż ciepłe, czy takie co już powoli
stygnie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jesteś chory.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie. Po prostu
przyzwyczaiłem się. Poza tym…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Co poza tym?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Może oni wcale
nie są tak umarli jak nam się wydaje? Może wciąż są z nami i
chcieliby zaznać jeszcze chociaż odrobiny…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nawet nie kończ,
człowieku. Jesteś pieprzonym nekrofilem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Pogadamy za parę
lat.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Za parę lat to
ja tu nie będę pracował. Zatrudniłem się tymczasowo.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Każdy z nas tak
mówi, a potem żaden nie potrafi odejść.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Dlaczego?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie wiem. Tak po
prostu jest. Trupy są bardziej wyrozumiałe od żywych. I, no wiesz,
oni są tacy cisi. Mówisz do nich, a oni niczego nie komentują, nie
dają uszczypliwych uwag, po prostu słuchają.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Niczego nie
słuchają, przecież są martwi.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Ale ja słyszę.
Słyszę wasze głosy i czuję jak obmywacie zbyt zimną wodą moje
ciało. Moze nawet mam gęsią skórkę. Zerknijcie na moją skórę,
tak mi zimno, wówczas zrozumiecie, że wciąż tu jestem, że to
jakiś cholerny i dziwny paraliż. Ja wcale nie umarłam.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Dobra. Ubieramy
i wrzucamy na pakę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Masz dla niej
jakieś ubrania?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Coś znajdziemy.
O, patrz, to jest niezłe.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Daj spokój, to
do niej nie pasuje.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– A ty wiesz co do
niej pasuje?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Wygląda na taką
spokojną.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To oczywiste,
idioto, przecież jest martwa. Wszystkie trupy są spokojne. Chyba że
te powypadkowe. To to są nadzwyczaj niespokojne. O ile da się je w
ogóle złożyć do kupy… Kiedyś pomyliłem i dałem nogę faceta
do trumny z babą. Ale, jak Bóg mi świadkiem, wyglądały bardzo
podobnie. Nie moja wina, że się nie goliła.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jesteś
obrzydliwy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Przywykniesz.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Wolałbym nie.
Mówiłem przecież…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tak, tak, to
czasowa praca. Mówiłeś.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nie lubię tej małej
czarnej. Jest zbyt obcisła i za krótka. Nie wiem czemu zostawiłam
ją w szafie. Może miałam nadzieję, że kiedyś ją jeszcze
nałożę, na jakąś randkę, do kina, nie wiem. To głupie. Bo
przecież zupełnie nie jest w moim stylu. Wolałabym mieć na sobie
coś kolorowego, najlepiej w kwiaty. Mam kilka ładnych sukienek.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ta będzie
idealna.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Tak. Rodzina się
ucieszy. Będzie wyglądała, jakby szła na pielgrzymkę do
Częstochowy. Jeszcze jej na głowę beret załóż.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Przecież jest
fajna, taka dziewczęca.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie znasz się,
ale wszystko jedno. Możesz jej nałożyć sukienkę w kwiaty. Nie
będzie się skarżyć.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Wiesz coś o jej
rodzinie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Niby co?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– No, gdzie są,
czemu sami tego wszystkiego nie robią.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie wiem, może
nikogo nie miała i już.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Taka ładna i
samotna?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Trup ci się
podoba? A mnie od pedofilów wyzywasz.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To nie o to
chodzi…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– A o co?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Sam nie wiem.
Mam wrażenie, jakby chciała mi coś powiedzieć.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Oczywiście! Ona
mówi: Pakuj mnie kurwa wreszcie do trumny zanim zacznę śmierdzieć.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
On ma rację. Czuję
ten zapach. Nigdy wcześniej go nie czułam, a teraz przyszedł. Nie,
nie przyszedł. On jest we mnie i pomału zaczyna ze mnie wychodzić.
Więc jednak umarłam? Rozpadam się od środka, gniję. Tak ma
wyglądać koniec? A gdzie tunel i światło? Jezu, to chyba jednak
tylko jakiś potworny sen.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Na raz, dwa i
trzy. Teraz tam przywiąż, żeby się nie osunęła na ziemię, bo
nie chcemy mieć poobijanej denatki.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Słyszałeś?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Co?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jakby
westchnięcie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– To pewnie gazy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Musicie mnie
obudzić. Musicie mnie obudzić. Zrzućcie mnie na ziemię, może
wówczas się obudzę i wyjaśnię, że to cholerna pomyłka.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Kurwa, ona mnie
chwyciła za rękę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Pośmiertny
przykurcz.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Nie, to nie było
to. Zatrzymaj się do cholery, musimy sprawdzić…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Wciąż zimna,
wciąż martwa. Nie wiem co chcesz sprawdzać.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ona tylko śpi.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Lepiej zrezygnuj
z pracy po tym zleceniu, młody, bo nie nadajesz się do tego zawodu.
Zostań lepiej poetą czy coś.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Sam se zostań
poetą.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Ja już jestem.
Piszę wiersze o zwłokach, które nocami wstają i chodzą po
kostnicy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Chciałabym uciec.
Ale moje ciało już do mnie nie należy. Jest dziwnie ciężkie.
Obce. Chciałabym odejść, tylko nie wiem jak. Zimno mi. Strasznie
tu zimno.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Zostanę z nią
na pace.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– No, no,
romantyk. Trochę za późno na amory.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Jakoś tak
czuję, że ona wolałaby mieć kogoś przy sobie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Idiota.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Sam jesteś
idiota.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Dziękuję. Twoja
dłoń jest taka życzliwa. Gładzisz moje włosy a ja miałabym
ochotę mruczeć jak kot. Dlaczego dopiero teraz mnie odnalazłeś?
Czemu tak późno?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– O nic się nie
martw. Będę przy tobie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Do samego końca?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Do samego końca.
Nie musisz się bać.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Już mi lepiej.
Dziękuję. To miłe, kiedy tak trzymasz mnie za rękę. Przypominam
sobie moją pierwszą miłość. Przelotne spojrzenia i przelotny
dotyk. Właściwie, dlaczego ja go wówczas nie zatrzymałam przy
sobie? Gdybym mogła żyć jeszcze raz...
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– Mamy tylko to
jedno życie. Bez możliwości szkicowania i wymazywania gumką.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Szkoda. Bywałam
nieroztropna. Nie rozumiałam, tylu rzeczy nie rozumiałam.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
– O nic się już
nie martw. Dobranoc.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Dobranoc. Chociaż
mam wrażenie, że tego poranka już więcej nie zasnę.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img alt=""Autopsja Jane Doe": kadr z filmu" height="225" src="https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/jWOktkqTURBXy8yYzZlNGQ0MTg4YzM3OWU0YWYxZWJkZGJlZmI0MmU0ZC5qcGVnkpUDAMzwzRrizQ8fkwXNAxTNAbw" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" title="denatka opowiadanie" width="400" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kadr z filmu "Autopsja Jane Doe" (https://kultura.onet.pl/film/recenzje/autopsja-jane-doe-przyczyna-smierci-nieznana-recenzja/mj3885c)</td></tr>
</tbody></table>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
</div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-39426731235480362772018-06-17T14:45:00.004-07:002018-06-17T14:45:49.487-07:00Ida. Opowiadanie pół-krótkie jak nagle przerwany sen
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Uchyliła powieki.
Chciała jeszcze przez chwilę błąkać się po zakamarkach tego
snu, który stopniowo zanikał. A przecież była taki przyjemny.
Chociaż. Nie, wcale nie był przyjemny. Gryzł i szarpał jej ciało,
sprawiał, że rolowała pościel niczym magiel a jednak. A jednak
było w tym śnie coś, co ją pociągało. Drażniło i fascynowało
zarazem? Co to takiego?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Usiadła na łóżku
i opuściła nogi. Przez chwilę jej stopy szukały miękkości
kapci. Codziennie to samo. Każdego dnia jej buty znikały gdzieś
pod łóżkiem i musiała je gonić. Jakby prowadziły intensywne
życie nocne, a ona im przeszkadzała, bezczelnie wtrącała się
swoją bosą stopą, wyrywała z zabawy, stosowała przemoc. „Ale
przecież nie jestem okrutna”, pomyślała, „To tylko kapcie.
Dość wysłużone i niezbyt atrakcyjne, zwyczajne kapcie, przedmiot
martwy pozbawiony duszy. Chociaż. Może coś mylę, może przedmioty
mają duszę, ukrytą pomiędzy zwartością atomów, niewidzialną i
wrażliwą?”
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Pokręciła głową.
„To niedorzeczne. Tak myśleć, niemal magicznie”.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Zapaliła światło
w łazience. Wielkie lustro spojrzało na nią z ukosa, ale ona w
pierwszym momencie nie zauważyła swojego odbicia, jakby lustro
zapomniało, że ma pokazać jej wizerunek i zamiast niego
wyświetliło fragment tego snu, o którym już prawie zapomniała.
Wyciągnęła rękę i przetarła nią gładką taflę. Mgła osiadła
na opuszkach jej palców. Miłość od pierwszego dotyku. Wilgotny
pocałunek. Pomiędzy białymi smugami dostrzegła w końcu fragment
swojej szyi i policzka. Czubek głowy uzbrojony w niebieskie włosy.
„Lepsze takie niż siwe”, mówiła, kiedy pytano ją dlaczego tak
odważnie, tak radykalne i ostro. Ale to nie była prawda. Już po
prostu nie pamiętała jaki kolor to ten naturalny. Kiedy przyszła
na świat jej głowa była łysa i błyszcząca. Ani jednego włoska.
Nic. „Proszę się nie martwić”, powiedział lekarz do jej
matki, „To się zdarza. W końcu urosną”. Wiec jej matka
czekała. Każdego dnia sprawdzała maleńką głowę, jakby szukała
oznak wiosny i każdego dnia przymykała powieki, rozczarowana. „Łysa
pała”, przezywały dziewczynkę dzieci, kiedy poszła do
przedszkola. „Musi mieć raka”, szeptali rodzice na rozpoczęciu
roku szkolnego. „Możliwe, że to jakaś choroba genetyczna”,
„Jej matka oddała duszę diabłu, to dlatego”, „Biedne
dziecko, takie szpetne”, „Tfu, straszydło, lepiej, niech no
zakrywo ten swój łysy łeb, bo jeszcze nam nasze pociechy
pozarożo”, „Od razu widać, że nieślubne”, „Bóg się
ulituje, tylko proszę się do niego każdego dnia modlić i na
kościół dać, nie skąpić”. Otaczały ją szepty, które
czasami wcale nie były szeptami, bo niektórzy ludzie mówili
całkiem głośno, chociaż na boku i z lekką chrypą. Pod koniec
szkoły podstawowej, kiedy jej matka wreszcie pogodziła się z tym,
że głowa jej córki będzie błyszcząca, cielista i nieskazitelnie
gładka, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, niemal z
dnia na dzień, ukryte dotąd cebulki włosów nagle ożyły i
wypuściły pierwsze pąki. Delikatny meszek był przyjemny w dotyku
i przypominał mech. Więc Ida, jak tylko włosy stały się trochę
dłuższe, pokryła je zieloną farbą. A potem, kiedy zaczęły
sięgać jej za ucho, przemalowała je na czerwono. Zmieniała ich
kolor, jakby przeznaczeniem włosów było przyjmowanie na siebie
nastroju właścicielki – czarne, kiedy miała depresję i złote,
gdy urodziła pierwsze dziecko. Fioletowe, kiedy pojechała do Tybetu
na medytację, brązowe niczym jesienne, gnijące liście, kiedy
zdradził ją mąż i pomarańczowe, kiedy sama go zdradziła.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
A teraz niebieskie.
Dlaczego taki kolor? Westchnęła, bo nie mogła sobie przypomnieć
co nią kierowało, jaka myśl była tą pierwotną, tym impulsem,
który sprawił, że poszła do sklepu i kupiła kolor 004, błękit
królewski, „wyjątkowy i odlotowy”, jak głosiła etykieta na
opakowaniu. Nie, raczej nie zamierzała nigdzie odlatywać. Chociaż.
Przecież w swoim śnie latała. Mignęło przed nią wspomnienie
rozpostartych ramion, poczucie wolności i strachu, kiedy ciało
zaczęło z impetem opadać w dół.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Potrząsnęła
głową. „To tylko sen”, wyszeptała uspokajająco w kierunku,
nagle zdenerwowanego, serca. „Potrzebuję filiżanki mocnej kawy”,
powiedziała spoglądając na swoją rękę, w której tkwiło
wielkie, białe ucho kubka. Czarny napój drgnął delikatnie, jakby
chciał ją ponaglić, by go spróbowała, a przecież nie pamiętała
wizyty w kuchni. Więc jak to możliwe? Kawa smakowała wspomnieniem
tego dnia, w którym przyszła zbyt szybko do domu i zastała leżącą
na podłodze matkę. Kuchnia pachniała aromatem świeżo mielonych
ziaren. Cała podłoga zasypana była czarnymi okruchami. Matka miała
dziwnie wykrzywioną głowę i rozrzucone na bok nogi. W pierwszym
momencie Ida była przekonana, że to jakiś żart. Dziwny i niezbyt
przyjemny. Dopiero po chwili dotarło do niej, że to Koniec. Taki
prawdziwy i ostateczny.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Westchnęła. Nie
miała ochoty przypominać sobie tamtego dnia, w ogóle nie lubiła
grzebać w przeszłości. Ani własnej, ani cudzej. A jednak
Przeszłość wolała, kiedy o niej pamiętano i dlatego rozkładała
swoje ramiona na całą szerokość strony w gazecie, czasopiśmie,
książce. Ba, nawet filmy i wiadomości lubiły nurkować w to, co
już było. „Oparte na faktach” bardziej przykuwało uwagę niż
słowa „Czysta fikcja”. Chociaż to nie miało sensu, gdyż
filtrowana subiektywnymi wspomnieniami, myślami i opisami przeszłość
dawno przestawała być tą prawdziwą. I pomimo, iż fakt powinien
pozostać niezmienny, ulegał przekształceniom. Dopisywano mu nowe
wątki, okoliczności. Zmieniano postacie, przestawiano miejsca,
domalowywano nowych świadków.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Podeszła do okna.
Roleta wciąż stała na baczność, opuszczona niemal do ziemi, jak
strażnik snu i ciemności. Położyła palec na strzałce w górę.
Jasność zaczęła stopniowo obejmować ściany, stolik, łóżko.
Dłoń z kubkiem zyskała delikatną poświatę, małą aureolę,
chociaż wcale nie ubiegała się o świętość.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Kobieta przysunęła
nos do szyby. Za oknem wielki plakat z głową polityka zachęcał ją
do porzucenia wolności. „Wolność to niewola. Zniewolenie to
prawdziwa wolność”. „Niedorzeczne”, pomyślała, „Jak u
Orwella”, pokręciła głową z niedowierzaniem i nagle po jej
plecach przeszedł dreszcz, bo wrócił do niej ten sen, delikatnie
nieprzyjemny i zrozumiała, że była w nim kimś, kto nie ma
pojęcia, iż żyje w klatce, a kiedy w końcu z niej ucieka, okazuje
się, że istnieje kolejna klatka. Tyle że większa.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Otworzyła okno.
Noga Idy przez chwilę nie była pewna czy ma ochotę stanąć na
parapecie, ale kobieta była uparta. „To jest tylko dalszy ciąg
tego samego snu!”, krzyknęła, ale nie usłyszała własnego
głosu, zupełnie jakby słowa zostały unicestwiane zanim zdołały
naprawdę zaistnieć. „To tylko sen, więc jak skoczę to wreszcie
się obudzę”, powiedziała nie wypowiadając żadnego zdania, bo
nagle nie posiadała ust, jedynie namalowane na skórze czerwoną
szminką wargi, które nie potrafiły mówić.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Krok.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Strach i radość.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Rozpostarte ramiona
witające pęd powietrza.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Uchyliła powieki.
Chciała jeszcze przez chwilę błąkać się po zakamarkach tego
snu, który stopniowo zanikał. A przecież była taki przyjemny.
Chociaż. Nie, wcale nie był przyjemny. Gryzł i szarpał jej ciało,
sprawiał, że rolowała pościel niczym magiel a jednak. A jednak
było w tym śnie coś, co ją pociągało. Drażniło i fascynowało
zarazem? Co to takiego? Co to takiego było?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Hd4IpVN0os4/WybWPs6UlCI/AAAAAAAAK80/_0jSYfO15S0i6BK_OtQbStf4KmoYzU9PgCLcBGAs/s1600/ida%2Bopow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="439" data-original-width="1600" height="86" src="https://3.bp.blogspot.com/-Hd4IpVN0os4/WybWPs6UlCI/AAAAAAAAK80/_0jSYfO15S0i6BK_OtQbStf4KmoYzU9PgCLcBGAs/s320/ida%2Bopow.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-73193932458616096052018-02-01T02:21:00.001-08:002018-02-01T02:21:43.066-08:00Cel
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
Ucieka. Perfidnie, z premedytacją, z drwiącym uśmiechem założonym
na nie-wargi. Przeciska się między moimi palcami i spływa gdzieś
w przestrzeń, w miejsce zupełnie obce i nieznane. Jeżeli ma
nadzieję, że będę go śledzić, to jest w błędzie. Nie mam ani
sił, ani możliwości. Dom, trójka dzieci, zapracowany mąż,
szczekający pies, którego trzeba wyprowadzać na spacer, pranie,
które samo do pralki jakoś nie wskakuje. Na półkach też potem
się samo nie układa, chociaż nie wiem co je powstrzymuje. Ja tam
na jego miejscu… Ale mniejsza z tym. Najważniejsze, że nie ma
tych cholernych możliwości. Buty do biegania już od dawna mnie
cisną. Zresztą, nigdy nie byłam fanką wprawiania swojego ciała w
ruch, w czasie którego bolą pośladki. Niektórych nawet cycki. Ale
to tylko, kiedy ktoś takowe posiada.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
Więc jestem sobie w moim małym domku przytulonym do jednej z
wąskich uliczek Miasta i wzruszam ramionami. Z bezradności. Bo On
ucieka a ja nic. Ani drgnę, chociaż coś we mnie jakby pękało.
Może nawet posłyszałam jęk. Nie, to znowu skamlał mój wiecznie
głodny pies. Nawet nie pamiętam dlaczego kupiłam właśnie psa.
Lepiej mieć kota. Nie trzeba wychodzić z domu, kiedy wieje i pluje
człowiekowi w twarz deszczem. Ale mam psa. Dużego. Takiego do
przytulania. Z pachnącymi łapkami. Chyba że akurat w coś wdepnie.
Wówczas raczej śmierdzą. Co zrobić. Każdy z nas czasami w coś
wdepnie. Ja też. Może nawet ta cała sytuacja, kiedy On ucieka a ja
nie próbuję Go gonić jest jednym, wielkim WDEPNIĘCIEM. Nie, nie w
gówno. Dlaczego od razu tak radykalnie? Nie ma to na świecie innych
śmierdzących, lepkich substancji?
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
Wdepnęłam w otchłań niemożliwości. To by było bardzo
poetyckie. Prawda jednak zwykle jest prozaiczna. Żadna tam otchłań.
Nie ma bezdennych studni niebytów, to wymysł tych, którzy lubią
banalne słowa. W rzeczywistości jest zwyczajny brak sił. Taki
nagły i uderzający w ciebie zbyt mocno, by mu się przeciwstawić.
Obezwładniający. Kiedyś na kursie samoobrony pokazano mi chwyt,
jak kogoś rzucić na ziemię tak, by z niej już nie mógł wstać.
A teraz życie trzyma mnie w takim samym uścisku. Paradoks? Nie.
Raczej ciąg dalszy, kontynuacja. W każdym razie nie biegnę za nim
i jakoś mi z tym bardzo źle. Nie dlatego, że nie chce mi się
tyłka ruszyć. Oczywiście, lenistwo jest okropną cechą, ale
akurat w nią nie zostałam wyposażona. Mój brak sił to coś
zupełnie innego. Chcesz wiedzieć co? Ciekawość zżera? Masz
ochotę zajrzeć do mojej głowy i zapytać co się stało. Chcesz
wiedzieć kogo miałam gonić? Ale może ja wcale nie miałam za
nikim biec?/ Skąd wiesz, że powinnam, skoro wnioskujesz to jedynie
na podstawie tego co sama powiedziałam Przecież nie jestem
obiektywna. Nie można obiektywnie ocenić samego siebie. Więc być
może sytuacja wcale nie jest taka drastyczna?
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
Bo przecież mogę wcale nie umierać. A ten mój ostatni oddech to
jeszcze nie teraz. Nie było wyroku, lekarzy i płaczu. Wszystko to
bujda mająca na celu zmylenie. Kogo? Może mnie samej. Bo przed
chwilą przebiegł mi przez palce Cel, a ja nie próbuję za nim
gonić. Chociaż obiecywałam, że nawet w ogień...</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-UWPMJLKpQm4/WnLqI_4_25I/AAAAAAAAJWs/oB0EELG9-CgStO467nvRi7m3Cp04VF2lgCLcBGAs/s1600/zdj%25C4%2599cie013.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="112" src="https://4.bp.blogspot.com/-UWPMJLKpQm4/WnLqI_4_25I/AAAAAAAAJWs/oB0EELG9-CgStO467nvRi7m3Cp04VF2lgCLcBGAs/s200/zdj%25C4%2599cie013.jpg" width="200" /></a></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<br /></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-53058453161053225282018-01-21T08:28:00.001-08:002018-02-01T02:22:41.516-08:00Pętla<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
Są słowa, które nie tyle wnikają w człowieka głęboko, ile
wgryzają się w całe jego ciało, umysł, a potem męczą jak kot
pastwiący się nad upolowaną myszą. Czasami puszczają, dają
odetchnąć, ale to tylko gra, chwilowa przerwa po to, by wzmóc
atak, by kolejny cios był bardziej bolesny. Krwawy.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
Spojrzała w lustro i zagryzła zęby. Właściwie nic się nie
zmieniło w jej wyglądzie. Te same wypłowiałe, błękitne oczy.
Zupełnie jakby ktoś próbował gumką zmazać namalowane niebieską
farbą niebo. Te same jasne brwi i ciemniejące ze zmęczenia, a może
początków starości, włosy. Tylko uśmiechu nie było. Zniknął.
Zaraz po tym jak TO poczuła. Cała radość nagle z niej wyparowała.
Może dlatego miała takie podkrążone oczy i zapadnięte policzki?
Kiedyś były dość wydatne. Ładne. A jeżeli nie ładne, to
przynajmniej zdrowe. A teraz?
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
Pokręciła głową i związała włosy w ciasny warkocz. Taki, żeby
trochę bolała ją potem głowa. Bo może dzięki temu nie będzie
czuła TYCH myśli. Ale one i tak nie dawały jej spokoju. Więc
tylko wzruszyła ramionami, chwyciła lezącą na krześle teczkę i
wyszła z domu.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
Ulice Miasta były szare i pozbawione uroku. Resztki śniegu zalegały
po katach. Psie kupy sterczały gdzieniegdzie w ich bladych
ramionach. Zmarszczyła nos, chociaż nie czuła żadnego zapachu.
Mogła jednak GO SOBIE WYOBRAZIĆ. I to jej wystarczyło.
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
- Och, przepraszam – posłyszała, kiedy czyjeś ramię zawadziło
o jej wychudzoną rękę.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
- Nie szkodzi – odparła i uniosła oczy. Nie powinna była tego
robić. Jej matka zawsze powtarzała, że nie wolno patrzeć
nieznajomym w oczy.</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<i>- </i><i>To przynosi pecha, a w gorszym wypadku miłość.
Właściwie jeden pies. Bo kto widział kiedy szczęśliwego
zakochanego? Takiego do grobowej deski? Tak na chwilę, to owszem.
Odurzenie. Oczarowanie. Przyspieszony oddech i rozszerzone źrenice.
Ale potem wchodzi Codzienność. A miłość bardzo nie lubi
zwyczajności. Więc próbuje jeszcze chwilę pobyć w tej niezbyt
komfortowej sytuacji, ale potem ucieka. Powtarzalność wymiata ją z
chaty, jakby była kurzem. I już. O, tyle (pokazuje kciuk i palec
wskazujący, a potem zmniejsza między nimi przestrzeń), tyle
zostaje </i><i>z </i><i>miłości po dziesięciu latach mozolnych
prób wskrzeszenia tego pierwszego spojrzenia. Więc, córko, nigdy
nie patrz mężczy</i><i>znom</i><i> w oczy, bo to biesy jedne,
diabły wcielone, uwiodą, zaczarują, a potem zdepczą. Lepiej
zostań jak ja, starą panną. Będziesz szczęśliwsza.</i></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<i>- Ale przecież Ty miałaś tatę…</i></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<i>- Nikogo nie miałam. Twój ojciec był wiosennym wiatrem, który
wdarł się do mojego pokoju, kiedy byłam bardzo młoda. </i><i>To
był tylko sen.</i></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<i>Nie protestowała dłużej. Z matką nie miało sensu dyskutować.
A tym bardziej </i><i>O TYM</i><i>, który przyczynił się do jej
poczęcia. </i><i>Staruszka</i><i> miała kilka pięknych opowieści.
</i><i>Najbardziej lubiła tę o zapachu lasu i pięknym Cyganie,
który każdego wieczoru tworzył dla </i><i>jej matki</i><i> cudowną
pieśń. I może nawet żyliby ze sobą długo, gdyby nie to, że
mężczyzna zapadł pewnego dnia na dziwną chorobę, która wpierw
zjadła jego skórę, a potem duszę. </i>
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<i>-</i><span style="font-style: normal;"> Nic się nie stało –
odparła cicho i szybko spuściła wzrok. Oczy mężczyzny były
ciemne i przenikliwe.</span></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<span style="font-style: normal;">- Pani się trzęsie?</span></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<span style="font-style: normal;">- To z zimna.</span></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<span style="font-style: normal;">- Zapraszam więc na filiżankę
gorącej czekolady </span><span style="font-style: normal;">– odparł
przyjaźnie. </span>
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<span style="font-style: normal;">Powinna </span><span style="font-style: normal;">była
</span><span style="font-style: normal;">powiedzieć NIE.
Zaprotestować i odejść, ale nie potrafiła. Zerknęła na
mężczyznę i od razu polubiła to łaskotanie w brzuchu. To
śmieszne uczucie ściśniętego żołądka, bicie serca, które
nagle zamiast w klatce piersiowej było też w gardle. I śledzionie.
Moze nawet w nogach. </span>
</div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<span style="font-style: normal;">Więc poszła na tę filiżankę
czekolady, po której była kolejna, i jeszcze jedna. Tak słodko
jeszcze nigdy się nie czuła, więc kiedy zaproponował jej wspólne
mieszkanie, przytaknęła, szczęśliwa, zakochana. A potem były
dzieci, pies, kot, mały domek na jednej z tych wąskich uliczek,
które próbują zmusić sąsiadów do zaglądania sobie w okna. I
może miłość miałaby się całkiem dobrze, gdyby nie jakiś
SMUTEK. Zupełnie dla niej niezrozumiały, którego wcale nie chciała
czuć, nawet próbowała przegonić, ale on nie ustępował. Więc
pozwoliła mu zostać. I to był błąd. Niewybaczalny. </span><span style="font-style: normal;">Popełniony
ze strachu. </span><span style="font-style: normal;">Więc kiedy jej
mąż powiedział </span><span style="font-style: normal;">pewnego
dnia</span><span style="font-style: normal;">, że odchodzi, nie
powinna była czuć zdziwienia. Przecież matka ją ostrzegała. </span><span style="font-style: normal;">A
i ona sama wiedziała, że nic nie jest wieczne.</span><span style="font-style: normal;">
A jednak te słowa o KOŃCU, </span><span style="font-style: normal;">o
</span><span style="font-style: normal;">BRAKU weszły w nią bardzo
głęboko. Tak głęboko, że aż z trudem łapała oddech. </span><span style="font-style: normal;">Miłość,
która jeszcze w niej tkwiła nagle zbladła i zamknęła oczy. Na
wieki. I kiedy stanęła przed lustrem p</span><span style="font-style: normal;">okręciła
</span><span style="font-style: normal;">tylko </span><span style="font-style: normal;">głową
i związała włosy w ciasny warkocz. Tak</span><span style="font-style: normal;">i</span><span style="font-style: normal;">,
żeby trochę bolała ją potem głowa. Bo może dzięki temu nie
będzie czuła TYCH myśli. Ale one i tak nie dawały jej spo</span><span style="font-style: normal;">koj</span><span style="font-style: normal;">u.
Więc tylko wzruszyła ramionami, chwyciła le</span><span style="font-style: normal;">ż</span><span style="font-style: normal;">ącą
na krześle teczkę i wyszła z domu. </span></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-YA42prvOb-4/WmS_qleJxfI/AAAAAAAAJLg/Aeh7wYtJJKIR0Sn2wCFtMxp2k2Xpz-I6QCLcBGAs/s1600/dziewczyna%2Bz%2Bbalonem.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="180" src="https://1.bp.blogspot.com/-YA42prvOb-4/WmS_qleJxfI/AAAAAAAAJLg/Aeh7wYtJJKIR0Sn2wCFtMxp2k2Xpz-I6QCLcBGAs/s320/dziewczyna%2Bz%2Bbalonem.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="background: transparent; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.5cm;">
<span style="font-style: normal;"> </span>
</div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1759262865221889872.post-50087260311879334732017-08-11T23:52:00.000-07:002017-08-11T23:52:18.173-07:00Wspomnienia
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wcieram wspomnienia
w ściany, stoły, krzesła, w każdy kąt i zakamarek mojego domu,
jakby były tynkiem. Glinianym tynkiem, który potrzebuje delikatnych
dłoni, żeby go rozprowadziły równomiernie po całej powierzchni.
I kiedy skończę, a nie skończę nigdy, bo wszystkie zdarzenia mają
jakieś znaczenie i każde z nich należy wetrzeć w ścianę,
poczuję zadowolenie. Albo nie poczuję nic, bo kiedy skończę, będą
mnie chować do trumny, chociaż bardzo nie lubię ciasnych,
klaustrofobicznych pudełek.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wzdycham ciężko.
Zupełnie nie tak jak uczy tego joga. Pozbawiam mój oddech
odpowiedniej lekkości, nie idzie on prosto z mojego brzucha tylko
ucieka z głowy. Wzdycham ciężko głową, bo to ona ciągle jest
pełna niespokojnych myśli, zawirowań i pytań właściwie po co. W
jakim celu ja tu, przed komputerem, moje palce na klawiaturze.
Dlaczego ja tam, przy sztaludze a moje dłonie z pędzlem, nie z
papierosem, bo te rzuciłam kilka lat temu. Nawet nie w kąt, bo
stamtąd mogłyby znowu do mnie przyleźć, właśnie przyleźć a
nie przyjść, bo pełne smolistych substancji nie potrafią poruszać
się lekko i z gracją. Ale nie przyłażą, więc pewnie upadły
gdzieś daleko, nie na wyciągnięcie ręki. Wypadły z obrębu moich
zainteresowań, chociaż raz na jakiś czas jakiś wewnętrzny głos
próbuje mnie skusić. Idź i szukaj. Potrzebujesz tego dymu, który
dawniej tak przyjemnie łaskotał twoje płuca. Tfu, a kysz. Teraz
moje płuca są wolne i zwykle oddychają spokojnie, ba, czasami
oddychają niezwykle wolno, w przemyślany i ukierunkowany sposób.
Ale to tylko wówczas, kiedy mam czas na pranajamę. Przeważnie nie
mam. Więc dlaczego moje ciało w pozycjach jogi, niemal każdego
dnia rano? W jakim celu ja tu i tam, ja w domu i poza domem. Z ludźmi
i bez nich?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wcieram wspomnienia
w ściany. Niech oddychają tym, co dla mnie ważne.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-5-gRVNgtPxg/WY6kngOzG3I/AAAAAAAAHoc/CT9t0UDGFqsIovSlSwqlNAZqoviGQAoogCKgBGAs/s1600/PA150052.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="800" height="150" src="https://2.bp.blogspot.com/-5-gRVNgtPxg/WY6kngOzG3I/AAAAAAAAHoc/CT9t0UDGFqsIovSlSwqlNAZqoviGQAoogCKgBGAs/s200/PA150052.JPG" width="200" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Natalia Gilickahttp://www.blogger.com/profile/00440206385138382511noreply@blogger.com0